Rozdział 1

198 11 13
                                    

❤️❤️❤️ Rozdział dedykowany dla Thomas_zre_herbate. A jednak jeszcze dzisiaj dodaję rozdział pierwszy 😄 ❤️❤️❤️

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Drodzy pasażerowie. Powoli zbliżamy się do końca lotu. Prosimy o zapięcie pasów.
Za chwilę rozpoczniemy lądowanie.

Powiedział przez mikrofon jeden z pilotów.
Poznałam ten głos. Należał on do tego bruneta, który pomógł mi położyć na siatce moją walizkę. Wykonałam polecenie i zapięłam się w pasy. Po chwili nad moją głową na takiej jakby płytce zapaliła się kontrolka przypominająca o zapięciu pasów, która migała obok głośnika.

Po krótkiej chwili samolot przechylił się i zaczęliśmy lądować. Znowu to przyjemne uczucie... Po kilku dłuższych chwilach wylądowaliśmy na pasie startowym, a samolot z każdą sekundą zmniejszał prędkość. Zjeżdżaliśmy na plac startowy, a głos tym razem zabrała stewardessa.

- Dziękujemy państwu za wybranie naszej linii Ryain Air. Lot właśnie dobiegł końca.
Ze względu na brak jakich kolwiek przeszkód, mogą państwo bezpiecznie opuścić samolot.

Po chwili ludzie zaczęli wyciągać swoje walizki i opuszczać maszynę. Ja poczekałam aż najgorszy tłum przejdzie, abym mogła sama zająć się swoim bagażem. Kiedy wszyscy z tyłu opuścili swoje miejsca, ja stanęłam przed swoim siedzeniem i zaczęłam skakać, próbując dosięgnąć swojej walizki. Nie udało się. Spróbowałam jeszcze kilka razy, dopóki nie usłyszałam cichego chichotu za sobą. Odwróciłam się zdezorientowana i zarumieniłam się widząc tego samego pilota, co wcześniej. Mężczyzna przeprosił mnie, niemo pokazując, abym się odsunęła, a następnie zdjął mój bagaż.

- Grazie...

Powiedziałam nawet nie zastanawiając się nad tym co mówię. Mężczyzna uśmiechnął się lekko.

- Non c'è di che* Zapraszamy ponownie.

Powiedział, a następnie wrócił do pokoju pilotów, a ja z wielkim bananem na twarzy oraz zarumienionymi policzkami opuściłam samolot i poszłam na odprawę na włoskim lotnisku.

********************

Kiedy przeszłam przez cały szereg zadań związanych z odprawą wreszcie mogłam pomyśleć na spokojnie o dalszych krokach postępowania, jakie na mnie czekały.
W pierwszej kolejności musiałam zadzwonić do mamy, aby poinformować ją o bezpiecznym dotarciu na miejsce. Nawet jeśli ostatnio nie mam z moją mamą najlepszych relacji tak jak kiedyś, to i tak jesteśmy ze sobą blisko, wspieramy się oraz niepokoimy o siebie nawzajem. Poza tym to jest moja mama i zapewne nie zmrużyła oka czekając na telefon ode mnie.
Postawiłam bagaż na ziemi i wykręciłam numer do mamy. Kobieta odebrała po trzech sygnałach.

- Halo?

- Buongiorno*. Tutaj włoska policja. Chcielibyśmy poinformować panią, że pani córka bezpiecznie dotarła na miejsce.

Powiedziałam żartobliwie z mocno przesadzonym włoskim akcentem. Przesadzonym, ponieważ tak naprawdę włoski akcent jest taki sam jak nasz.

- Nie wydurniaj się.

Powiedziała moja mama poważnie jak krwotok z nosa. Ocho, ktoś tu jest nie w humorze...

- Jak podróż?

Zapytała moja rodzicielka po chwili ciszy.

- Dobrze. Nie wiedziałam, że lot samolotem jest taki fajny! Ale wracając, cały lot trwał dwie i pół godziny i nie było żadnych problemów technicznych, turbulencji, ani niczego takiego. Właśnie jestem na lotnisku w Rzymie i przeszłam przez całą odprawę.
Teraz tylko zamówię taksówkę i pojadę do jakiegoś hotelu.

Powiedziałam, na co mama odparła tylko "w porządku". Rozumiałam doskonale, że była zaskoczona moimi słowami, gdyż nie mówiłam jej nic o wyjeździe do Włoch. Wszystko co związane było z wyjazdem ukrywałam przed nią.
Uznałam, że skoro mam się wyprowadzić z domu i usamodzielnić się, to nie muszę się jej ze wszystkiego spowiadać, a o wyjeździe za granicę powiem jej, jak już będę na miejscu. I tak też uczyniłam w tej chwili.

- A ty spałaś choć trochę?

Zapytałam troskliwie, na co zaprzeczyła. Puściłam walizkę i zaczęłam krążyć w kółko po lotnisku tłumacząc mojej rodzicielce, że wszystko jest okej i o nic nie musi się martwić. Tak się zajęłam rozmową, że nie zauważyłam mężczyzny, który stanął obok mojej walizki, ze swoją, która była niemal identyczna. Młody mężczyzna również rozmawiał przez telefon, więc zapewne nie zauważył tej mojej. A ja jak gdyby nigdy nic dalej rozmawiałam sobie z mamą stojąc tyłem do niego. Kiedy zakończyłam połączenie życząc mamie spokojnej nocy, zabrałam pierwszą lepszą walizkę i wyszłam z lotniska.

Będąc na zewnątrz pospacerowałam chwilę ciesząc się piękną, lecz nawet w nocy upalną pogodą, po czym zauważyłam dwoje młodych ludzi, którzy siedzieli za mną w samolocie. Na moje szczęście byli to Polacy, dlatego też mogłam z nimi porozmawiać na temat szczegółów miasta, gdyż oboje pracują tutaj od kilku lat.
Para zaproponowała mi podwózkę, na co oczywiście się zgodziłam.

Magda i Artur - bo tak się nazywali zawieźli mnie pod cztero-gwiazdkowy hotel z bardzo dobrą opinią i pożegnawszy się ze mną pojechali w swoją stronę. Zostawili mi również ich numery telefonów, abym w razie czego mogła do nich zadzwonić. Weszłam do hotelu, gdzie się zarejestrowałam wcześniej i po otrzymaniu kluczy do mojego tymczasowego pokoju, padłam na wielkie, dwuosobowe łóżko, które było tak wygodne, że nie chciało mi się z niego podnosić, ale musiałam jeszcze iść do łazienki się wykąpać i zmyć makijaż.
Wzięłam walizkę do ręki i zaczęłam ją otwierać. Już się szykowałam do zabrania wszystkich potrzebnych rzeczy, kiedy zobaczyłam męskie rzeczy. Zamurowało mnie. Czy to jakiś głupi żart?
Przez chwilę wróciłam myślami na lotnisko i przypomniałam sobie rozmowę z mamą oraz to, że wzięłam pierwszą lepszą walizkę. A to oznacza, że pomyliłam walizki.

No to dupa.

Wiedziałam, że to nie ładnie grzebać w cudzych rzeczach, jednak postanowiłam poszukać czegoś, co mogłoby mi przybliżyć informacje na temat właściciela walizki, abym mogła mu ją oddać.

Na moje szczęście natrafiłam na dziennik i jakieś papiery. Najprawdopodobniej były to dokumenty. Jak się okazało, owa walizka należała do niejakiego Thomasa Raggi. W dzienniku tym podany był numer telefonu mężczyzny, dlatego też nie czekając ani chwili, wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam pod wybrany numer.
Na odebranie połączenia nie musiałam czekać długo.

- Pronto?*

Kurde, to Włoch! A co jeśli on nie zna angielskiego? No cóż warto spróbować.

- Przepraszam, ale przypadkowo na lotnisku zabrałam pana walizkę, a pan ma moją...

Powiedziałam i przez chwilę nastała niezręczna cisza.

- Rozumiem. Jak się pani nazywa i gdzie się pani obecnie znajduje?

Zapytał mężczyzna również po angielsku.

- Nazywam się Nadia Wasilewska i obecnie przebywam w Hotel Della Conciliazione.

Powiedziałam, czekając na odpowiedź mężczyzny.

- Dobrze. Będę za dwadzieścia minut.

Odparł mężczyzna i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.

Co za burak... Jednak punktualności nie można mu odmówić. Po dwudziestu minutach już usłyszałam pukanie do drzwi. Ale chwila, skąd on zna numer mojego pokoju??? Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się młody, przystojny mężczyzna.

- Witaj. Oto twoja walizka.

Powiedział. Już chciałam wziąć swoją walizkę i oddać mu tą moją, jednak mężczyzna bezczelnie wparował mi z impetem do pokoju.

Coś czuję, że to będzie trudna rozmowa...


Ti Amo, Principessa || Thomas Raggi (Måneskin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz