Rozdział 4

186 10 18
                                    

❤️❤️❤️ Uwaga, ten rozdział jest poważniejszy. Dedykacja dla Thomas_zre_herbate ❤️❤️❤️

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hotel opuściłam z prędkością światła.
Byłam w doskonałym humorze i pierwszy raz od kilku lat zaczęłam cieszyć się życiem i każdą chwilą, którą tutaj spędzam. No dobra, prawie każdą. Nieważne, to nie jest czas ani miejsce na zamartwianie się tym błaznem. Ogólnie mówiąc, byłam szczęśliwa.

Przechadzałam się tak po mieście, starając się iść cały czas prosto, aby się nie zgubić, ponieważ często mi się to zdarza w miejscach, w których jestem po raz pierwszy lub drugi. Rozkoszowałam się piękną pogodą, jednocześnie próbując się przyzwyczaić do tych nielitościwych upałów. Ta duchota potrafi być dobijająca, zwłaszcza dla osób, które nie są przyzwyczajone do takiego klimatu.

Moim pierwszym punktem przechadzki był najbliższy supermarket, w którym kupiłam zchłodzoną Pepsi, lody typu koktajlowe oraz inne przekąski i słodycze. No i oczywiście mleko kokosowe, które było moim must have na liście zakupów.
Po zapłaceniu za zakupy opuściłam sklep, a następnie udałam się dalej przed siebie.

Po około godzinie dotarłam nad rzękę Tyber. Wpatrywałam się w taflę wody rozmyślając, o wszystkim, co mnie w życiu spotkało. Do głowy napływały mi wspomnienia z całego mojego życia, zarówno te dobre jak i złe. To wszystko ukształtowało mój charakter. To dzięki tym wszystkim chwilom jestem taka, jaką jestem i tym kim jestem. To właśnie one sprawiły, że dostrzegłam, że jestem niesamowicie silną i twardą dziewczyną, która zawsze walczy do końca, nawet, jeśli nie zawsze mam do tego siły. Z mojej czarnej torebki wyjęłam zeszyt, w którym zapisywałam wszystkie moje myśli, które przychodziły mi do głowy. To właśnie z nich później układałam piosenki, których świat nigdy nie pozna.

Apro gli occhi, lo stesso vuoto intorno a me. Gli errori del passato
ci hanno allontanato gli uni dagli altri.
Cerco di tornare indietro nel tempo
e sistemare tutto ciò che non andava in noi. Vorrei prenderti per mano e ricominciare tutto da capo.

La pioggia lava via le lacrime
che scorrono e il tempo guarisce
tutte le ferite.
Non c'è stato nessun aiuto per noi,
ma cerco comunque di catturare tutti i momenti che abbiamo condiviso,
anche se solo per poco tempo.
Tienimi tra le tue braccia
e ti prometto che tutte le nostre preoccupazioni scompariranno.
Prendimi per mano e ricominciamo.

Dall'inizio. *

Była to piosenka, przy której wzruszałam się za każdym razem gdy ją śpiewałam. Napisałam ją po śmierci samobójczej mojej najlepszej przyjaciółki Emilii. Z Emilią znałyśmy się od dziecka. Mieszkałyśmy kilka domów dalej. Nasi rodzice często się odwiedzali i zabierali nas ze sobą, abyśmy i my od dziecka kształtowały i rozwijały naszą przyjaźń. Oczywiście od razu się zaprzyjaźniłyśmy i dochodziło do tego, że gdy któraś z nas musiała już wracać do domu, to krzyczałyśmy i płakałyśmy, nie chcąc się rozdzielać. Wtedy zawsze było tak, że za zgodą obu rodzin zostawałyśmy na noc na przynajmniej jedną noc. 
Podobnie było gdy podrosłyśmy. Wtedy też spotykałyśmy się codziennie i często u siebie nocowałyśmy. Nawet potrafiłyśmy się wymykać z domu przez okno, aby u siebie nocować. Zawsze byłyśmy ze sobą blisko, a z roku na rok nasze relacje coraz bardziej się zacieśniały. Gdy miałyśmy po szesnaście lat, wszystko pozwalałyśmy sobie na więcej i robiłyśmy rzeczy, jakich wcześniej nie robiłyśmy. Mazanie graffiti na ścianach wieczorami i uciekanie przed policją, jazda po całym osiedlu w wózku sklepowym, który ktoś wyniósł ze sklepu były czymś.niesamowitym. To był  również ten czas, gdy zaczynałyśmy lepiej poznawać same siebie. Odkryłam wtedy, że jestem biseksualna, bowiem podobały mi się zarówno dziewczyny jak i chłopaki.
Emilia z kolei była lesbijką. Mimo wszystko pozostawało to naszą tajemnicą.
Nasze życie zdawało się być idealne.
Wszystko jednak zaczęło się psuć z miesiąca na miesiąc. Emilia stała się zamknięta w sobie, była coraz bardziej zmęczona i smutna. Nic ją nie cieszyło. Martwiłam się o nią. Jednak to był dopiero początek. Z czasem zaczęły wychodzić na jaw powody problemów Emilki. Wszystko zaczęło się od tego, gdy ojciec szatynki stracił pracę. Mężczyzna popadł w alkoholizm, przez co zaczęło dochodzić do przemocy domowej. Marek - bo tak miał na imię - zaczął znęcać się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną Beatą, a potem nad Emilką i jej rodzeństwem, którzy stali w obronie ich rodzicielki. Po jakimś czasie mężczyzna został aresztowany. Okazało się, że oprócz  alkoholu, mężczyzna zażywał również narkotyki i dopalacze. Wyszły na jaw również liczne romanse Marka. Oczywiście to wszystko przyczyniło się do rozwodu rodziców Emilii. Wydarzenia te mocno wpłynęły na psychikę mojej przyjaciółki.
Dziewczyna popadła w depresję i schizofrenię. Ciągle była smutna i widziała rzeczy, których w rzeczywistości nie było.
Pomimo częstych wizyt u psychiatry i psychologa oraz środków uspokajających i antydepresyjnych, stan dziewczyny stale się pogarszał. Doszło nawet do tego, że widziała osoby, którzy kazali jej mnie zabić.
Dziewczyna się bała. Cały czas zdawało jej się, że to wszystko dzieje się naprawdę, przez co nie wytrzymała nerwowo.
Pewnego dnia, przyszłam do niej. Poszłyśmy razem na miasto. Najpierw do kina, potem do pizzerii, a na koniec na długi spacer. Spotkanie było świetne. Nawet Emilia się uśmiechała i śmiała. Miałam nadzieję, że to wszystko idzie w dobrą stronę, że dziewczyna pokonuje choroby. Niestety jednak było inaczej. Następnego dnia obudziły mnie odgłosy kogutów policyjnych i karetki. Zaniepokojona wyszłam z domu i dostrzegłam, że wszyscy się zatrzymali pod domem Emi. Zapłakana i rozstrzęsiona pani Beata wyjaśniała coś funkcjonariuszom policji. Od razu do niej podbiegłam pytając, co się stało. Kobieta jedynie pokiwała głową i przytuliła mnie, a jej płacz nasilił się. Objęłam kobietę mocno, a po chwili ratownicy wynieśli na noszach zasłoniętą złotą folią postać.

- Błagam! Pozwólcie mi ją ostatni raz zobaczyć!

Zawołała pani Beata, a w moich oczach zebrały się łzy. Ratownicy niechętnie zgodzili się. Po odkryciu folii, moim oczom ukazało się wychudzone i posiniaczone ciało, pełne ran po licznych samookaleczeniach. Niestety od dnia poprzedniego doszły nowe. Ciewczyna miała na sobie obcisłe ubrania, które poprzedniego wieczoru miała na naszym spotkaniu, rozmazany makijaż oraz tą samą biżuterię. To co jednak najbardziej rzuciło mi się w oczy, to jej poderżnięte od noża gardło. W tamtym momencie coś we mnie pękło i ja również się popłakałam.

- Emilko, kochanie... Dlaczego...?

Wyszeptałam i patrzyłam jak ponownie zasłonięte ciało dziewczyny zostanie wniesione do karetki, która odjechała bez sygnału. Została tylko policja, która musiała zabezpieczyć miejsce śmierci oraz wszystkie rzeczy nastolatki. Pani Beata, włożyła mi do ręki białą kartkę.

- To do ciebie.

Powiedziała, a ja zaczęłam ją czytać. Był to list pożegnalny, w którym szatynka wyjaśniła, że choroby się nasilały, przez co nie mogła normalnie funkcjonować. Opowiedziała o ojcu, oraz widzianych przez nią mężczyznach, którzy namawiali ją do zabicia mnie oraz wszystkich z jej otoczenia, przyjaciół, rodziców, sąsiadów... Wszystkich. Dziewczyna nie potrafiła sobie z tym wszystkim poradzić. Mało tego, gdy na jaw wyszły choroby dziewczyny oraz jej orientacja seksualna, została ona obiektem drwin i hejtu. Każdego dnia dostawała setki wiadomości z groźbami i życzeniami śmierci. No i faktycznie, psychika jej siadła i popełniła samobójstwo w wieku szesnastu lat. Po tych wydarzeniach pani Beata, nie potrafiła wytrzymać w ich własnym domu, mając świadomość, co się stało, przez co wyjechała za granicę, a gdzie przebywa, tego nie wie nikt. Wiem tylko tyle, że razem z moimi rodzicami dalej utrzymują kontakt.
Na mnie też to wszystko mocno wpłynęło. Mój stan zdrowia również zaczął się pogarszać. Nie jadłam niczego całymi dniami, przez co popadłam w anoreksję, nie spałam po nocach, przestałam być szczęśliwa. Zamknęłam się w sobie i nie chciałam z nikim rozmawiać. Ja również chciałam popełnić samobójstwo, aby dołączyć do Emilii, ale rodzice w porę mnie przed tym powstrzymali. My również się przeprowadziliśmy.  Z tym, że my zmieniliśmy jedynie miejscowość. Zostaliśmy w Polsce. Pomimo upływu czasu ja dalej pozostałam taka, jak po śmierci mojej przyjaciółki. Zamknięta w sobie, wulgarna, czasem nawet agresywna.
Mimo wszystko gdzieś tam w głębi serca dalej siedzi we mnie moje prawdziwe ja, czyli szalona, dziecinna oraz oraz pozytywnie walnięta dziewczyna tętniąca życiem i pozytywną energią.

Spojrzałam na niebo i cicho zaśpiewałam piosenkę, którą miałam w rękach. Tekst znałam na pamięć, więc nawet nie zaglądałam do zeszytu. W moim śpiewie okazałam wszystkie swoje emocje. Piosenka była w rockowym stylu, czyli typowo przystosowana do Emilki, gdyż niebieskooka uwielbiała rock i pop.
Zresztą tak samo jak ja.

- Piękna piosenka. Twoja?

Usłyszałam za sobą znajomy, męski głos. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam go stojącego za mną. Thomas. Wpatrywał się we mnie uważnie przez kilka sekund.
Cholera! Co on tu robi?!

___________________________________________

*Tłumaczenie*

Otwieram oczy, wokół mnie ta sama pustka. Błędy przeszłości oddaliły nas od siebie. Staram się cofnąć w czasie i naprawić wszystko, co było z nami nie tak. Chciałabym wziąć cię za rękę i zacząć wszystko od nowa.

Deszcz zmywa płynące łzy, a czas leczy wszystkie rany. Nie było dla nas pomocy, ale wciąż staram się uchwycić wszystkie wspólne chwile, nawet jeśli tylko na krótki czas. Trzymaj mnie w swoich ramionach, a obiecuję, że wszystkie nasze zmartwienia znikną. Weź mnie za rękę i zacznijmy od nowa.

Od początku.

//Frahment tekstu jednej z moich własnych piosenek.

Ti Amo, Principessa || Thomas Raggi (Måneskin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz