Rozdział 4

155 15 4
                                    


-Banda Skurwieli!- krzyczała Kate stojąc na środku autobusu z przyłożonym lodem do twarzy.

-Tak!- odkrzyknął jej tłum uczniów.

-Myślą, że mogą sobie na wszystko pozwalać?- 

-Nie!- Deena i Sam siedziały znudzone tym całym zamieszaniem wpatrując się w okno.

-Rozwalają nam wszystko, a potem spokojnie rozchodzą się po swoich willach depcząc po nas jak po gównie!- rykneła Kate

-Nie!- krzyczał rozwścieczony tłum. Madie zastanawiała się kto jest kierowcą, że tak bardzo ma wywalone na to co się dzieje w autobusie.

-A my nie jesteśmy gównem!- 

-Nie!- Madison zauważyła, że Mike pokrzykuje razem ze wszystkimi. 

-Jeszcze im dzisaj pokażemy!- kontynnuowała Kate.

-Tak!-

-Co zrobimy?!- krzyknął Simon.

-Pozabijamy tych lizusowatych dupków!- powiedziała Kate podchodząc do Simon'a. Deena prychneła wciąż gapiąc się w okno.

-TAK!- krzyknął tłum. Po chwili wszyscy zaczeli wykrzykiwać imię Kate. Jakby to, właśnie dzięki niej Shadyside wygrało mecz. Tymczasem Madie i Deena, ktore siedziały na samym końcu autobusu odwróciły głowy słysząc klakson samochodu. Madie podeszła do szyby, a Deena staneła obok niej. Po chwili Deena ujrzała za kierownicą kogoś, kto miał na sobie maskę mordercy Rayan'a Tozera. Kolejny typ wychylił się z auta i zaczął rzucać w autobus szklanymi butelkami z zawartością. Madison aż odskoczyła i krzykneła.

-Ej, chodźcie tu!- Kate, Simon i Mike podeszli do nich. Wpatrując się w auto.

-Dupki z Sunnyvale.- mrukneła Deena. Kolejne butelki lądowały na tylnej szybie autobusu.

-No chyba sobie robią jaja- wycedziła Kate przez zęby.

-Hej, czy to nie...-zaczął Simon. Kiedy samochód podjechał na tyle blisko, że światła autobusu oświetliły wnętrze samochodu.

-Sam -mrukneła Madie, patrząc na Deene niepewnie. Deena odsuneła się w bok sięgając po coś zo było za nią. Tymczasem Simon ściągnął z siebie to co miał na sobie, oprócz koszulki i odwrócił się do uczniów z Sunnyvale tyłem pokazując im tyłek.

-Sunnyvale jest do dupy!- krzyknął Mike, tak żeby to usłyszeli. Szyba była już na tyle rozbita, że z pewnością to usłyszeli. Jednak chwilę potem Peter w masce, który siedział za kierownicą przyśpieszył gwałtownie uderzając w tył autobusu.

-Peter! Przestań! - krzykneła Sam, która siedziała obok niego. Deena przysuneła do tylnych drzwi autobusu przenośną lodówkę dla drużyny futbolowej. Jak na przenośną lodówkę była całkiem spora.

-Otwórz drzwi!- krzyneła do Madison, która stała najbliżej drzwi.

-Deena jesteś pew...-

- Otwórz drzwi!- powtórzyła Deena. Madie z przerażeniem spojrzała na Deene, ale otworzyła tylne drzwi autobusu. Deena chwyciła za uchwyty pojednej stronie lodóki i czekała, aż Madison chwyci z drugiej strony. Jednak Madie odsuneła się tylko robiąc tym samym miejsce Kate, która bez wahania chwyciła lodówkę. 

-Deena to napewno dobry pomysł?- zapytała Madie, stojąca obok.

-Na, trzy - Deena zignorowała ją.

-Jeden!- 

- Na pewno chce...-

-Dwa!- 

-DEENA! - krzykneła Kate.

Shit! || Fear StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz