Rozdział I

769 36 5
                                    

Nakahara siedząc nadzwyczaj spokojnie przy małym stoliczku, sprawdzał dokumenty, które zostały mu przekazane i miał je bardzo dokładnie sprawdzić, tak aby nic nie umknęło i później nie narobiły się niepotrzebne problemy. Tego Mafia w tym momencie wolała poprostu uniknąć, dla własnego spokoju.

Ziewnął po raz kolejny tego dnia, i zerknął ze znudzeniem na zegar na ścianie. Nie było ani za wcześnie, ani za późno. Czyli idealna pora na wymknięcie się z pracy.

Sięgnął po kartkę papieru i napisał tylko krótkie „Idę się przejść." i zostawił ją na stoliczku na stosie dokumentów.

Przebranie ze swoich służbowych ciuchów uznał za niepotrzebne, i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie, które kojarzyło mu się okropnie.

Został przydzielony do papierkowej pracy, tylko ze względu na to, że ostatnio jego zdolność go zawodziła. Starał się jak mógł, aby odpędzić od siebie rozmyślania, jednak gdy tylko zaczynało mu się nudzić sprawdzania papierów, które i tak były dokładnie przejrzane, ale robiono to dla „bezpieczeństwa", to jego myśli przechodziły na trop panikowania.

Chciał poznać powód, który wyjaśni mu tą dziwaczną sytuację, ale nie miał pojęcia co może mu pomóc w znalezieniu jakiejkolwiek wskazówki.

Nawet nie wiedząc kiedy, udało mu się dotrzeć do jakiegoś pobliskiego parku. Rozejrzał się po okolicy i za idealne miejsce obrał sobie ławeczkę na moście, dzięki której będzie mógł przyjrzeć się spokojnym widokom.

Wszystko wydawało się tylko zwyczajnym snem, i Chuuya myślał, że zaraz się obudzi i zobaczy jeszcze więcej kartek papieru, ale nie. Spokój przerwało mu coś zupełnie innego, a raczej ktoś.

Zauważył wystające nogi z rzeki. Nie przejął się zbytnio tym widokiem, i tylko oddchylił nieco głowę do tyłu i zakrył twarz kapeluszem.

Po raz kolejny mu coś przerwało. Tym razem był to wrzask jakichś pań. Odchylił kapelusz i spojrzał na kobiety. Westchnął ciężko gdy okazało się, że wrzask kobiet wywołały właśnie wystające nogi z wody.

-Nie ma nawet takiej opcji, że pójdę go uratować.- prychnął, i wstał z chęcią odejścia ale podbiegła do niego przerażona starsza kobieta.

Spojrzał na nią z wyraźną wrogością na twarzy, jednak ta, to zignorowała.

-Mogę Cię poprosić o wyciągnięcie tej topiącej się osoby, młodzieńcze?- spytała z lekkim zawahaniem, a Nakahara spojrzał na nią ze zdziwieniem. Nie spodziewał się, że nikt go nie rozpozna, ale cóż to chyba dla niego było nawet lepsze.

-Proszę wezwać odpowiednie służby, ja nie dam sobie rady.- uśmiechnął się i próbował ponownie odejść, gdy znowu kobieta go zatrzymała.- Dobrze pomogę Ci, ale przestań mnie ciągnąć. Nie widziała nigdy pani topiącej się osoby, że reaguje pani tak jakby zobaczyła ducha?- prychnął. Starsza kobieta zdawała się zignorować komentarz Nakahary, i razem szybko acz bezpiecznie popędzili na ratunek topiącej się osoby.

I tak o tym sposobem, w dwójkę wyciągnęli topielca. A raczej to Nakahara wszystko zrobił, a kobieta tylko go lekko pośpieszała, co denerwowało rudzielca, ale tego nie starał się skomentować.

Ułożyli chłopaka w odpowiedniej pozycji i małżeństwo, które przypadkiem zobaczyło zdarzenie, zabrało się do reanimacji chłopaka.

-Przez panią moje ciuchy są całe mokre, a nie jest za ciepło.- uśmiechnął się, chociaż raczej nie wyglądało to na miły uśmiech, a bardziej uśmiech wywołany irytacją.

-Przynajmniej udało Ci się kogoś uratować, czy to nie wspaniałe?

-Nie chce pani obrażać i całkowicie panią rozumiem, ale temu człowiekowi - wskazał palcem na chłopaka, który zaczął się budzić.- Nic nie pomoże, i wiem to z własnego doświadczenia. Jeśli teraz mu się nie udało, spróbuję innym razem, a przed tym spróbuje zabić się w inny sposób.- powiedział to z całkowitym przekonaniem, a kobieta patrzała na niego dosyć mocno przerażona.- Żartowałem, niech się pani nie martwi.- zaśmiał się, a kobieta uspokoiła. Niektórym ludziom poprostu niczego nie mówić, a przynajmniej tak uznał Nakahara.

-Chuuya.- powiedział sarkastycznym tonem, podnosząc się na równe nogi.- Uratowałeś mnie.

-Tylko ze względu na tą panią.- wskazał dłonią na staruszkę.

-Nie wiedziałem, że potrafisz być dla kogoś tak dobrym człowiekiem.- zaśmiał się, a niziołek posłał mu wrogie spojrzenie, które zignorował.- Która godzina?

-Coś koło 18.- odpowiedziała młodsza kobieta, opierając się o swojego męża.

-W takim razie muszę już iść, zanim Kunikida zauważy całkowicie moje zniknięcie i znowu da mi 2-godzinny wykład.- pomachał na odchodne i odszedł ze spokojem na twarzy, kompletnie tak jakby sytuacja sprzed chwili nie miała miejsca.

Rudzielcowi całkowicie odechciało się zostać na świeżym powietrzu, więc bez jakichkolwiek wytłumaczeń, zniknął z parku niezauważalnie i wrócił do pomieszczenia, w którym znajdował się jeszcze kilka godzin temu.

Spojrzał na dokumenty i ciężko westchnął.

-Skoro wszystko było dobrze przejrzane, to jaki cel ma przeglądanie tego jeszcze raz?- zapytał sam siebie, i gdy był już dokładnie przekonany, że sensu to nie ma, przebrał się w wygodniejsze oraz suche ciuchy i położył się na łóżku.

Zmęczony dzisiejszym dniem, zasnął.

————————-
Hej!
Postanowiłam się wziąść wreszcie za poprawienie rozdziałów, więc mam nadzieję, że dla tych co zdążyli przeczytać pierwszą wersję tego jest choć trochę lepiej. A dla nowych czytelników, to mam nadzieję, że póki co przyjemnie wam się czytało i was nie zawiodłam.

Data poprawki rozdziału: 25.11.21

Do zobaczenia w kolejnym!

In his arms //soukoku// PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz