Epilog

122 13 4
                                    

                Doskonałość... Doskonałość... To słowo zawisło nad nami, niczym ciężki, tępy topór, mimo, iż żaden z nas nie wraca do tamtej rozmowy sprzed miesiąca. Brak rozmów nie oznacza jednak, że o tym nie myślę; to słowo niemalże mnie prześladuje. Odbija się echem w mojej głowie za każdym razem, gdy go widzę, gdy z nim rozmawiam, gdy o nim myślę. I w końcu uświadamiam sobie, że to słowo opisuje właśnie jego. To Niall jest doskonały.

Teraz, gdy patrzę na niego – widzę to wyraźnie i w końcu zaczynam pojmować uczucia, które dotychczas w sobie tłamsiłem. Moje serce bije radośnie na widok jego uśmiechu, moje ciało drży niekontrolowanie w odpowiedzi na jego dotyk, a płuca zaprzestają pracy przy jego głosie. To dziwne uczucie, nieco przerażające, ale jednocześnie dobre. Chcę to czuć.

Problemem jest jednak to, że Niall nie wraca do tamtej rozmowy – i ja też tego nie robię. Kiedy patrzę w jego jasne oczy, jestem po prostu przerażony tym, co mógłbym usłyszeć. A zresztą sam nie wiem, co miałbym mu powiedzieć, bo to uczucie jest nowe, nagłe i zaskakujące. Nigdy wcześniej nie czułem się tak w stosunku do mężczyzny i myśl, że mógłbym być... gejem... jest paraliżująca. Więc się nie odzywam, a on też tego nie robi i wszystko jest tak, jak wcześniej. Jego dłoń wciąż splata się z moją, jego palce muskają moją skórę, a uśmiech robi się szerszy, gdy nasze oczy się spotykają. I te momenty są jednocześnie bolesne, jak i upragnione.

Kiedy o tym myślę, zaczynam czuć, że rzeczywiście mógłbym pragnąć chłopaka – nie tylko w kontekście seksualnym. Uświadamiam sobie, że mogę chcieć drugiego chłopaka – chcieć właśnie jego. Trzymać go za rękę, przytulać i skradać słodkie pocałunki; myśleć o nim i zastanawiać się, czy on także myśli o mnie, czy zdążył się już stęsknić i czy kocha mnie tak samo mocno, jak ja jego. Jasna, nieco piegowata twarz przesuwa się przed moimi oczami, gdy tylko o nim pomyślę i zdaję sobie sprawę, że Niall uparcie zajął miejsce w kącie mojego umysłu i odmawia zniknięcia.

To dziwne i przerażające – tak nagle zmienić całe swoje dotychczasowe poglądy i sposób myślenia. Byłem pewien, że pewnego dnia ożenię się z jakąś kobietą – niekoniecznie miała to być Perrie – i będę mieć własne dzieci, a potem wnuki. Teraz jednak, w moich sennych wyobrażeniach przyszłości jestem w stanie dostrzec starszą wersję siebie, siedzącego na bujanym fotelu, trzymającego mocno w objęciach mężczyznę i nie miałbym nic przeciwko, gdyby tym mężczyzną okazał się właśnie on.

Nie jestem pewien, czy Niall nie jest po prostu impulsem. Czy nie jest spustem broni, dzięki któremu odkrywam swoją naturę. Nie mam co do tego pewności, ale jestem coraz bardziej przekonany, że jestem w nim niezaprzeczalnie i bezwarunkowo zakochany – zakochany w jego wadach i zaletach. I zastanawiam się czy kiedykolwiek byłby w stanie odwzajemnić moje uczucia. Czy – jeśli mógłby pokochać mężczyznę – byłbym to ja. Ale potem patrzę w lustro i widzę siebie, na wózku, usilnie walczącego o to, by postawić kilka kroków, wspomagając się metalowymi poręczami i wiem, że tak by się nie stało. Jestem wadliwym towarem, a on wspaniałym mężczyzną, który ma tak wiele do zaoferowania.

Czasami są chwile, gdy myślę, że on to odwzajemnia. To te krótkie momenty, gdy nasze palce są splecione albo gdy układa głowę na moim ramieniu, podczas oglądania filmu. To też wtedy, gdy rzuca we mnie popcornem, albo wygania z kuchni, kiedy podejmuje kolejną próbę gotowania. Są te chwile, kiedy widzę, jak siedzi i po prostu słucha muzyki, i nie pragnę niczego innego tak bardzo, jak podejść do niego i przytulić mocno, schować twarz we włosach i trwać. Tak zwyczajnie i bez końca. I niekiedy wydaje mi się, że on też by tego chciał. Ale potem rzeczywistość uderza mnie ze zdwoją siłą i przypominam sobie, iż to tylko przyjaźń. Że wszystkie jego uścisku i ciche słowa wymruczane w zagłębienie mojej szyi – to przyjaźń, nie mniej, nie więcej.

Nie pozwól mi upaść - ✔ (Ziall) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz