Rozdział V

285 19 10
                                    

-Kunikiida.- brunet wyszczerzył się patrząc na blondyna, nawet nie oczekując na odpowiedź.

-Od rana siedzi na laptopie i uzupełnia raporty, nic od niego dzisiaj nie wyciągniesz, Dazai.- odparł Ranpo, sięgając po paczkę z kolejnymi słodyczami.- Chyba że serio się postarasz, co ci się zapewne uda.- zaśmiał się i wygodniej rozsiadł na kanapie.

Brunet spojrzał na czarnowłosego z uśmiechem, i usiadł na krześle obok stanowiska okularnika.

-Więc co robisz?- zapytał spokojnie, z głupim uśmieszkiem.

-Uzupełniam twoje zaległe raporty.- warknął, patrząc na niego wyraźnie widocznie wściekłym wzrokiem.

-Czyli nic ciekawego.- machnął rękoma i udał się do wyjścia.- Tak wogóle to miło z twojej strony.- pomachał i wyszedł z pomieszczenia.

-Hej Atsushi.- powiedział całkiem przyjaźnie, patrząc na zestresowanego chłopaka.- Coś Ci się stało? Nie będę cię oszukiwać, wyglądasz okropnie.

-Dzięki za szczerość.- westchnął ciężko.-Byłem na patrolu aby zobaczyć czy wszystko w mieście jest spokojnie a przy okazji kupić potrzebne przybory dla Yosano.- po tych słowach wbił swój wzrok w podłogę.- Gdy wychodziłem już ze sklepu to zobaczyłem Akutagawę. Moja ciekawość wygrała, i no wyszło tak, że poszedłem za nim kawałek i wtedy zauważyłem, że ciągnie za sobą kogoś.

-Serio jest taki nieostrożny, że wlókł za sobą trupa?- popatrzył na niego z załamaniem. Nie tego się spodziewał po swoim byłym wychowanku.

-To nie był trup.- Nakajima zaśmiał się, ale po chwili się opanował i wrócił wzrokiem na Osamu.- Rzecz w tym, że to był pan Nakahara.

-Że co?- nie mogąc się dłużej powstrzymać od śmiechu, wybuchł a łzy cisnęły mu się do oczu.

-Nie zwrócili chyba na siebie dużej uwagi?- westchnął Kunikida, patrząc na Nakajimę.- Nie żeby mnie to jakoś obchodziło, ale potem ludzie będą nam zawracać głowę.

-Nie wydaję mi się.- mruknął szybko szarowłosy.- Szli raczej uliczkami bez żadnych ludzi więc nie zwracali na siebie uwagi.

-Dobrze wiedzieć.

Po kilkugodzinnym leżeniu w szpitalnym łóżku, Nakahara przetarł leniwie oczy i usiadł po turecku. Ziewnął, rozglądając się po pomieszczeniu w którym obecnie się znajdował. Od razu rozpoznał to miejsce, więc przestał jakoś zbytnio zwracać uwagę na obecną sytuację, a myślami odszedł do wydarzenia sprzed kilku godzin. Robił sobie żarty z przeciwnika, jednak dzięki tej "misji" przekonał się jak bardzo jego zdolność nie jest teraz przydatna. Nie mógł jednak powiedzieć temu szefowi, przynajmniej nie w obecnej chwili. Gdy wszystko wróci do normy, może o tym wspomnieć. Jeśli powiedziałby o tym teraz, na pewno nie byłby już żywy. Po co komu w Mafii pionek, który ma problemy ze swoją umiejętnością?

Z jego rozmyślań wybudził go głos zamykania drzwi. Spojrzał w tym kierunku i ujrzał swojego szefa.

-Widzę, że już się obudziłeś.- uśmiechnął się lekko.- Według słów Akutagawy moje przekonania okazały się prawdziwe. 

-Tak, szefie.- pochylił głowę w geście okazania szacunku.

-Omińmy formalności.- westchnął, a rudzielec podniósł głowę i wpatrywał się w niego.- Nie sądziłem, że to będzie dla ciebie, aż tak trudnym zadaniem. Jednorazowe użycie twojej zdolności wywołało u ciebie krwotok. Natomiast przy drugim użyciu zemdlałeś.- Nakahara przeraził się, nie spodziewał się, że te informacje dotrą do szefa. A przynajmniej nie tak szybko.- To nie była wymagająca misja więc masz naprawdę duże szczęście, bo mógłbyś być teraz martwy.- powiedział ze spokojem, patrząc co jakiś czas na reakcję Chuuyi.- Zostajesz tym razem przypisany do dokumentów na ten moment na stałe. Nie będziesz mógł uczestniczyć w żadnych misjach. 

-To była jednorazowa akcja, więcej się nie powtórzy.

-Nie mogę ryzykować.- westchnął, nie odrywając wzroku od rudzielca.- Jeśli złamiesz ten zakaz, poniesiesz bardzo surowe konsekwencje, zrozumiałeś?

-Zrozumiałem, szefie.- mruknął, ukrywając niezadowolenie.

-Twoim oddziałem również zajmie się ktoś inny, póki nie rozwiążesz problemu ze zdolnością.- złapał za klamkę, i spojrzał ostatni raz na chłopaka.- Nie masz prawa się temu sprzeciwić, ale to już wiesz.- dopowiedział i wyszedł z pomieszczenia.


----------------------------

Hej, hej! 

Dla osób, które czytają to już któryś raz to jak widzicie dokonałam zmiany co do poprzedniej wersji. Nie mam jakiegoś wybitnie zdolnego pomysłu na zakończenie, ale usunęłam trochę rzeczy, które uznałam za niepotrzebne i potem by tylko zalegały. 

Rozdziały nie mają za dużo słów, ale naprawdę nie chcę abyście czekali nie wiadomo ile. Oczywiście obiecuję postarać się pisać więcej słów, ale musicie mi dać troszkę więcej czasu a zauważycie zmianę! 

Dobrze, miłego dnia/wieczoru/nocy :D Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!

In his arms //soukoku// PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz