Rozdział IV

349 23 15
                                    

Rozpoczęcie kolejnego dnia dla Nakahary, nie było najprzyjemniejsze, ale powinien się cieszyć, że po tylu zmarnowanych dniach na sprawdzaniu po raz kolejny dokumentów, może wkońcu wziąść udział w misji. Jednak nie był tym tak uradowany, jak myślał, że będzie. Szczerze powiedziawszy, byłoby mu lepiej gdyby nadal sprawdzał papiery. Wtedy miał czas też na zrobienie innych rzeczy.

Ubrał swoje służbowe ciuchy i wyszedł z pokoju. Na korytarzu spotkał Akutagawę, który wyglądał jakby czekał tam od dłuższej chwili.

-W takim razie, co musimy zrobić?- mruknął niechętnie starszy chłopak.- Mam nadzieję, że będę mógł szybko wrócić do swojego mieszkania.

-Nie zapominaj, że Portowa Mafia to coś, czego nie możesz sobie porzucić i musisz traktować tą pracę z szacunkiem.- odparł lekko oburzony czarnowłosy.- Zresztą żywy byś stąd nie wyszedł.- w odpowiedzi dostał prychnięcie, co postanowił na tę chwilę zignorować.- Mamy sprawdzić tylko, czy w pewnym opuszczonym budynku nie handlują jakimiś substancjami. Szef twierdzi, że może to nam w jakimś stopniu zagrażać, ale powiedział, że reszta informacji nie jest mi potrzebna.

-W takim razie zróbmy to szybko.- poprawił czarny płaszcz na swoich ramionach, i pewnym krokiem ruszył przed siebie.

***

-To tutaj.- odparł z przekonaniem młodszy chłopak, gdy stali przed budynkiem.- Mamy ograniczyć walkę jak tylko się da.

-Raczej to było skierowane do ciebie, nie wiadomo czy ci przypadkiem coś nie odbije i będę ci musiał ratować tyłek.- prychnął zrezygnowany.

W celu uniknięcia dalszej rozmowy weszli razem do budowli. Szli najostrożniej oraz najciszej jak tylko się dało, aby już na samym wstępie nie zostać zauważonym.

W momencie gdy oni zabrali się do zaglądania do różnych kartonów, aby znaleźć coś przydatnego, w Agencji panowała taka sama atmosfera jak zwykle. Brunet stwierdził, że to idealnym sposobem na nudę, jest poprzeszkadzanie okularnikowi. Blondyn oczywiście starał się ignorować to co robił jego wspólnik. Jednak słabo mu to szło, i w pewnym momencie wyrzucił go za drzwi. Naomi wraz z Tanizakim spoglądali na tą scenę z rozbawieniem, a Atsushi próbował właśnie zakodować co się właśnie stało, ale nie zagłebiając się w swoje rozmyślania, pobiegł zobaczyć czy z Osamu wszystko dobrze. Kyoka dyskutowała wraz z Ranpo na temat jakie słodycze ich zdaniem są tymi najlepszymi, a które nawet nie są warte próbowania. Ich decyzję bardzo często sprzeczały się, przez co robiła się mała kłótnia, ale kończyła się bardzo szybko i śmiali się z tego co działo się chwilę temu.

Szef Agencji popijał w swoim gabinecie kawę, a reszta pracowników wybrała się na spacer do sklepu.

***

Dwójka chłopaków nie znaleźli nic ciekawego, co nie było dla nich dużym zdziwieniem . Zostało jeszcze jedno pudło do sprawdzenia, za które postanowił się zabrać Nakahara, a Akutagawa w tym czasie zagłębił się do dalszej części budynku.

-Chyba coś mam!- krzyknął rudzielec, prawie, że leżący w pudle.- Jest tu kilka jakichś torebeczek i butelek!- sięgał już po swoje znalezisko, ale usłyszał za sobą kroki, więc przestał się chwilowo ruszać, co wyglądało komicznie.

-Zostaw to.- usłyszał zachrypnięty głos. Nakahara postanowił, że lepiej jest widzieć swojego przeciwinika i stanął na proste nogi.- Członek Portowej Mafii?- spojrzał na rudzielca, który wolał się póki co nie odzywać.- Czego tu szukasz?

-Nic ciekawego tu nie macie.- westchnął ciężko, wzruszając ramionami, co wyprowadzało drugiego mężczyznę z równowagi.- W zasadzie to co macie w tych buteleczkach?- zapytał sarkastycznie, a jego przeciwnik wystrzelił w jego stronę. Rudzielec uruchomił swoją zdolność i odbił od siebie pocisk.- Nieźle.- dopiero po chwili doszły do niego skutki używania jego zdolności i zaczął kasłać krwią.- Poczekaj, daj mi chwilę.

-Przestań sobie robić żarty i traktuj mnie poważnie.- prychnął zdenerowany.

-Racja, wybacz.- zasłonił sobie ręką usta, a po krótkiej chwili krew zaczęła mu lecieć z nosa.-To nie moja wina, nie patrz tak na mnie.- odpowiedział odsłaniając usta, i przecierając lecącą krew.-Dobra teraz na poważnie.

Mężczyzna spojrzał na niego tak jak na idiotę i podchodził do niego powolnym krokiem, trzymając pistolet wycelowany dokładnie w rudzielca.

-Nic ciekawego tu nie ma.- oznajmił spokojnie czarnowłosy, który zdążył przejrzeć już wszystkie zakamarki, tego miejsca.- Możemy stąd..- chciał dokończyć, ale w tym momencie zobaczył gościa oraz Nakaharę, który sobie co jakiś czas żartował z postawy mężczyzny.- Dobra, wyjaśni mi ktoś co tu się dzieje?

Podirytowany mężczyzna, który miał już dość słuchania rozmowy dwójki chłopaków, ponownie wystrzelił do rudzielca.

-Mógłbyś sobie zostawić te pociski.- prychnął, odbijając od siebie nabój.- Jestem pewien, że jeszcze ci się przydadzą, a ty wiedząc, co zrobie i tak je marnujesz.- powiedział całkiem poważnie, a zaraz po tym zrobiło mu się ciemno przed oczami.- Akutagawa, zajmij się tym.- po tych słowach zemdlał, zostawiając pozostałą dwójkę w zakłopotaniu.

-Udajmy, że nie wiem kim on jest i przejdźmy do czegoś innego.- oznajmił chłopak w czarnym płaszczu, na co drugi pokiwał głową.- Poddasz się teraz i powiesz mi wszystko co wiesz, albo będę zmuszony wykorzystać siłę.

-Sprzedajemy tu zwykłe narkotyki, nic ciekawego.- odpowiedział zrezygnowany, kierując broń ku podłodze.- Jeśli chcesz to możesz je sobie wziąść, ja rzucam tę robotę.- westchnął i rzucił broń chłopakowi.- Pamiętaj abyś wziął swojego rozgadanego chłoptasia.

-Tak łatwo się poddajesz? Nuda.- prychnął, podchodząc do pudła, przy którym leżał Nakahara.- Mało tego macie.

-W mieście, jak i poza miastem mamy kilka siedzib, gdzie jest tego więcej ale jak mówiłem są to zwykłe narkotyki.

-Dlaczego jesteś tutaj tylko ty?

-Większość uciekła, gdy dowiedziała się, że Portówka ma tutaj złożyć wizytę.- wzruszył ramionami.- A reszta popełniła samobójstwo, bojąc się późniejszych konsekwencji. A ja zostałem, aby zobaczyć czy Mafia jest tak silna jak o niej mówią, najwidoczniej się myliłem.

-Nie lekceważ nas ze względu na niego.- kopnął rudzielca, którego zadany cios nie obudził.- Ma trudne dni czy coś.- westchnął ciężko.- Może sobie już pan iść lub tu zostać, a ja się zwijam.- oznajmił i poszedł do wyjścia.

-A on?- usłyszał za sobą krzyk, przez co się cofnął.

-Racja, zapomniałbym.- chwycił za jego nogę i zaczął go ciągnąć.- Ah, ta pamięć.

————
Dobra ludziki mam nadzieję, że chociaż trochę udało mi się was rozbawić. Rozdział nie jest poważny, a miał być. Jednak całkowicie zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo kocham wciskać sarkastyczne momenty więc musicie mi to wybaczyć.

W następnym będzie poważniej, macie moje słowo XD

Możecie w komentarzach pisać swoje uwagi na temat rozdziału, bo to bardzo mi pomaga. No dobra, bo znowu się rozpisuję a i tak większość tego nie czyta-

Do zobaczenia w następnym rozdziale!

In his arms //soukoku// PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz