Chapter 6

212 25 8
                                    

- George, obudź się - otwarłem powoli oczy gdy poczułem, jak ktoś lekko mną potrząsa - George!

Nadal byłem w samochodzie Clay'a. Najwidoczniej zasnąłem prawie od razu, gdy weszliśmy do samochodu, bo nie miałem pojęcia, ile jechaliśmy.

- Clay - mruknąłem zaspanym głosem, na co ten westchnął - Już jesteśmy?

- Tak. Chodź, idziemy. - powiedział, wysiadając z samochodu. Zauważyłem, że powietrze w środku pachniało miętą i świeżością. Może bardziej zwróciłbym na to uwagę, gdybym nie był aż tak pijany.

Wysiadłem więc z jego auta, ciągle się chwiejąc. Poczułem, że blondyn chwyta mnie za ramię, gdy kierowaliśmy się w stronę jego domu. Jeszcze nigdy tutaj nie byłem. Budynek był naprawdę sporych rozmiarów. Był luksusowy, i pasował do Clay'a. Od zawsze wiedziałem, że jest bogaty, ale nie wiedziałem, że aż tak. Przez chwilę czułem się trochę winny, że przychodzę tutaj w takim stanie.

- Nie przejmuj się domownikami. Zachowuj się tak, jakby ich nie było. - powiedział, na co przytaknąłem zgodnie głową.

W domu panowała całkowita cisza. Przez chwilę przez głowę przemknęła mi myśl, że może jego rodzice śpią, albo gdzieś poszli. Jednak zobaczyłem światło dochodzące z salonu i cienie, sugerujące, że ktoś tam jest. Zmarszczyłem lekko brwi i w ciszy skierowaliśmy się do jego pokoju.

On zamknął za nami drzwi i odetchnął z ulgą.

- Nareszcie koniec tego syfu. - stwierdził i spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się do niego ciepło, swoim pijackim uśmiechem. Procenty przyćmiewały całą moją wizję.

- Masz... ładny pokój. - powiedziałem, rozglądając się dookoła powoli.

On posłał mi lekki, jednak smutny uśmiech, co bardziej przypominało grymas. Ciekawe, o czym myślał. Ja cały czas się chwiałem, a z każdą chwilą było coraz większe prawdopodobieństwo, że upadnę.

- Tak... - popchnął mnie lekko na łóżko, żebym usiadł.

- Oh, spokojnie, rycerzu, może najpierw kolacja? - spytałem rozbawiony i zachichotałem.

On spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Jezu, George. - powiedział tylko i pokręcił głową - Powinieneś iść spać. Prześpię się dzisiaj na podłodze.

Posłałem mu niewinny uśmiech.

- No weź, wstydzisz się mnie? Możesz spać obok na łóżku, masz dużo miejsca. - próbowałem go przekonać, patrząc na niego od dołu.

On przegryzł policzek od środka.

- Nie wiem, do czego zmierzasz, ale jesteś pijany, a ja wolę nie ryzykować. - powiedział tylko, na co zrobiłem naburmuszoną minę i przewróciłem oczami.

- Jesteś taki nudny. - specjalnie przeciągnąłem ostatni wyraz - Nic nie zrobię, obiecuję. - uśmiechnąłem się do niego.

- Cholera, nie patrz tak na mnie. - zmarszczył lekko brwi, patrząc prosto na mnie. Światło księżyca przebijało się przez okno, przez co połowa jego twarzy była bardzo dobrze oświetlona, a rysy idealnie się uwydatniły. Wyglądał tak seksownie...

- George, słuchasz mnie? - gdy się ocknąłem, wyglądał na zniecierpliwionego. - Nie ma opcji, nie zgadzam się. A teraz... - rzucił mi jakąś swoją bluzę, która była ogromna. Na pierwszy rzut oka widać było, że będę się w niej topił - Przebierz się. Idę do łazienki. Dobranoc. - powiedział tylko i skierował się w stronę drzwi. Gdy przy nich był, ostatni raz zerknął na mnie.

Posłał mi lekki uśmiech i wyszedł z pokoju.

Odprowadziłem go wzrokiem, a następnie rozebrałem się do samych bokserek i założyłem jego bluzę. Była taka miła w dotyku, a dodatkowo pachniała blondynem...

Unalterable (DreamNotFound)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz