Rozdział II

448 29 4
                                    

Poranek Nakahary zaczął sie rozbudzeniem chłopaka, przez budzik. Obiecywał go wyłączyć, ale dla własnego spokoju wolał się budzić, tak jak wtedy gdy musiał zerwać się rankiem z łóżka i szybko znaleść się w gabinecie szefa, czekając na informację, na jaką misję musi się wybrać dzisiejszego dnia.

Niestety, tamte dni stały się dla Chuuyi zwykłym wspomnieniem, przynajmniej na obecny czas, gdy sytuacja z jego zdolnością się nie wyjaśni.

Sięgnął po komórkę, dokładnie wiedząc, że codziennie wieczorem odkłada ją na małą szafeczkę obok swojego biurka.

Tak jak się spodziewał, dostał tylko wiadomość od Ozaki, że zamierza się dzisiaj u niego zjawić aby zabrać sprawdzone dokumenty i dać rudzielcowi nowe.

Westchnął i odłożył komórkę.

Wstał, i wziął z szafy swoje służbowe ciuchy, w którym czuł się najwygodniej. Miał bardzo dużo „kopii" wersji swojego służbowego wdzianka, ze względu na to, że na misjach zawsze się coś z nimi działo. W razie czego, i tak może dostać w każdej chwili nowe „kopie".

Ubrał się, i chwycił za ciuchy, które po wczorajszym zdarzeniu, nie zdążyły wyschnąć i wrzucił je do pralki.

Wykonał swoją rutynę oraz nadal zmęczonym krokiem, znalazł się w kuchni przygotowując sobie na szybko jakiekolwiek śniadanie.

Gdy zjadł już swoje przepyszne śniadanie, jakim były płatki z mlekiem i wyszedł z mieszkania.

Do czasu przyjścia Ozaki miał jeszcze dosyć dużo, bo wiedział, że kobieta jest zapracowana i przyjdzie dać mu dokumenty wtedy kiedy skończy pracę.

Skierował sie do tego samego parku co wczoraj. Tym razem specjalnie. Usiadł ponownie na tą samą ławeczkę i wpatrywał się w rzekę przed nim i rozmyślał, nad powodem problemu jego zdolności.

-Cześć Chuuya.- uśmiechnął się brunet, gdy zauważył dobrze znanego mu rudzielca. Bez oczekiwania na odpowiedź, której nawet się nie spodziewał, przysiadł się do niego.- Wczoraj miałem nadzieję, że uda mi się uniknąć opieprzu od Kunikidy ale i tak dostałem bardzo długi i męczący wykład, o tym, że nie powinienem się szwedać po mieście, gdy nie mam skończonej roboty.- westchnął ciężko.- Wydaje mi się, że zrobił to specjalnie. Znaczy specjalnie na mnie czekał, wyglądał na zmęczonego, jakby stał tam z kilka godzin.- spojrzał na twarz Nakahary, która była myślami skupiona gdzieś indziej, ale Osamu się tym nie przejął i zaczął dalej mówić.- Odrazu gdy go zobaczyłem, spytałem się go, czy nie lepiej zrobiłoby mu to, jakby się przespał a nie na mnie czekał, a on zdenerwowany zrobił mi wykład, jak głupi jestem. Ale wiesz co, Chuu?- w chwili gdy Nakahara nie uważał, brunet mógł użyć tego zwrotu bez obawy, że dostanie. Gdy nie usłyszał odpowiedzi na ksywkę, uśmiechnął się.- I tak tego nie żałuję, przy okazji dzięki temu, miałem okazję aby Cię spotkać.

-Mówiłeś coś?- zwrócił głowę ku brunetowi, wracając tym również do tego, co działo się wokół niego.- Nie rozumiem dlaczego się tak szczerzysz, ale przestań. Twój uśmiech jest obrzydliwy.

-Dzięki.- odpowiedział, nie przestając się uśmiechać.- Nie powodzi Ci się w Mafii?

-Dlaczego pytasz?

-Z tego co wiem, misję zaczynają się bardzo wcześnie, i nie miałbyś czasu, aby przesiadywać spokojnie w parku.

-Nie powinieneś się wtrącać w moje życie, gnido.- prychnął.- Ale powiem Ci tylko dlatego, aby skrócić jak najszybciej naszą rozmowę. Aktualnie zajmuje się przeglądaniem papierów, nic ciekawego.

-Twoje ulubione zajęcie, co?- zażartował, dobrze wiedząc, że niziołkowi papierkowa robota nie sprzyja i tylko go zanudza.

-Zajmij się swoją pracą w Agencji.

-Chciałbym Cię jutro zaprosić do baru.- odparł spokojnie.- W ramach podziękowań za uratowanie mi życia. To tylko oficjalna wersja.- drugi chłopak spojrzał na niego zmieszanym wzrokiem, ale na tę chwilę uznał, że nieodzywanie się jest całkiem dobrym pomysłem.- Tak naprawdę to nie mam z kim iść, a po jakimś czasie samemu robi się nudno.

-Zgadzam się tylko dlatego, że jutro nie mam nic ciekawszego do robienia.- mruknął, sam
nie dowierzając, że się zgodził. Tak, nie miał nic ciekawego do robienia, ale przecież mógł skłamać, że jest bardzo zajęty i nie może, ale serce podpowiadało mu, że jest to prześwietny pomysł, i z niechęcią zgodził się.

-Spotkajmy się więc o tej samej porze w tym samym miejscu co teraz.- uśmiechnął się lekko, i wstał z ławeczki.- Do zobaczenie, Chuu.- pomachał mu na odchodne i poszedł w znanym dla siebie kierunku.

-Miałeś mnie tak nie nazywać, gnido!- krzyknął, ale brunet zdawał sobie z tego nic nie zrobić. Rudzielec zmarnowany powyzywał Osamu w myślach oraz skierował się w przeciwnym kierunku co drugi chłopak.

———-
Data poprawy rozdziału: 25.11.21
Hej, hej!
Dwa rozdziały poprawione w krótkim odstępie czasowym od siebie i na jeden dzień powinny wam póki co starczeć, nie zamierzam się rozleniwiać i dzisiaj pewnie jeszcze obmyślę co mogę zrobić aby was zbytnio nie zanudzić w nowszych rozdziałach, ale niestety nie podpasuję wszystkim bo to raczej niemożliwe. Dobrze, bo zaczynam za bardzo się rozpisywać, a moje palce niemiłosiernie bolą. Do zobaczenia w kolejnym!

In his arms //soukoku// PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz