Oboje zeszli na niższe piętro, gdzie przywitał ich kolejny ciągnący się w nieskończoność korytarz. Uszeregowane, masywne drzwi prowadziły do kolejnych sali przesłuchań. Niewielkie pomieszczenia wszystkie wykonane na jedną modłę; niewielkie pomieszczenie podzielone na dwa mniejsze, a dzieliło je ogromne lustro weneckie. Po pomieszczenia były dwa wejścia; te do części z stolikiem i dwoma krzesłami, gdzie z każdego kąta wymierzone były kamery i do tej dla personelu. Schowani za lustrem przygadywali się przesłuchiwanym delikwentom i wyciągali kolejne wnioski.
Tak też było w tym przypadku.
Sherlock kurczowo trzymając przy sobie naburmuszonego blondynka prowadził go przez ciąg tych samych stalowych drzwi, wszystkie zgodnie z wyznaczonym wzorem układały się tak samo na szaro-błękitnych ścianach. Spostrzegawcze oko Liama natychmiast zauważył rytm w jakim układały się stalowe blaty. Po tym jak minęli kilka par kolejnych wejść zatrzymali się przy tych właściwych, skąd dochodziły dosyć głośne krzyki przypominające dialog z podejrzanym, który nie był skłonny do rozmowy.
Sherlock bez większej krępacji otworzył drzwi z lewej strony. Pomieszczenie było dosyć ciemne, gdyż światło wpadało tylko przez ogromną szybę. Za nią siedzący na przeciwnych stronach stołu dwójka mężczyzny. Jeden z nich usiadł gniewnie na odwróconym krześle, tak aby oparcie znajdowało się z przodu, aby oprzeć tam swoje ręce gdy przyglądał się oskarżonemu.
- Jak to nie pamiętasz kto kazał ci zabić tę dziewczynę? Jak? - wybrzmiewał jego zszokowany głos.
Wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna w białej koszuli i czarnych garniturowych spodniach natychmiast podniósł się z plastikowego krzesła wymierzając gniewne spojrzenie w stronę dojrzałej na oko czterdziestoletniej kobiety. Jej długie posiwiałe blond włosy, już delikatnie poszarpane, spuszone ciągnęły się do pasa. Zaciskając dłonie kurczowo na kolanach mierzyła błagalne spojrzenie w stronę mężczyzny z granatowym krawatem. Ten opierając się dłonią o stolik na którym trzymał materiały dowodowe i akta spoglądał na biedną, rozdrażnioną kobietę.
Liam przyglądał się postawom obojga. Kontrast między nimi działał na niekorzyść śledczego; wypadał jak typowy "zły glina" z powieści kryminalnych które czerwonooki sam pisał. Mężczyzna był oburzony milczeniem i niewiedzą podejrzanej. Jego ekspresja była bardzo zamaszysta. Siadał i wstawał z plastikowego siedziska powtarzając cyklicznie czynność. Co róż poprawiał krawat i chciał sięgnąć po widzącą na oparciu krzesła ciemną marynarkę. Jego zachowanie było wręcz karykaturalne ale jednocześnie pasowało do jego postawy.
Sherlock oglądając widok za szyby zaśmiał się. Włożył dłonie od kieszeni delikatnie zamachując się w tył.
- Co się tak bawi? - burknął pod nosem Liam odwracając wzrok w zupełnie inną stronę . Detektyw znowu przyschnął śmiechem grzebiąc w kieszeniach spodni w poszukiwaniu konkretnego przedmiotu, którego tam niestety nie było.
- Mój brat próbuje bawić się w śledczego, co za idiota...Jak dobrze że przynajmniej jest dobrze ustawiony w brytyjskim rządzie - odrzekł ze swoim charakterystycznym, lekko głupawym uśmiechem na ustach. Liam otrząsnął się gdy tylko usłyszał od Sherlocka słowo "brat". Przecierając szybko powieki spojrzał na faceta za szybą. Teraz patrzył na Sherlocka. Teraz znów na mężczyznę za lustra. Nie byli do siebie w ogóle podobni, może oprócz koloru włosów, który i tak u Sherlocka wydawał się jaśniejszy.
- Brat? - zapytał niedowierzając - To jest twój brat? - wskazał palcem na człowieka opartego o krzesełko w sali przesłuchań. Detektyw przytaknął nie odrywając ze swojej twarzy uśmiechu.
- Nie jesteśmy do siebie podobni, prawda? - zapytał zerkając szybko na szybę.
- Wcale - pokręcił przecząco głową.
CZYTASZ
Drogi pisarzu || Sherliam; modern AU
FanfictionWilliam James Moriarty. Młody pisarz i autor wielu powieści kryminalnych znanych całemu światu. Zdobywca wielu nagród i ceniony w kręgach autorów z tego samego gatunku i nie tylko. Opisywane przez niego historię stoją się, prawdopodobnie, pożywką d...