Część 8

78 9 0
                                    

5 miesięcy później

- Jesteś pewien, że jesteś na to gotowy? – pytam, gdy siedzimy w małym pomieszczeniu służbowym, na tyłach Westfield.
Jest cała nasza piątka, ale wszyscy wiedzą, do kogo skierowane są moje słowa. Zayn unosi wzrok i patrzy na mnie w odbiciu nieco przybrudzonego lustra; kąciki jego ust unoszą się w uspokajającym uśmiechu, a moje serce niemal momentalnie przyspiesza na widok iskierek w czekoladowych oczach. Zagryzam wargę, próbując uspokoić oddech, ponieważ nie jest to coś, co powinienem czuć. Nie teraz, nie tutaj, nie... do niego.
Przymykam powieki, opierając głowę o oparcie kanapy; to nie jest najlepszy pomysł, bo niemal natychmiast w myślach pojawia twarz Zayna. Moje serce ściska się boleśnie, ponieważ to nie ma sensu. Ponieważ nie powinienem czuć tego wszystkiego, co czuję. A zdecydowanie nie teraz, gdy Zayn nie jest nawet gotowy na to, by przynajmniej mnie wysłuchać.
- Jestem gotowy.
Podskakuję na jego głos tuż przy moim uchu, a on śmieje się radośnie. Jego wózek ustawiony jest obok mnie, a jego dłoń, przełożona nad podłokietnikiem, muska moją rękę. Czuję uderzającą falę gorąca, ale to nic, bo Zayn się śmieje i to wszystko, czego teraz potrzebuję. Próbuję odgonić tę dziwną myśl, iż właśnie odpowiedział mi na niezadane pytanie i kiedy któryś z ochroniarzy puka do drzwi, dając znać, że nadszedł już czas, wstaję.
Widzę, jak chłopcy poklepują go pokrzepiająco po plecach, a on przewraca oczami, udając, że wszystko jest dobrze. Jednak ja dostrzegam w jego oczach iskierkę strachu i niepewności, dlatego zaciskam dłoń na jego ramieniu; dotyk, jak zwykle, jest elektryzujący, niemal paraliżujący, a każdą część mojego ciała wypełnia cudowne ciepło.
- Dzięki, Ni – mówi, gdy podążamy korytarzem.
W odpowiedzi uśmiecham się tylko i staram się przygotować na to, co zaraz nastąpi. Wybuch euforii, krzyki, piski. Spotkanie z fanami w Westfield, by pokazać, że wracamy do gry. Że Zayn wraca do gry. Dwa długie stoły zakryte długim obrusem, ustawione są na specjalnym podeście w galerii fotografii Getty Images. Pomieszczenie jest jeszcze puste, wchodzimy tam tylnymi drzwiami i widzimy rzędy ustawionych krzeseł, które za kilka minut zostaną zajęte przez kilku dziennikarzy i szczęśliwe fanki wybrane specjalnie na to spotkanie.
- Czy mogę... – Zayn odchrząkuje, gdy wjeżdża po rampie na podest. – Czy moglibyście zdjąć te obrusy?
Jego prośba zaskakuje tych kilku ludzi, którzy szykowali pomieszczenie. Widzę, jak wymieniają spojrzenia, aż w końcu jeden mężczyzna, ze słuchawką w uchu i śmiesznie zawiniętymi czarnymi wąsami się odzywa.
- Przepraszam, panie Malik, ale te obrusy mają zasłaniać... – urywa kulawo, nie wiedząc, jak zakończyć to zdanie.
Zayn uśmiecha się lekko, wyrozumiale, gdy kręci z rozbawieniem głową.
- Wiem, co mają zakrywać – mówi. – Ale ja się tego nie wstydzę.
Nikt nie odważa się sprzeciwić jego stanowczemu głosu; pospiesznie ściągają białe obrusy i układają mikrofony na stołach, a kiedy zajmujemy miejsce, podają nam także butelki wody mineralnej. Siedzę między Zaynem a Liamem i zanim pomieszczenie wypełniają podekscytowane głosy nastolatek, sięgam pod stołem i odszukuję jego dłoń, którą ściskam mocno. Moje serce uderza mocno w piersi i jestem niemal pewien, że się rumienię, gdy Zayn odwraca głowę i uśmiecha się do mnie.
- Jestem dumny – mówię bezgłośnie.

-x-

Kiedy wracamy do domu po próbie, jesteśmy już sami. Widzę, jak powieki Zayna opadają co chwilę, gdy usilnie próbuje pozostać przytomnym. Przesuwam się na siedzeniu, pozwalając, by oparł głowę o moje ramię; mruczy coś w odpowiedzi, obejmując mnie jedną ręką w pasie, tuląc się do mojej klatki piersiowej. Jestem świadom tego, że musi słyszeć mocne bicie mojego serca. Ostrożnie obejmuję go, przyciągając bliżej do siebie i opieram głowę o siedzenie.
Na zewnątrz jest ciemno, Dylan pogwizduje cicho za kierownicą, a ja spoglądam w dół, na spokojną twarz Zayna. Na długie, zakręcone rzęsy rzucające miękkie cienie na zarumienione policzki. Na czarne włosy opadające na czoło, na nieco ściągnięte brwi i rozchylone usta, z których co kilka sekund ulatuje ciepły oddech, wnikający w moją koszulkę. Palcami ostrożnie masuję jego plecy, zataczając kółka i kreśląc abstrakcyjne wzory, podczas gdy wpatruję się w jego wargi, zastanawiając się, czy są tak miękkie, jak wydają się być. Zayn porusza się, układając się wygodniej, a ja momentalnie odwracam wzrok, wyglądając przez okno. Widzę swoje niewyraźne odbicie w pomoczonej szybie. Jestem taki popieprzony.
Kiedy Dylan zatrzymuje się pod moim domem i rzuca pytające spojrzenie, kręcę w milczeniu głową. Otwieram drzwi i wychodzę, a potem ostrożnie wyciągam z samochodu Zayna, układając go w swoich ramionach. Jest lekki, a jego nogi zwisają bezwładnie, gdy zaspany otacza rękami moją szyję, wtulając się bezwiednie w moje ciało. Przez chwilę mam wrażenie, że wybuchnę; że moje serce pęczniejące z każdą sekundą w piersi w końcu pęknie, uwalniając miliony konfetti w kształcie maleńkich, mieniących się różnymi barwami serduszek z imieniem Zayna wypisanym ozdobną czcionką na każdym z nich.
Jestem wdzięczny, gdy Dylan wyjmuje z bagażnika wózek inwalidzki i wyrywa mnie z transu, pytając się, gdzie go zostawić. Jestem nieco skołowany, gdy to robi i z trudem odrywam wzrok od spokojnej twarzy Zayna, zastanawiając się, jak bardzo żałosne są moje myśli.
Kilka minut później znajdujemy się już sami w moim domu; idę powoli do sypialni Zayna, układając go na łóżku; jest praktycznie nieprzytomny, gdy zdejmuję mu buty i spodnie. Mamrocze coś sennie pod nosem, obracając się na bok, gdy przykrywam go kołdrą i odgarniam włosy z czoła. Właśnie wtedy jego palce oplatają się wokół mojego nadgarstka i uchyla ciężkie powieki, patrząc na mnie zaspanym wzrokiem.
- Ni... – mówi niewyraźnie. – Nie odchodź... proszę.
Patrzę w jego czekoladowe oczy, zasnute mgiełką snu, wpatrujące się we mnie błagalnie; nieświadomie kiwam głową i kiedy puszcza moją rękę, zdejmuję koszulkę przez głowę i odpinam guzik spodni, zsuwając je z siebie. Nie zaprzątam sobie głowy tym, by skoczyć po jakieś dresy czy chociażby się odświeżyć. Od razu wsuwam się pod kołdrę, leżąc nieco sztywno obok ciepłego ciała Zayna, ale potem on wyciąga rękę, układając ją na moim brzuchu. Wypuszczam drżący oddech i opuszkami palców sunę po jego nagiej skórze, obserwując pojawiającą się gęsią skórkę.
Uśmiecham się na ten widok; jeszcze kilka godzin temu to moje ręce były pokryte gęsią skórką, gdy podczas prób słyszałem jego aksamitny głos wyśpiewujący swoje zwrotki w naszych piosenkach.

Nie pozwól mi upaść - ✔ (Ziall) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz