Rozsiadłszy się w fotelu późnym wieczorem zasnęłam. Nie miałam siły dalej się nad tym wszystkim zastanawiać. Ciężar powiek zdawał się być największym z moich problemów. Odpływałam i budziłam się w ciągu nocy, jakby słysząc odgłosy rozłupujących się orzechów i stłuczonych szkieł. Moje wrażenia słuchowe były dosyć specyficzne, aczkolwiek nie podjęłam żadnej próby sprawdzenia, co się wydarzyło.
Wszystko było bardzo odległe, dlatego gdy się obudziłam poczułam ukłucie ponaglenia. Zobaczyłam stos orzechów na moim balkonie. To wszystko wydawało się bardzo dziwne, zważając na to, że żadne drzewo orzecha nie rosło w promieniu kilku kilometrów.
Starając się zignorować tę dziwną rzecz zaczęłam wołać kota. Wyjęłam ze zmywarki szklaną miskę, wycierając ją z zaschniętych kawałków jedzenia. Przeklęłam pod nosem na zmywarkę, ponieważ nie domywała naczyń, po czym postawiłam miskę na podłodze, nasypując do niej karmę.
Jednak Pico nigdzie nie było. Wydało mi się to co najmniej dziwne. Gdy nie znalazłam go nigdzie po obejściu mieszkania – uznałam że po prostu musiał w nocy wyjść przez okno.
Zignorowałam dziwne uczucie paniki, które narastało w moim żołądku, tylko po to, żeby jak najszybciej ubrać się i wyjść do pracy. Powtarzałam sobie, że nie ma co panikować, bo jak zwykle znowu wróci do domu i zje swoje śniadanie. Szykując się do wyjścia otworzyłam okno odrobinę szerzej, niż zwykle w nadziei, że Pico uzna to za otwarte zaproszenie do jedzenia.
Westchnęłam głęboko, zarzucając ciężką jeansową torbę na ramię, otwierając jednocześnie drzwi.
W jednej chwili moje nozdrza dobiegł okropny swąd zgnilizny. Spojrzałam w dół na wycieraczkę, dostrzegając pośród ciemności klatki schodowej szczątki sierści i ciemnej zakrzepłej cieczy. W jednej chwili zatkałam usta dłonią, czując uciekające spod moich powiek łzy.
To był Pico – martwy.
Cofnęłam się, siadając na podłodze. Szok wstrząsnął moim ciałem. Nie miałam pojęcia dlaczego to się stało i co najważniejsze – po co. Bardzo prędko dotarło do mnie, że to nie musiało być przypadkowe. Te orzechy, martwy kot. To stało się w nocy... Ktoś zabił go gdy spałam i ułożył orzechy na balkonie.
Przerażona zadzwoniłam na policję, bojąc się tego co miało nadejść.
***
Stałam przed lustrem, przemywając twarz gorącą wodą, czując jak bieżąca woda koi ból opuchniętych od płaczu powiek. Podniosłam wzrok, słysząc kroki za drzwiami łazienki.
Od godziny byłam w redakcji, zastanawiając się co teraz mam ze sobą zrobić. Po tym całym szoku stwierdziłam, że muszę być właśnie tu, żeby się czymś zająć, ale prawda była taka, że byłam zbyt roztrzęsiona żeby się zająć tym co robię w redakcji na co dzień. Pracowałam twarzą, która teraz wyglądała, jakby ktoś ją przeciągnął po żwirze. Była pełna czerwonych śladów po łzach i lekkich zadrapań od moich własnych paznokci, które Bóg wie jak zrobiłam.
Starałam się uspokoić i doprowadzić do porządku, podczas gdy policja przeszukiwała zapewne moje mieszkanie, prowadząc śledztwo. Zastanawiałam się, czy w ogóle będę mogła tam wrócić na noc. Wciąż czekałam na telefon w tej sprawie.
W mojej głowie wciąż pojawiała się lista potencjalnych sprawców, a na samym jej szczycie znajdował się nie kto inny jak Fabio. Wyglądał dzisiaj podejrzanie, gdy weszłam do biura. Patrzył się spode łba i trochę udawał że jest ciekaw, co się wydarzyło. Fuknęłam po prostu na niego, uciekając ukradkiem do łazienki, gdzie przebywałam już ponad godzinę.
Przygotowywałam się już psychicznie na liczne reprymendy ze strony szefostwa.
Musisz się pozbierać – powtarzałam sobie wciąż w myślach.
CZYTASZ
Vent'anni // Damiano David
Romans"...Gdy uniosłam wzrok, ujrzałam idącą w moim kierunku znajomą postać. Przez zaszklone oczy ledwo ją rozpoznałam. To był on - jego nogi poruszały się w rozkloszowanych spodniach jakby chodził po wybiegu, a nie po ulicy. Jego energia była kompletnie...