Chapter 2

276 27 12
                                    

Otworzyłem wysokie, dębowe drzwi i wszedłem do pokoju, zamykając je za sobą. Wypuściłem powietrze, i momentalnie rzuciłem się na swoje łóżko.

Wziąłem do ręki telefon i spojrzałem na godzinę. Dochodziła 18, czyli typowa godzina mojego powrotu do domu. 

Byłem na wszystkich pozostałych lekcjach. Nudziłem się tam potwornie, słysząc, jak nauczyciele próbują po raz kolejny wytłumaczyć materiał osobom z mojej klasy. Idioci, nie potrafią zrozumieć tak prostych rzeczy. Ciekawy byłem, jak zdadzą egzaminy.

Nie mijałem już w ten dzień blondyna. Wyglądało, jakby rozpłynął się w powietrzu od czasu mojego spotkania z Karlem na stołówce. Moje myśli jednak mimowolnie ciągle krążyły wokół niego i tej jego grupki znajomych. Głównie jego.

To nie tak, że byłem zainteresowany znajomością z nim. Nawet, gdybym chciał, to by nie wyszło, bo byliśmy całkowicie inni. Zawiódłbym też swoich rodziców. Jeszcze nie dowiedzieli się o opuszczonych godzinach lekcyjnych w szkole, ale byłem pewien, że mało do tego brakuje, bo byli bardzo dociekliwi.

Nie mogłem jednak tutaj leżeć bezczynnie. Nie miałem też ochoty się znowu uczyć, byłem bardzo zmęczony. Postanowiłem przejść się na krótki spacer. Wstałem z łóżka, otworzyłem drzwi i skierowałem się szybkim krokiem na dół, w biegu łapiąc kurtkę.

- Gdzie idziesz?

Odwróciłem się powoli za siebie, skąd usłyszałem znajomy głos.

- Cześć, mamo. Idę się przespacerować. - powiedziałem, próbując uniknąć jej mowy. Jednak to nie było wcale takie łatwe.

Spojrzała na mnie trochę zmieszanym wzrokiem i zmarszczyła brwi.

- No dobrze, ale nie wracaj za późno. Musisz się jeszcze pouczyć, w końcu jesteś ambitny.

Odwróciłem od niej głowę i niezauważalnie przewróciłem oczami. Ponownie na nią spojrzałem z lekkim, wymuszonym uśmiechem.

- Jasne. - mruknąłem i wyszedłem z domu.

Miałem szczerze dość tego wszystkiego. Potrzebowałem odpocząć. Od razu, gdy wyszedłem na świeże powietrze, zrobiło mi się lepiej. Odetchnąłem głęboko i skierowałem się w stronę pobliskiego parku. Wsadziłem ręce do kieszeni, bo jak się okazało, było naprawdę zimno.

Szedłem pomiędzy wielkimi drzewami, obsypanymi kolorowymi liśćmi. Przez dość duży wiatr czułem, że ciągle na mnie spadają. Niebo było dość szare i ponure, ale nie na tyle, żeby mnie to przytłaczało. Miałem wrażenie, że pogoda ustosunkowuje się do mojego humoru.

Było też mało ludzi, i raczej były to pary, które spacerowały idąc za rękę. Za każdym razem, jak jakąś widziałem, przewracałem oczami i odwracałem wzrok.

W końcu zdecydowałem, że posłucham sobie muzyki. Sprawiała, że czułem się lepiej, albo gorzej, zależało to tylko od mojego humoru i wyboru playlist'y. Dzisiaj wybrałem jedną z bardziej przygnębiających i spokojnych, której słucham, jak mam słaby humor, lub nie mogę usnąć.

Szedłem teraz, z puszczonym na słuchawkach Another Love. Kochałem vibe tej piosenki, była taka smutna i uspokajająca zarazem.

I wanna take you somewhere so you know I care 

But it's so cold and I don't know where 

I brought you daffodils in a pretty string 

But they won't flower like they did last spring.

Przymknąłem na chwilę oczy, żeby w pełni móc rozkoszować się muzyką.

And I wanna kiss you, make you feel alright

I'm just so tired to share my nights

 I wanna cry and I wanna love

 But all my tears have been used up...

Otworzyłem oczy. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy niedaleko przede mną, na ławce, zobaczyłem blondyna. Zarumieniłem się delikatnie i stanąłem w miejscu. On podniósł wzrok ze swojego telefonu, który natychmiast po tym wylądował na mnie. 

On another love, another love

 All my tears have been used up...

Muzyka cały czas leciała w tle, a ja osłupiały nie mogłem się ruszyć z miejsca. W końcu się otrząsnąłem i poszedłem dalej, patrząc cały czas w ziemię, zawstydzony, że mnie przyłapał na przyglądaniu mu się. 

- George.

Zatrzymałem się i powoli spojrzałem na blondyna, który wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Przestraszyłem i speszyłem się, co pewnie było dla niego bardzo widoczne. Spojrzałem w ziemię.

- Przepraszam, jeśli cię przestraszyłem. - powiedział, na co finalnie spojrzałem na niego. Musiałem dość wysoko unieść głowę. Miał lekko zmarszczone brwi, ale jak spotkał mój wzrok, to lekko się uśmiechnął.

- Jestem Clay.

Podał mi rękę, na co niepewnie ją złapałem i delikatnie potrząsnąłem.

- Przykro mi, że spotkaliśmy się w takich okolicznościach. Wiesz, Dylan potrafi być okropny, i ma specyficzne poczucie humoru. Nie przejmuj się nim.

Skinąłem lekko głową, i odwróciłem wzrok, nadal nie mogąc się zdobyć na żadne słowa. On wydawał się być zmartwiony moim zachowaniem.

- Wszystko w porządku? - spytał.

Przegrzyłem lekko wargę i ponownie na niego spojrzałem.

- Tak, przepraszam, po prostu to nie jest mój dzień. - wyjaśniłem spokojnie i cicho westchnąłem.

On najwidoczniej nie za bardzo wiedział, co powiedzieć.

- Mogę jakoś pomóc? - spytał tylko, na co pokręciłem głową.

- Muszę już powoli wracać do domu, mama będzie zła. - mruknąłem, trochę niezadowolony tym, że to w pewnym stopniu była prawda.

Clay pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Jasne, widzimy się w szkole. - powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłem, a następnie oddalił się w swoją stronę. Ja poszedłem w przeciwną, zawracając do domu.

Ta rozmowa była dziwna i niezręczna, ale czułem, że on może jednak nie być taki zły. Ciężko było mi to stwierdzić, bo zadaje się z dziwnymi ludźmi, ale sam może mieć dobre serce. Uśmiechnąłem się pod nosem i rozejrzałem dookoła, gdy na słuchawkach nadal leciała muzyka, tym razem bardziej wyciszona, przez naszą rozmowę. Clay - cały czas miałem to imię w głowie.

I wanna sing a song, that'd be just ours 

But I sang them all to another heart 

And I wanna cry I wanna fall in love 

But all my tears have been used up...

(876 słów<3) 




Unalterable (DreamNotFound)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz