Po tym jak Barton i ja zanieśliśmy Petera do mojego pokoju i położyliśmy w moim łóżka, siedziałam przy nim jeszcze dobre 10 minut przyglądając mu się kiedy wreszcie się obudził.
-Cześć, jak się czujesz?- zapytałam zachrypniętym głosem.
- Gdzie.. gdzie ja jestem?- zapytał i próbował wstać lecz go powstrzymałam - Kim ty jesteś?- znów zapytał lecz ja nie umiałam odpowiedzieć, wiedziałam, że gdy coś powiem rozpłaczę się. - Czekaj, skąd masz ten wisiorek?!- zadał juz trzecie pytanie wskazując na wisiorek na mojej szyi, wpatrywał się w niego z nostalgią i bólem w oczach.
- Ja... to... znalazłam go.- odpowiedziałam niepewnie.
- Kim ty jesteś?!- zapytał lekko poddenerwowany.
Nie odpowiedziałam mu, musiałam pozbierać myśli, wzięłam swoje rozczochrane włosy z twarzy i związałam w kitkę. Gdy to zrobiłam chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach błysnęły łzy.
-Nie, to nie możliwe- wymamrotał pod nosem kręcąc przy tym głową wciąż na mnie patrząc.- To nie możliwe!- podniósł głos, widziałam jak jego oczy są już pełne łez.
- Pete spokojnie uspokój się.- powiedziałam spokojnie. - Ja też jestem w szoku.- pogłaskałam go delikatnie po czubku głowy. - Mamy sobie dużo do opowiedzenia.- uśmiechnęłam się, a z moich oczy wypłynęły łzy, lecz nie smutku a radości. Nie wiem ile tak razem płakaliśmy wtuleni w siebie, może tylko kilka minut, ale to nie istotne ważne że byliśmy razem. Ja pierwsza przestałam łkać, po kilku chwilach usłyszałam, że oddech Parkera też się uspokoja, odsunęłam się od chłopaka, ujęłam jego dłoń i przyłożyłam do mojego policzka, głaszcząc jednocześnie drugą ręką jego policzek.
- Hej, wszystko już w porządku- uśmiechnęłam się, ponieważ z oczu chłopaka poleciały kolejne łzy. - Wiesz, że ostatni raz płakałam 12 lat temu? Widzisz do jakiego stanu mnie doprowadzasz?- zachichotalam cicho.
- Ann... Moja Ann- powiedział nastolatek zachrypniętym od płaczu głosem, głaszcząc mi moje brązowe włosy. - Moja Ann - powiedział już pewniejszym głosem i uśmiechnął się szeroko.
- Tak, tak to ja - zaśmiałam się cicho, przypominając sobie, że właśnie w taki sposób uspokajałam go, gdy byliśmy mali, jak spadł ze swojego rowerka. - Jak się czujesz Pete? Co się stało, że zemdlałeś?
- Trochę poobijałem się w walce, a do tego, gdy cię zobaczyłem... zrobiło mi się słabo. - odpowiedział szczerze.
- Coś cię boli? - zapytałam się przyglądając się jego głowie na co on się lekko zaśmiał. - No co? No cię śmieszy?
- Marszczysz brwi, zawsze to robisz gdy coś ci się nie podoba.- znowu zarechotał.
- Bardzo śmieszne.- wywróciłam oczami- Boli cię coś? Pytam ostatni raz!
- Trochę głowa, klatka piersiowa i nog....- zatrzymał się w połowie zdania i spojrzał na moją zakrwawioną koszulkę na wysokości obojczyka. - C..co ci się do cholery stało?! - próbował wstać lecz go powstrzymałam.
- Ej spokojnie, nic mi nie jest to tylko lekka rana postrzałowa.- przewróciłam oczami, gdy spojrzałam na swój obojczyk, nie jest to pierwsza rana postrzałowa w moim życiu, miałam gorsze. - Nie boli.
- Nie boli?! Masz ranę po kuli i mówisz, że nie boli? - powiedział zirytowany i przejęty.
- Nie pierwsza i nie ostatnia. - powiedziałam zanim ugryzłam się w język.
- Nie pierwsza??- zapytał zdziwiony i zmartwiony.
- Opowiem ci innym razem, powiedzmy, że nie miałam łatwo w życiu. Dasz radę zejść na dół coś zjeść? - zapytałam chłopaka który wciąż wpatrywał się w mój obojczyk.
- Ttak - odpowiedział lekko się jąkając.
- Najpierw się przebierz i opatrzę cię, Clint dał ci swoje ciuchy.
-Clint? Barton?
- Tak, jesteś u niego w domu.
- Wow
- Rozbieraj się z tej piżamki- rozkazałam
- To nie piżama a kostium. - udał urażonego, na co ja odpowiedziałam zabijającym wzrokiem- Dobra, już. - podniósł ręce w obronnym cieście i zdjął kostium. Zobaczyłam na jego wysportowanym torsie różne blizny, siniaki, głębsze i płytsze rany.
- Nieźle się poobijałeś.- odpowiedziałam wciąż go obserwując. - Może zaboleć- powiedziałam gdy zaczęłam dezynfekować rany.
- AŁŁ bądź delikatniejsza! - wyjęczał
- Jestem delikatna, nie bądź miękką bułą.***
Po opatrzeniu ran Petera i przebraniu się w czyste ciuchy zeszliśmy na dół i weszliśmy do kuchni gdzie członkowie rodziny Bartona.
- Cześć, jestem Lila- podbiegła do Parkera moja przyjaciółka.
- Hej, jesteś córka Clinta? - zapytał zaciekawiony młody superbohater.
- Tak, a to mój młodszy brat Nathaniel i starszy Cooper. - wskazała ręką ba braci.
- Miło mi was poznać. - odpowiedział szczerze.
Zajęłam miejsce obok Lili, a Peter obok Nathaniela i Coopera naprzeciwko nas.
- A więc, skąd znasz Natalie?- zapytał Petera Cooper.
- Natalie?- zapytał zdziwiony chłopak.
Jak ja mogłam zapomnieć wspomnieć mu o tym, że każdy myśli, że nazywam sie Natalie Smith???
Kopnełam Parkera pod stołem i wskazałam palcem na siebie.
- Aaaa Natalie, przyjaźniliśmy się gdy byliśmy dziećmi.- odpowiedział załapując, że chodzi o mnie.
- Tak znaliśmy się, gdy byliśmy mali spędziliśmy ze sobą dzieciństwo. - uśmiechnęłam sie do niego nostalgicznie.
- Nigdy nie wspominałaś nic o Peterze. - wytknął mi Nathaniel.
- Nie pytaliście. - wyruszyłam ramionami, nie mogłaś się przyznać, że do dzisiaj nie pamiętałam kim był tajemniczy chłopiec z mojej przeszłości.***
Wieczór minął bez żadnych wpadek, po kolacji poszliśmy do mojego pokoju. Peter poszedł się myć, a ja zaczęłam szukać gotówki w moich torbach, znałam duża sumę za którą będę mogła kupić mieszkanie gdzieś w New York. Gdy pakowałam swoje rzeczy do walizki, ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!- odpowiedziałam chowając broń w jednej z toreb.
- Hej, chciałem zapytać co u ciebie... Czemu się pakujesz??- zapytał w szoku.
- Muszę się wreszcie wynieść, nie mogę cały czas na was żerować.
- Nie żerujesz! Natie dlaczego mnie zostawiasz?! To przez tego Petera??- wybełtał szybko prawie płaczliwie ledwo zrozumiale.
- Hej, spokojnie przecież cię nie zostawiam, będę mieszkać ponad godzinę stąd, będziesz mnie odwiedzał i ja będę przyjeżdżać tu. - podeszłam do niego i go mocno przytuliłam- Nie mogłabym cię zostawić.
- Kocham cię Natie- powiedział Cooper wtulając się w moją szyję. Ja odrętwiałam, ja też go pokochałam lecz nie myślałam, że ktokolwiek mógłby pokochać mnie.
- Ja ciebie też kocham Coop. - pocałowałam go w policzek, lecz on odwrócił głowę i pocałował mnie w wargi, odwzajemniłam pocałunek.
Odsuneliśmy się od siebie i Cooper poszedł do swojego pokoju, a ja kończyłam się pakować. Po 15 minutach przyszedł Peter.
- Coś długo ci zeszło księciunio. - powiedziałam przedrzeźniająco.
- Dzwoniłem do cioci May. Czuję się słabo pójdę już spać. - odwrócił się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz??
- No na kanapę.
- Hahaha śpisz tu. - wskazałam palcem na łóżko.- Tak ze mną, to nie pierwszy raz. - odpowiedziałam widząc jego minę.
- Byliśmy dziećmi.
- I? To tylko spanie, nie będziemy nic robić. - zaśmiałam się, ale widząc zarumienioną minę chłopaka pożałowałam.
- Mam dziewczynę. - powiedział wciąż mając rumieniec na policzkach.
- A ja chłopaka. Spokojnie nic się między nami nie wydarzy, jesteśmy przyjaciółmi. - odpowiedziałam uspokajająco. - Kładź się, ja idę się umyć. Dobranoc Pete.
- Dobranoc Ann.
Poszłam do łazienki wzięłam gorący prysznic sycząc z bólu kiedy woda leciała mi po ranie. Wyszłam z łazienki po 20 minutach i udałam się do pokoju. Na łóżku słodko spał Pete, w tamtej chwili uświadomiłam sobie, że odzyskałam dawną część siebie i nie mogę jej znowu stracić. Nie mogę stracić swojej bratniej duszy. Położyłam się koło przyjaciela ten natychmiast objął mnie swoim ramieniem i wtulił mnie w siebie, w jego ramionach czułam się bezpiecznie i szybko odleciałam w sen.
CZYTASZ
Nie zapomnę
AzionePosługuję się różnymi imionami, mam różne tożsamości to ze względu na moją przeszłość i teraźniejszość. Nazywam się Ann nazwiska nie znam, lecz nikt tak na mnie nie mówi, przedstawiam się moim innym imieniem i nazwiskiem Natalie Smith. Mam 17 lat i...