Prolog

296 9 12
                                    

❤️❤️❤️ Książka dedykowana dla Thomas_zre_herbate. Mam nadzieję, że ci się spodoba, bo to mój pierwszy fanfik z Måneskin 😉 ❤️❤️❤️

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Słuchawki - są. Portfel - jest.
Walizka - jest. Dobra, mam wszystko, mogę wychodzić. Zeszłam po schodach na parter, gdzie pożegnałam się z moją mamą oraz młodszymi siostrami.

- Będę za wami tęskniła...

Powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. O nie, tylko nie teraz...

- My za tobą też. Szczęśliwej i bezpiecznej podróży! A i zadzwoń jak będziesz na miejscu.

Powiedziała moja mama, która również stała poważna i patrzyła na mnie.
Czuję, że się cieszy, że wyjeżdżam. W końcu o jedną głowę mniej do wyżywienia. Weronika, moja trzynastoletnia siostra również była zadowolona z mojego wyjazdu. Doprowadziła do tego, do czego chciała, więc teraz nie musi się niczym przejmować.

Na koniec przytuliłam jeszcze płaczącą Kingę - słodką, ale również dokuczną pięciolatkę, która siły ma jak nie jeden dorosły. Na Weronikę nawet nie spojrzałam, po prostu chwyciłam walizkę w dłoń i opuściłam mieszkanie. Udałam się na najbliższy przystanek autobusowy, gdzie czekałam dziesięć minut na przyjazd odpowiedniego autobusu. Odcisnęłam bilet miesięczny, a następnie zajęłam jedno z wolnych miejsc na tyle pojazdu.

Moim punktem "przejażdżki" był dworzec autobusowy. Gdy już tam dojechaliśmy, szybko wysiadłam z pojazdu i udałam się do hali, gdzie wykupiłam bilet na autobus do Warszawy, który ma zawieźć pasażerów na lotnisko. Musiałam na niego czekać z dobrą godzinę, dlatego też zabrałam się za czytanie jednej z kupionych wczoraj książek. Książka była tak ciekawa i wciągająca, że czas bardzo szybko mi zleciał. Nim się obejrzałam a wielki, złoty autokar z czerwonymi napisami "FlixBus Polska sp. z o.o." już tu był. Wsadziłam walizkę do odpowiedniego miejsca do tego przeznaczonego, a następnie jako jedna z  pierwszych pasażerów zajęłam miejsce na samym tyle. Do uszu włożyłam słuchawki i włączyłam moją ulubioną playlistę na telefonie. Dodatkowo zabrałam się za dalsze czytanie mojej niesamowitej książki.
Dziwnym trafem lecące w telefonie piosenki pasowały do rozdziałów w książce.

I w ten sposób minęły mi cztery godziny drogi. Wysiadłam na parkingu lotniska i zabrałam swoją walizkę, po czym szybko udałam się na odprawę.

Najpierw sprawdziłam na tablicy odlotów
numerem stanowiska Check-in lotu oraz bagażu, przygotowałam bilet oraz bilet osobisty, bo jak się okazało, ktoś mi zawinął paszport, a osoba która to zrobiła uciekła z lotniska i ochroniarze nie zdążyli tego gościa zatrzymać, więc inny ochroniarz powiedział, że w tym przypadku sam dowód osobisty wystarczy. Na tych lotniskach to naprawdę trzeba uważać...
Potem nadałam bagaż przy odpowiednim stanowisku i udałam się do stanowiska kontroli bezpieczeństwa. Bagaż podręczny wyłożyłam na taśmie do skanowania.
Na szczęście nie miałam żadnych leków i jedzenia dla dzieci (gdyż jestem za młoda na posiadanie dzieci), dzięki czemu nie musiałam rozdzielać moich rzeczy.
Do koszyka włożyłam wszystkie metalowe rzeczy, jakie miałam i przeszłam przez bramkę. Nic nie zapikało, więc mogłam przejść dalej. Po przejściu kontroli zabrałam swoje rzeczy, bagaż oraz dokumenty, a następnie udałam się do hali odlotów. To właśnie tutaj mogłam kupić jedzenie i napoje, które mogłam ze sobą zabrać na pokład samolotu i pomimo tego, że ceny w tego typu miejscach są kosmicznie wysokie, to jednak pokusiłam się na zakup kilku przekąsek. Przed wejściem na pokład musiałam okaz kartę pokładową, dzięki czemu zostałam skierowana do autobusu czekającego na płycie lotniska, który zawiózł mnie i innych pasażerów do samolotu. Po wejściu do maszyny musiałam zająć miejsce, które zostało mi wyznaczone. Na początku miałam problem z jego odnalezieniem, ale obsługa mi w tym pomogła. Jeden z pilotów, który musiał jeszcze coś sprawdzić pomógł mi również włożyć bagaż na siatkę nad siedzeniami, gdyż jestem dość niskim skrzatem, który nie potrafi sobie poradzić z tak głupią rzeczą. Ehhh, a mówią, że kobiety o 168 cm wzrostu są wysokie...

- Dziękuję panu bardzo...

Powiedziałam zawstydzona, posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech, który nieznajomy odwzajemnił. Był przystojny.
Czarne, krótko obcięte włosy, śniada karnacja, brązowe niczym gorzka czekolada oczy... Mój typ. Serio.

- Nie ma za co.

Powiedział. Miał przyjemną barwę głosu, a jego akcent wskazywał na to, że owy mężczyzna jest Włochem.

Usiadłam na odpowiednim miejscu i wyciągnęłam swój telefon. Na szybko zrobiłam sobie zdjęcie, które dodałam na swoje social media, a następnie ustawiłam tryb samolotowy i włożyłam słuchawki do uszu i rozpływałam się w przyjemnych dźwiękach mojej ulubionej muzyki.
Po trzydziestu minutach samolot wreszcie zaczął ruszać. Najpierw dokładnie wyjechał z placu, omijając pozostałe samoloty, a następnie wjechał na pas startowy. Z każdą sekundą samolot zwiększał swoją prędkość, a następnie zaczął wzbijać się do góry. To uczucie było niesamowite. Moje serce przyśpieszyło swoje bicie, a ekscytacja jaką odczuwałam z każdą chwilą wzrastała. Po kilku chwilach już byliśmy w górze. Widoki nocnych miast nocą były wspaniałe.
Lot trwał dwie i pół godziny, a ja się cieszyłam, bo właśnie zamknęłam stary rozdział w moim życiu i zaczynam nowy spełniając swoje marzenia. Zaczynam swoje życie od nowa w pięknej stolicy Włoch.





Ti Amo, Principessa || Thomas Raggi (Måneskin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz