Rozdział 8

153 14 17
                                    

Zeszli po wąskich schodach na dół. W środku pomieszczenie nie wyglądało jak zwykła piwnica. Na ścianach pełno były pozawieszanych jakichś kartkek, wycinków z gazet itp. Na środku piwnicy stał mały stolik, a wokół nigeo kilka krzseł. Pod ścianą stało biurko, a na nim komputer Josh'a i puste opakowania po hamburgerach, frytkach i napojach. Na podłodze leżało kilka szmat. To wszystko wyglądało tak jakby Josh spędzał tu najwięcej swojego czasu, co też oczywiście robił.

-Wow - mruknął Mike stojąc obok ściany z zawieszonymi kartkami. 

- Przesiadujesz tu chyba całe dnie, no nie? - zapytał Simon rozgladając się do okoła.

- Przesiaduje tu całe życie - odpowiedziała za Josh'a Deena. Josh tylko wywrócił oczami oraz polecił wszystkim usiąść przy stole. Zrobili to, a on podszedł do ściany i zerwał jedną z kartek.

- To jest Ruby Lane - powiedział Josh kładąc kartkę na stół. Maddie przyjrzała się zdjęciu w milczeniu. Nagłówek głosił " Nastoletnia morderczyni" i... tak to była ta dziewczyna. Ta dziewczyna, która ją..
- Ona cię zaatakowała - dokończył za nią Josh.
- Ja pierdziele. - mruknął Simon biorąc kartkę do rąk.
- Śpiewała, mordując chłopaka i przyjaciół, a później sama się zabiła podcinając sobie żyły. - tłumaczył Josh. Wszyscy patrzyli na zdjęcie Ruby.
- Boże, dlaczego o tym nie mówili w wiadomościach? - zapytała Kate spogladając na Josh'a.
- Mówili w 1965. To się stało 30 lat temu. - odpowiedział i podszedł do ściany ponownie zrywając kartki i gazety. Po czym wrócił do stołu chcąc dalej tłumaczyć.
- Ruby należy do morderców z Shadyside. Tak jak Czacha. - dodał kładąc stronę z gazety na której było zdjęcie Ryan'a Tozzera i artykuł o nim.
-Z kolei to jest 1978. Szesnaście lat temu. - powiedział rzucajac na stół kolejny wycinek. Na zdjęciu był jakiś mały drewniany budynek.
- Psychol z siekiera w masce mordował dzieci na..-
- Obozie Nightwing.- przerwał mu Mike patrząc na wycinek. Wszyscy spojrzeli na niego. - Siostra mamy tam była. To rozwaliło moją rodzinę na długi czas. -
- W 1950. Harry Rooker - kontynnuował Josh kładąc następną kartkę z gazety. - Miejscowy mleczarz z Shadyside zabija gospodynie domowe. - A w 35 roku, morderca Humpty Dumpty. I w 22 Billy Barker. W 1904 - oszust patroszy dziewczyny. I tak dalej. - kolejne kartki lądowały na stole. - W Shadyside tak się dzieję od zawsze. Normalni ludzie zmieniają się w psycholi.-
Kate wzieła do ręki jedną z kartek. Na obrazku była czyjaś zapdła twarz, a z pustych oczodołów ciekła zapewne krew. Był to rysunek.
-Jezu- mrukneła.
- To jest pastor, Cyrus Miller - powiedział Josh-1666 rok. Pierwszy udokumentowany przypadek. -
- Co takiego robił?- zapytał Simon przerażonym głosem.
- Zabijał dzieci, a potem wyłupywał im oczy. - odpowiedział powoli Josh. W tym momencie Madison poczuła, że już nie wytrzyma. Wyszła z piwnicy nie oglądając zdziwionych min przyjaciół. Udała się do kuchni i usiadła na zimniej podłodze. Czemu wszystko się tak spieprzyło? I czemu ona bierze w tym udział? Przecież nie mogą nic zrobić. Nikt im nie wierzy. Gdy w końcu policjanci zobaczą martwe ciała siostry Beddy, recepcjonistki i Peter'a znajda ich odciski palców. I trafią do więzienia. Może, w ogóle nie zdażą bo wcześniej zostaną zamordowani przez jednego z tych świrusów z Shadyside. Właśnie Shadyside. Za niedługo nie będzie już tu mieszkać. Zapomniała, że się z tąd wyprowadzi. To jednak nie sprawi, że jej problemy tak poprostu znikną.
-Mads?- rozległ się czyjś głos. Maddie spojrzała w górę i ujrzała Deenę. - Wszystko w porzadku? - zapytała siadajac obok niej.
- Nie. Nic nie jest w porzadku.- odpowiedziała nie patrząc na nią. -Boże, co tu się dzieje?- dodała po chwili. - Uciekamy przed martwymi mordercami? Czemu? Znaczy dlaczego oni ścigają akurat nas?-  Deena westchneła.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. - do Madison dotarło, że chyba nie tylko ona ma tu problemy.
- Deen, a u ciebie wszystko ok?- Co się stało tam w szpitalu jak rozmawiałaś z Sam?-  Deena popatrzyła na nią.
- Wiesz, nie chce się na ten temat rozgadywać, ale chyba Sam ma rację. Ześwirowałam do reszty. 
- Wcale nie. To co tu się dzieje jest czymś...niemożliwym i z jakiegoś powodu martwi ludzie chcą nas zabić. - Deena uśmiechneła się słabo.
- Maddie?-
- Hm?-
- Jest coś pomiędzy tobą, a Mike...-
- Nie! Nie, nic nie ma. - odpowiedziała szybko Madison.
- Okej, jak chcesz.- powiedziała Deena uśmiechajac się.
- Za to ty mi możesz powiedzieć, czy jest coś między toba, a Sam?- Deena nie odpowiedziała tylko spojrzała w podłogę.
- Nie, raczej nie. Chociaż..może -
- Deen, wiesz chcę żebyś była szczęśliwa ale..Sam... -
- Ta, wiem. - przerwała jej Deena. Madison zastanawiała się przez chwilę czy nie powiedzieć Deenie o mamie i przeprowadzce, ale Deena i bez tego była już skrzywdzona więc zrezygnowała z tego pomysłu.
- Deen?-
- Ta?-
- Przytulić cię?-
- Tak. - odpowiedziała uśmiechajac się.
Madison przytuliła przyjaciółkę, tym samym  brudząc ją krwią.
- Kurwa Maddie - powiedziała Deena kiedy już się od niej odsuneła. Madison zaśmiała się i wstała. - Wracamy już do nich?- 
Kiedy schodziły po schodach na dole nadal trwała dyskusja.
- Ja.. w-widziałam ją. - mówiła Sam.
- Kogo? - zapytała Deena.
- Wiedźmę. Sarah'e Fier.-




Dobra, kuźwa męczyłam ten rozdział nie wiem jak długo dodatkowo jest krótki, ale cóż. Sorry, że tyle czekaliście ale nie miałam totalnie weny. I błędy będę jeszcze poprawiać. Aczkolwiek mam nadzieję, że się podoba. Mi nie, ale może wam <33









Shit! || Fear StreetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz