Rozdział 8

990 70 116
                                    

U T R A T A

𒊹︎

Perspektywa Amber
__________

Obudziłam się będąc w sypialni. W swoim łóżku. Co prawda nie w piżamie, ale jednak.

Nie pamiętam, abym kierowała się wczoraj do mojego pokoju. Ostatnie, co zapadło mi w pamięci było jak już senna oparłam głowę o ramię...

No właśnie. Bucky musiał mnie przenieść.

Potrzebowałam chwili, aby wstać z łóżka i założyć jakieś świeże ubrania. W pewnym momencie zmarszczyłam brwi i spojrzałam na zegarek. Była 8:21. Później uświadomiłam sobie, że dziś jest piątek. Zaraz, piątek! Dziś nie miałam już wolnego! O 9:00 będę opiekunem na spacerze po mieście z tymi brzdącami!

Wyparowałam z pokoju prosto do łazienki. Odbębniłam poranną toaletę w szybkim tempie i poszłam w stronę kuchni.

Będąc w salonie zatrzymałam się i stanęłam jak wryta.

Dostrzegłam Bucky'ego przygotowującego śniadanie. Kołdra leżała złożona na kanapie, a obok niej poduszka. Zastanawiałam się czy cały czas sypia na podłodze. Nie wiem, o co mu z tym chodzi. Wiem, że woli twarde nawierzchnie, ale żeby aż tak?

- Dzień dobry. - odrzekł spoglądając na mnie - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że wziąłem dzisiaj sprawy w swoje ręce?

- Hej. Nie, nie mam. - odparłam siadając przy wyspie kuchennej.

Przypatrywałam się co robił. Dostrzegłam smażący się bekon na patelni. A sam Bucky stał przy blacie krojąc pomidora na desce.

- Jak się czujesz? - spytał odwracając się do mnie na moment.

- Chyba jest w porządku... - przeczesałam ręką włosy.

Zaczęłam sobie przypominać po kolei, co się tak naprawdę wczoraj stało. Fakt, pokłóciłam się z William'em. I zerwałam z nim. Uderzył mnie. Kutas. Wiem, że go sprowokowałam, ale niczego nie żałuję.

Czułam się dobrze. Rozcięta warga nie bolała mnie jakoś bardzo.

I właśnie w tej chwili uderzyło we mnie kolejne wspomnienie.

Pocałunek.

Odczuwałam, jak moje policzki zaczynały się robić czerwone. Pamiętałam to, z jaką delikatnością odwzajemnił mój pocałunek. Jakby wiedział, jaki ból sprawiała mi rozcięta warga.

Z zamyślenia wyrwało mnie stuknięcie talerza z jedzeniem, który postawił przede mną Bucky.

- Smacznego. - powiedział z lekkim uśmiechem, po czym usiadł obok mnie ze swoją porcją.

Siedziałam osłupiała. Nie mam pojęcia czemu tak zareagowałam na myśl o wczorajszym dniu. Przecież byłam tylko trochę podpita. Miałam świadomość tego co robiłam. I tego, jak dobrze całował...

Okej, wszystko jasne.

- Amber? - spytał przyglądając mi się.

R E F U G E | Bucky Barnes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz