- Jesteś takim idiotą!
- A ty jesteś kujonem! - zaśmiał się szyderczo.
Popchnąłem go lekko, uderzając dłońmi o jego klatkę piersiową.
- Spokojnie, Georgie, złość piękności szkodzi, a Ty nie powinieneś ryzykować.
Zarumieniłem się lekko na jego słowa.
- Jesteś niemożliwy, Clay.
On w odpowiedzi zaśmiał się cicho i spojrzał na widok przed nami. Robiło się już późno, a Słońce powoli zachodziło za horyzontem. Również przeniosłem tam wzrok, a po chwili spojrzałem na blondyna.
- Chyba będę musiał wracać. - stwierdziłem, patrząc na niego z nieukrywanym niezadowoleniem.
- Tak szybko? - jęknął niezadowolony.
Zaśmiałem się cicho.
- Teoretycznie siedzimy tu od kilku dobrych godzin. - zauważyłem.
- Ale to i tak za krótko. Chciałbym móc spędzić z Tobą trochę więcej czasu. - powiedział powoli i spojrzał na mnie. Mimowolnie poczułem przyjemne ciepło na sercu po jego słowach.
- Spotkamy się jeszcze, obiecuję. Tylko muszę wymyśleć nowe wymówki dla rodziców.
On westchnął cicho ale pokiwał lekko głową. Wstał ze swojego miejsca i podał mi rękę. Chwyciłem ją, na co on pociągnął mnie do góry.
- W takim razie trzymam Cię za słowo. - powiedział i delikatnie się uśmiechnął, co odwzajemniłem. Staliśmy tak przez chwilę w ciszy, aż do momentu, gdy zdałem sobie sprawę, że ciągle trzymamy się za ręce. Trochę się zmieszałem i puściłem jego dłoń.
- Do zobaczenia! - pożegnałem się i skierowałem powolnym krokiem w kierunku swojego domu.
- Odprowadzić Cię? - spytał, gdy odchodziłem, na co wykrzyknąłem szybkie "Nie trzeba!".
Od czasu spotkania po mojej nieudanej próbie postawienia się nauczycielowi matematyki spotkaliśmy się już dwa razy, i to były dwa najbardziej udane spotkania, które kiedykolwiek przeżyłem.
Poznałem Clay'a trochę bliżej, i śmiało mogłem stwierdzić, że myliłem się co do niego. Wcale nie był dupkiem, miał naprawdę wielkie serce i był inny, niż wszyscy jego znajomi. Był od nich lepszy.
Traktował mnie jak równego sobie, a nawet lepiej, bardzo się o mnie troszczył. Widziałem w nim cudownego przyjaciela, i miałem nadzieję, że on to samo widzi we mnie.
Z uśmiechem na twarzy skierowałem się w stronę mojego domu, gdzie czekali na mnie moi rodzice. Ostatnio nasz kontakt trochę się pogorszył. Wiedzieli o mojej sytuacji z ocenami i o relacjach z moimi nauczycielami, ale miałem w to szczerze wyjebane.
Na ten moment liczył się dla mnie tylko Clay.
Kurwa, chyba to nie jest normalne.
Na wejściu od razu zauważyłem swojego ojca. Cholera.
- Jak się bawiłeś? - spytał, widocznie poddenerwowany.
- Cudownie, dzięki, że pytasz. - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem, zdejmując kurtkę.
On nadal obserwował każdy mój ruch, od czego robiło mi się niedobrze. Gdy chciałem iść do swojego pokoju, poczułem jego rękę na swoim ramieniu.
- Gdzie byłeś? - spytał spokojnym tonem głosu.
- Na zajęciach dodatkowych z matematyki. - powiedziałem, nie zastanawiając się nad tym za długo.
- Nie kłam. Pan Andrews dzwonił do mnie, i pytał się, czemu Cię nie było.
Zamurowało mnie, ale postanowiłem się nie łamać.
- Ale nie powiedziałem, z kim. - zauważyłem i wzruszyłem ramionami, a następnie bez słowa skierowałem się na górę.
Oczywiście Clay i matma to nie było najlepsze połączenie. Ale przecież nikt nie musiał wiedzieć.
Zamknąłem za sobą drzwi i położyłem się na łóżku. Wyciągnąłem telefon, a pierwsze, co zobaczyłem, to oczywiście SMS-y od blondyna.
Clay<3
Jesteś już w domu? Jak rodzice?
George<3
Jestem :)
Jest w porządku, nie było tak źle, jak myślałem.
Chyba zaczynają się przyzwyczajać do mojej zmiany.
Clay<3
Twojej zmiany? LMAO
George<3
Uh, zamknij się.
Clay<3
No cóż w takim razie mam nadzieję, że się szybko zobaczymy?
George<3
Obiecałem Ci to, więc muszę dotrzymać słowa.
Clay<3
Zajebiście! W takim razie miłego wieczoru, Georgie <3
George<3
Jesteś taki głupi.
Czekałem kilka, może kilkanaście sekund na odpowiedź. W końcu spojrzałem na wyskakujący dymek w konwersacji.
Clay<3
Też Cię kocham.
Przewróciłem lekko oczami i odłożyłem telefon obok siebie. Spojrzałem na sufit. Moje myśli ciągle krążyły wokół blondyna z szmaragdowo-zielonymi oczami, wybitnie głupiego, ale też przystojnego, kochanego...
Nie, nie mogę. To wbrew moim zasadom. Moich rodziców...
Nie powinienem się z nim w ogóle zadawać. Na co ja się zgodziłem? I po co? Żeby naumyślnie zawieść rodziców? Nauczycieli? Nawet Karl'a?
Nie. Nie mogę z tego zrezygnować. Nie teraz, jak tak dobrze nam się układa.
A może powinienem?
Odrzuciłem od siebie te myśli. Po dłuższej chwili postanowiłem, że zejdę na dół. To była idealna pora na kolację, którą niestety musiałem zjeść z rodziną. Na ten moment to była ostatnia rzecz, której potrzebowałem, a tym bardziej chciałem.
Przemogłem się jednak, i wkrótce byłem już na dole, siedząc przy stole. Wszyscy we trójkę siedzieliśmy w ciszy, którą przerwała moja mama.
- Jak Ci skarbie idzie w szkole? - spytała.
Wiedziałem, że ona doskonale wie, jak mi idzie.
- W porządku. - burknąłem, i kontynuowałem jedzenie.
- Twój nowy kolega Ci pomaga?
Zamarłem w miejscu. Skąd ona wie?
- Co masz na myśli? - spytałem, i uniosłem wzrok z nad talerza.
- Ostatnio przejeżdżałam obok szkoły, i widziałam, że z kimś rozmawiasz. Przyjaźnisz się z nim?
O kurwa.
- Przyjaźnię się tylko z Karl'em.
Oczywiście, że to nie była prawda.
Ona nadal wyglądała na nieprzekonaną, ale odpuściła.
- Jasne. - powiedziała tylko, cały czas na mnie patrząc. Spojrzałem na tatę, który patrzył w swój talerz i nie odezwał się ani słowem. Szybko dokończyłem swoją porcję, podziękowałem i skierowałem się na górę.
Cholera, oni wiedzą.
(810 słów!)
CZYTASZ
Unalterable (DreamNotFound)
FanfictionGeorge Davidson to ponadprzeciętny uczeń szkoły średniej. Osiąga świetne wyniki w nauce i mierzy wysoko, by później dostać się na wymarzoną uczelnię. Czy arogancki, lekceważący i bez ambicji uczeń, taki jak Clay, może to zmienić? KSIĄŻKA ZAWIESZONA...