One

3.5K 101 23
                                    

Siedziałam z podkulonymi nogami na trawie porastającej górę i obserwując całą imprezę z daleka sączyłam podkoszone piwo. Wiatr przyjemnie rozwiewał moje włosy, zazwyczaj lubiłam imprezować miałam to we krwi ale ostatnio moja sytuacja nie była za ciekawa więc wolałam upić się w samotności. Sięgałam już po wydaje się piąte piwo gdy czyjaś dłoń zabrała je pierwsza. Nie miałam zamiaru wstawać, jeden niewłaściwy ruch i stoczyłabym się na sam dół. Obejrzałam się za siebie, stał tam nikt inny jak Rafe Cameron, jedna z tak zwanych grubych ryb z tej lepszej dzielnicy. Przekręciłam oczami na jego zachowanie, byłam przyzwyczajona że się mnie czepia o wszystko, jego zagrywki na początku mnie irytowały ale z biegiem czasu miałam na to coraz bardziej wywalone.

- Przyszedłes do mnie bo nie masz przyjaciół Rafe? - zaczęłam gadkę póki nie wyzerował puszki. Gdy skończył z uśmiechem na twarzy zgniótł ją i rzucił w dół by zleciała gdzieś w inne śmieci przy ognisku.

- Nikt nie mówił że przyszedłem do ciebie Maybank. - usiadł obok mnie i niebezpiecznie wychylił się przed siebie. Chwyciłam go mocno za ramię na co on momentalnie się cofnął i odrzucił moją dłoń na bok patrząc na mnie jakby ze strachem i obrzydzeniem jednocześnie. - Co robisz!? -

- Nie wiem, jestem wstawiona. - poprawiłam włosy i spojrzałam na falującą wodę przed siebie. - Spadaj już Cameron. - chwyciłam napój i zgrabnie go otworzyłam. Chłopak wstał spoglądając przez ramię na mnie i odszedł dziwnie spokojnie. Bez żadnej odzywki w moim kierunku, po prostu sobie poszedł. Położyłam się wykończona na plecach i przemknęłam oczy, zaczynałam odpływać w swoją własną rzeczywistość gdy jednostajne krzyki wyburzyly mnie z transu. Przetarłam oczy i spojrzałam ostrożnie w dół, ludzie zebrali się w kółko dwóch bijących się chłopaków, w moim stanie nie mogłam spostrzec kto to więc znów się położyłam. Wrzaski nie cichły, wręcz na odwrót jeszcze bardziej się podsycały. Przewróciłam się na prawy bok, byłam pewna że jakoś zasnę i nagle zrobiło się cicho. Jakbym zatkała czymś uszy ale zbytnio kręciło mi się w głowie od procentów by o tym rozmyślać.
Jednak cały alkohol odrazu odparowal z moich żył gdy usłyszałam strzały. Byłam pewna że się przesłyszałam, że moja wyobraźnia płata mi figle ale gdy zobaczyłam uciekających ludzi z plaży i JJ z bronią w ręce wystawionej ku górze byłam pewna że był zdolny zrobić takie coś. Jak najszybciej zbieglam ku świetle z ogniska, rzuciłam się w stronę mojego brata i jego przyjaciół.

- Jesteś popierdolony JJ! - krzyczałam z daleka do zarysow blondyna gdyż mimo sytuacji alkohol nadal we mnie był. - Co tu się odwaliło! - spojrzałam na Johna B leżącego nie przytomnie w objęciach Kie.

- Aria co ty tu robisz? - podszedł do mnie nadal trzymając tą głupią broń, mimo słabej widoczności byłam wściekła. - Byłaś tu cały czas? Widziałaś co się działo, on topił Johna B. Ja musiałem. - schował pistolet za pasek w spodniach i złapał mnie za dłonie które odrazu wyrwałam

- Wyglądasz z tym gnatem jak ojciec JJ. Przesuń się. - wiedziałam że te słowa go zabolały, ale takie miały być. Podeszłam do przyjaciół blondyna których również znałam bardzo dobrze. Pomogłam im z brunetem, po czym położyłam się spać na kanapie u niego w domu. Rano, wyszłam gdy wszyscy jeszcze byli głęboko pogrążeni w śnie. Nie chciałam kolejnej konfrontacji z moim bratem, wolałam iść popływać. Morze było jakimś cudem spokojne, nie było dużych fal więc z deski nic. Po kilkunastu minutach w wodzie obrocilam się w stronę lądu. Był zasyfiony po wczorajszej imprezie, ale nie to najbardziej mnie zaciekawiło. Na górze na której wczoraj siedziałam stał on, jak zwykle prześladujac mnie jak cień. Wyszłam na piasek i otarlam się moją bluzka nie mając recznika. Blondyn dalej tam stał z rękami w kieszeniach krótkich szarych dresowych spodni, patrzył na mnie. To był najlepszy moment na zabawę na jego nerwach. Był daleko ode mnie więc mogłam zrobić co chce wiedząc jak wkurza go gdy nie jest wstanie powiedzieć mi nic na temat mojego głupiego zachowania i obrzydliwego charakteru, który tak często mi wypominał. Obrocilam się tyłem i zdjelam górę od stroju kąpielowego po czym rzuciłam go na bok, powoli zakladalam bluzkę ale usłyszałam silnik więc pośpiesznie przełożyłam rękę przez rękaw. Przyczyną hałasu okazał się być Cameron który właśnie ściągał kask z głowy stojąc tuż za mną. Pierwszy raz widziałam żeby miał motor, co totalnie zabiło mnie z tropu, ale oprzytomniałam kręcąc lekko głową i znów byłam na tyle pewna siebie by stoczyć z nim tą pierdoloną walkę na słowa, którą on tak kochał wygrywać.

- Wiesz ze zawsze cię przygarne jak się okaże że nie masz przyjaciół, ale widzę cię codziennie Cameron. W ten sposób zaprzeczasz sam sobie mówiąc że ich masz. - chwyciłam moje spodenki wiszące na przewalonym starym drzewie. - Zresztą przeraża mnie to jak często bywasz w Norze. - przekrecilam głowę

- Co ci się stało? - uśmiech z mojej twarzy znikł, oczekiwałam riposty jak na niego przystało. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, bo nie wiedziałam o co pyta, więc nachylilam się by wziąść górę od stroju ubrudzonegp już od piachu. - Po czym masz takie siniaki na plecach? - przelknelam gulę narastającą w moim gardle - Skoro już mi je tak śmiało pokazywałas możesz się wypowiedzieć. - obrocilam się w jego stronę i podeszłam jeszcze bliżej jego wstrętnej postaci.

- Słuchaj nie twój zasrany interes. - widziałam jak jego szczeka się zaciska, blond włosy kołysza się na jego czole od wiatru a oczy patrzą wprost w moje, ale nie odpowiedział więc uznałam tp za koniec tej rozmowy i udałam się do chatki w której prawdopodobnie nadal jęczeli pozostali. Poczułam zbierające się łzy w moich oczach ale powstrzymałam się od płaczu i zagarnęłam włosy do tyłu by założyć czapkę.
Przed chatką stał wóz szeryf Susan więc powoli podeszłam od boku by spojrzeć przez okno. Stała tam razem z Johnem B ale nikogo innego nie było. Ich rozmowa była dość intensywna po czym kobieta wyszła i szybko odjechała.

- Hej. - weszłam w momencie gdy brunet akurat rzucał puszką w ścianę widocznie zdenerwowany. Nie odpowiedział mi tylko spojrzał na mnie rozżalony. - Jak oko? - usiadłam przy nim trochę się podsmiechując. Czułam jak woda z moich włosów spływa mi po karku i wsiąka w bluzkę tworzac coraz większą plamę.

- Boli. - zaśmiał się i utkwił wzrok w ścianie. Nie miałam tematów żeby ciągnąć rozmowę więc chwyciłam moją torbę która została tu od wczoraj i żegnając się machnieciem wyszłam zostawiając go samego.

I won't let you fall // Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz