Rozdział VI

297 20 5
                                    

Poddenerwowany Nakahara odpiął od siebie różne kable oraz wyszedł z pomieszczenia. Informacja o tym, że ma zająć się dokumentami nie była dla niego jakaś ważna. Bardziej denerwowało go to, że jego oddział zostanie przekazany komuś innemu. Oczywiście wiedział, że nie dostanie go byle kto i nie ma o co się martwić. Jednak denerwowała go jego bezradność w sytuacji swoich podwładnych. Zostawił ich już wcześniej, a teraz znowu zostawia ich samych.

Szybkim krokiem kierował się do wyjścia z budynku. Na jego nieszczęście zatrzymał go czarnowłosy.

-Nie powinieneś jeszcze trochę odpocząć?- zapytał, raz patrząc na chłopaka, a raz na dokument, który trzymał.- Wiesz możesz ukrywać swoje problemy pod głupkowatą maską, ale na dobre ci to nie wyjdzie.- wzruszył ramionami i bez chwili namysłu ruszył przed siebie.

Nakahara nic nie odpowiadając, wreszcie wyszedł z budynku. Rozejrzał się kilkukrotnie i postanowił, że dobrym pomysłem, jest zawitanie do lokalu, w którym jeszcze niedawno był z Osamu. Nie żeby odrazu polubił przychodzić do tego baru, najzwyczajniej w świecie chciał zapić swoje myśli, lub z kimś porozmawiać.

Droga nie zajęła mu długo i już po krótkiej chwili znalazł się w środku budynka. Ruszył z niewielkim uśmiechem do krzesła przy ladzie.

-Jednak grafik nie okazał się dla ciebie taki zły co?- zaśmiał się, patrząc na Chuuyę.

-Wiesz nie zaszkodzi jak raz na jakiś czas tutaj przyjdę.- również się zaśmiał, ale po chwili spoważniał.- Mogę cię o coś zapytać?- popatrzył na mężczyznę z zawahaniem, jednak gdy drugi nie okazywał żadnej niechęci, przeszedł do tematu.- Nasza znajomość nie jest jakoś wybitnie na olbrzymim poziomie jednak tak bywa, i nie mam z kim o tym porozmawiać. - westchnął, postanawiając, że dobrym pomysłem będzie w tej chwili oparcie się o blat.- Nie wiem czy znasz się na zdolnościach, ale strzelam, że tak skoro ta gnida cię tutaj często zaszczycała obecnością.

-Nie jestem specjalistą w tej kwestii, ale możesz mówić dalej.- odłożył szklankę oraz ścierkę, i stanął naprzeciwko rudzielca.

-Więc ostatnio mam nie mały problem i ta zdolność mi trochę szwankuje.- prychnął, odwracając wzrok od mężczyzny.- Nie oczekuję od ciebie, że nagle znajdziesz na to sposób, ale może wiesz co się dzieje?- zapytał z nadzieją, wracając wzrokiem na drugiego.

-Może działa teraz na ciebie inna zdolność?- odpowiedział, drapiąc się po głowie.- Chociaż znałem takiego gościa, który miał podobną sytuację do twojej i w ostateczności nie stracił zdolności, ale krótko mówiąc, przez to miał nieprzyjemne skutki uboczne, o ile tak to mogę nazwać i chyba już lepiej byłoby stracić umiejętność.

-Istnieje opcja abyś ustawił mi spotkanie z tym gościem?- zapytał bez jakiegokolwiek zawahania.

-Niestety nie żyje od dwóch lat.- westchnął ciężko na samo wspomnienie.- Ale jestem pewien, że ktoś kto był z nim bardzo blisko, będzie ci chociaż częściowo mógł pomóc.

W czasie ich rozmowy, Osamu bawił się świetnie, irytując niemalże, wszystkie osoby w pomieszczeniu swoim śpiewem.

-Nie nadajesz się do śpiewu.- mruknęła fioletowłosa, zciągając słuchawki z uszu chłopaka.- Może jak lepiej poćwiczysz, to uda ci się nawet kogoś na to wyrwać.- zaśmiała się, i usiadła przy jednym z biurek.

-Dzięki za wsparcie.- prychnął, oraz podniósł się do siadu.

-Zresztą, twoje obowiązki nadal na ciebie czekają i nikt nie ma ochoty robić tego za ciebie.- odparła niska dziewczynka.- A napewno nie namówisz do tego Atsushiego jak zwykle.- zaśmiała się, ale jak zobaczyła urażony wzrok szarowłosego, odrazu spoważniała.

In his arms //soukoku// PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz