Rozdział 8

1.4K 39 1
                                    

Następnego dnia rano Jaspera już nie było. Jedyne co po sobie zostawił to karteczka na, której było napisane, że Edward przyjedzie po mnie i Belle wieczorem, aby zabrać nas na baseball. Oczywiście Bella już o wszystkim wiedziała.
Połowę dnia spędziłam na rysowaniu, a kiedy do przyjazdu Edwarda została godzina zaczęłam się szykanować.
Postanowiłam ubrać ma sobie zwykła biała bluzę z długimi rękawami, jensy oraz kurtkę bejsbolową(sorka jak źle napisałam). Gotowa zeszłam na dół, słysząc rozmowę taty z Bellą doszłam do wniosku, że są w jadalni.
-Masz drugie.- powiedziała Bella do taty kładąc obok niego puszkę piwa
-Dzięki.
-Hej jestem już gotowa.- odezwałam się dając tacie buziaka w policzek
-Gdzie idziesz?- zapytał
-Wraz z Bellą mamy randkę.
-Z kim?
-Z Edwardem i Jasperem.- odpowiedziałam za Belle
-Cullenami?
-Tak.- odpowiedziała tym razem siostra
-Myślałam, że nie interesujecie się chłopcami z Forks.
-Oni nie są z Forks.- powiedziałam ubierając moje buty
-Tak właściwie to Edward stoi na zewnątrz.- powiedziała Bella
-Myślałam, że lubisz Cullenów.- odezwałam się do ojca, a ten jedynie kiwną głową
-Chciałby cię oficjalnie poznać.- dokończyła Bella
-To go przyprowadź.- powiedział do Belli, a ta ruszyła, aby otworzyć drzwi
-A ten Jasper też tu jest?- zapytał się mnie
-Nie on już czeka na miejscu, ponieważ miał coś do załatwienia.- powiedziałam
-Też chciałbym go poznać.- powiedział, a ja jedynie się uśmiechnęłam
-Pani komendancie chciałbym się oficjelami przedstawić, jestem Edward Cullen.- przywitał się chłopak, a mi chciało się śmiać, ale zachowałam powagę
-Cześć Edward.
-Bella i Madi nie wrócą późno, zagramy w baseball z moją rodziną.
-Baseball?- zaśmiał się lekko tata, a wtedy Bella spiorunowała go wzrokiem
-Taki mamy plan.
-Rozumiem, że Madi ma grać w baseball, ale od kiedy Bella gra.- powiedział ojciec
-No to powodzenia.- rzekł tylko kiedy zauważył ostry wzrok Belli
-Zaopiekuje się nimi.- powiedział Edward i zaczęliśmy kierować się do wyjścia
Kiedy Bella i Edward kierowali się do auta tata mnie zatrzymał.
-Masz przy sobie gaz, prawda?
-Spokojnie tato będzie dobrze.- powiedziałam i na pożegnanie go przytuliłam
-Mam pytanie, od kiedy to wampiry lubią baseball?- zapytałam kiedy biliśmy na miejscu, a Edward pomagał założyć czapkę Belli co wyglądało dziwnie
-To ulubiona rozrywka Amerykanów, a my możemy grać tylko podczas burzy z piorunami, zresztą zobaczycie.- zakończył i ruszyliśmy w stronę reszty rodziny
-Dzień doby!- przywitałam się z Jasperem
-Wiedzę, że jesteś w dobrym nastroju.- powiedział uśmiechając się do mnie
-Tak, więc co będziemy robić?
-Jak dobrze, że jesteście potrzebujemy dobrych sędziów.- powiedziała na przywitanie Esme
-Myśli, że oszukujemy.- zaśmiał się Japser
-Wiem, że oszukujecie, dlatego sędziujecie sprawiedliwie.- powiedziała
-Jasne.- odpowiedziałam i zaczęłam przyglądać się grze
-Zaczynamy!- krzyknęła Alice i w tym momencie rzuciła piłeczkę w stronę Rosalie, która z całej siły ją odbiła. Piłka poleciała, a dziewczyna zaczęła biec, a Edward szybko popędził za piłką, która poleciała w las. Nim się obejrzałam piłka była już w ręku Esme, a Rosalie dotykała nogą deski.
-Aut!- krzyknęłam, a Bella za mną powtórzył
-Jest! Kotku to tylko gra!- krzykną kiedy zobaczył, że jego dziewczyna się wkurzyła
Następnie odbijał Carlisle, lecz po piłkę szybko skoczyli Edward i Emmet co spowodowało, że się zderzyli i upadli na ziemię, a piłka swobodnie spadła, wtedy Carlisle przybiegł. Kolejny był Jasper, a ja obserwowałam każdy jego ruch, byłam ciekawa jak daleko rzuci. Kiedy wybił piłkę odrazu pędem do złapania jej rzucił się Emet, który ją złapał i odrzucił, lecz Jasper zdążył przebić dany dystans.
-I co jesteś po wrażeniem?- zapytał mnie
-Teraz wiem po co wam była ta burza z piorunami.- rzekłam przytulając się do niego
Gra się toczyła, lecz w pewnej chwili Alice stała się jakaś dziwna i krzyknęła.
-Stop!- odrazu wszyscy zebrali się przy mnie i Belli
-Odchodzili, ale nas usłyszeli.- powiedziała do Edwarda, który zaczął ciągnąć Belle do auta
-Za późno.- powiedział Carlisle
-Madi stań za mną i rozpuść włosy tak, aby przykrywały ci szyje.- zawrócił się do mnie Jasper, który mocno trzymał mnie za rękę
-Myślisz, że to zadziała, wyczuwałam je z końca boiska.- powiesiła Rosalie kiedy ja i Bella starałyśmy się stać jak najdalej z tyłu
Wtedy zobaczyłam jak z mgły wyłaniają się trzy osoby. Wśród nich była jedna dziewczyna, która miała rude kręcone włosy oraz futro na sobie. Na czele ich grupy szedł czarnoskóry mężczyzna z rozpiętą koszulą, a na końcu szedł chłopak o blond włosach. Wszyscy poruszali się bardzo szybko i wtedy dotarło do mnie, że były to wampiry.
-To wasza piłka.- powiedział czarnoskóry chłopak odrzucając piłkę w kierunku Carlisla
-Dziękuje.
-Jestem Laurent, a to jest James i Victoria.- przedstawiał się, a ja schowałam się jeszcze bardziej za Jaspera co nie umknęło uwadze Jamesa
-Ja jestem Carlisle, a to moja rodzina.
-Wsze polowania komplikują nam życie.- wtrącił Emmet 
-Przykro nam nie wiedzieliśmy, że to wasze terytorium.
-Mieszkamy tu na stałe.
-Nie będziemy już sprawić kłopotu, jesteśmy przejazdem.
-Tropili nas lecz pokierowaliśmy ich na wschód.- powiedziała dziewczyna, a mnie wtedy uderzyło. Czyli te wszystkie morderstwa to nie była sprawka zwierzęcia, a tych wampirów.
-Doskonale.- uśmiechną się Carlisle
-Nie przydało by się wam trzech graczy?- zapytał Laurent
-Tylko jeden mecz.
-Jasne, zajmijcie miejsce tych co odchodzą. Odbijamy pierwsi.- kiedy skończył mówić wraz z Jasperem kierowaliśmy się do samochodu, lecz wtedy wiatr mocniej zawiał i Belli odsłonił się kawałek szyi, a James poczuł woń krwi i ruszył ma Edwarda, który odepchną ja na bok.
-Nie wiedziałem, że przeprowadziliście jedzenie.- gdy to powiedział odrazu wszyscy Cullenowie osaczyła mnie i Belle, aby nie mógł nam nic zrobić.
-Dziewczyny są nasze.- powiedział wściekłe Jasper
-Lepiej już idziecie.
-Widzę, że to koniec gry, idziemy. James!- krzykną chłopak z dredami i szybko pobiegli
-Edward zabierz Belle i Madison. Idź!- rozkazał Carlisle, a ja nawet nie mogłam pożegnać się z Jasperem. Odrazu wraz z bliźniaczką zostałyśmy wrzucone do auta, a Edward szybko odjechał.
-Będzie nas ścigał?!- zapytała przejęta Bella
-James jest tropicielem, polowanie to jego obsesja, czytałam w jego myślach jest napalony na waszą krew, a szczególnie na Madi. Uznał, że będzie to polowanie jego życia nic go nie powstrzyma, Jasper próbował zmienić jego emocje, lecz nie na długo.
-Co zrobimy?- zapytałam
-Musimy go zabić, poćwiartować i spalić.
-Gdzie jedziemy?- zapytała Bella
-Wyjeżdżamy z Forks, potem gdzieś odpłyniemy.
-Ale przecież co z naszym tatą?
-Nie możecie tam jechać, znajdzie was po zapachu.
-Musimy wrócić do taty!- krzyknęłam razem z Bellą
Plan był prosty, lecz brutalny. Bella miała wejść zapłakana po ,,zerwaniu" z Edwardem do domu, a ja zaraz po niej, aby na spokojnie z nią porozmawiać, lecz ta za wszelaka cenę chciała wyjechać, tata na pewno wtedy zainterweniuje, a ja nie wytrzymam i powiem mu to co mama kiedy go opuściła. Edward miał pomoc pakować nasze rzeczy do torby podczas gdy ja będę mówiła wszystko do taty.
-Zostaw mnie, to już koniec!- krzyknęła Bella do Edwarda i zapłakana zamknęła się w swoim pokoju
-Bella, spokojnie uspokój się.- również pobiegłam za nią
-Madi co się stało?- zapytał zdezorientowany tata
-Bella zerwała z Edwardem.- powiedziałam z przejęciem
-Wyjeżdżamy do mamy.- krzyknęła przez drzwi siostra
-Ale przecież to nie koniec świata możemy razem spędzać wieczoru, albo łowić ryby lub cokolwiek chcecie bez chłopaków.- powiedział tata
-Zawsze jest jakieś wyjście.- mówił dalej
-Nie ma, kochałam go, zresztą Madison i tak nienawidzi tego domu i każdego dnia tutaj meczy się!- krzyknęła Bella wchodząc do łazienki, a tata staną w miejscu. Nigdy nie mówiłam mu, że nienawidzę tego miejsca, myślał, że kochałam przyjeżdżać tu na wakacje, a ja nie chciałem sprawiać mu smutku, dlatego nikomu nic nie mówiłam. Nie wiedziałem, że Bella o tym wiedziała i, że postanowi użyć tego w takiej sytuacji, ale wtedy dostrzegłam szansę dzięki, której tata nie bedie zadał już więcej pytań i pozwoli nam wyjechać, chodź nie wiem czy po wszystkim pozwoli wrócić.
-Madi czy Bella mówi prawdę?- zapytał, a ja dostrzegłam łzy w jego oczach
-Tak, nienawidzę oglądać beseballu na plazmie, codziennie chodzić na jedzenie do knajpy, lub obżerać się tłustym jedzeniem łowiąc ryby. Nie cierpię tego miasta, a w szczególności tego domu!- krzyknęłam chcąc wyjść z siostrą
-Dajcie spokój dopiero przyjechaliście, to dla was nowe przyzwyczaicie się.- mówił tata chodź widziałam, że i tak zaczyna w to wątpić
-Jeśli teraz nie wyjedziemy utkniemy tu tak jak mama!- mówiąc to chwyciłam za klamkę i wyszłam z domu kierując się na miejsce pasażera z tyłu.
Gdy trochę odjechaliśmy rozpłakałam się jak małe dziecko. Powiedziałam do niego tyle okropnych słów, że raczej wątpię żeby mi wybaczył. Na początku przyjazdu rzeczywiście tak myślałam, lecz teraz zmieniałam zdanie i chciałem zostać w Forks. Nawet nie wiem kiedy Edward zamienił się miejscem z Bellą, która usiadła po drugiej stronie.
-Przecież on mi tego nie wybaczy.- powiedziałam dalej płacząc
-Ojciec wam wybaczy.- powiedzą Edward
-Nie wybaczy.- odpowiedziała Bella wycierając łzę z policzka
-To był jedyny sposób, żeby was wypuścił.- przypomniał Edward
Nagle usłyszałyśmy huk, który strasznie nas wystraszył.
-Spokojnie to Emmet, Alice jedzie za nami, a Jasper już czeka w domu.
Gdy tylko podjechaliśmy pod dom Cullenów starałam się tylko znaleść Jaspera, który odrazu otworzył mi drzwi. Kiedy tylko go zobaczyłam odrazu się na niego rzuciłam i zaczęłam płakać.
-Cii, spokojnie jestem tutaj, chodźcie do środka.- powiewał do mnie, a następnie do Edwarda
Razem weszliśmy do środka kiedy za zakrętu wyłonił się czarnoskóry mężczyzna. Edward widząc go zatrzymał Belle i schował ja za sobie.
-Spokojnie, przyszedł nas ostrzec.- odpowiedział Jaspsr do Edwarda
-Mam dość jego obsesji, jego zmysły są niezrównane, jest bardzo groźny, ale nie lekceważycie też kobiety.- powiedział i odszedł
My natomiast skierowaliśmy się do garażu gdzie stały trzy auta.
-Nie łatwo będzie ich zabić.- powiedział Jasper do Emmeta, kiedy ja już się uspokoiłam i podeszłam do siostry.
-Pojedziemy na południe.
-James wie, że nie zostawisz Belli, dlatego z dziewczynami pojedzie Alice i Jasper.- słysząc to byłam nareszcie chodź trochę spokojna, ale Edward się wkurzył
-Spokojnie będzie z nami bezpieczna.- starała się przekonać Edwarda Alice
-Rosali, Esme załóżcie życzy Madi i Belli, aby tropiciel złapał ich zapach.
-Dlaczego, kim one dla mnie są?- zapytała wściekła dziewczyna
-To rodzina.- odpowiedz Carlisle, a ona już więcej nie powiedziała
-Madi usiądź z przodu.- nakazał Jasper, a ja szybko wykonałam jego polecenie. Widziałam jak Alice siada za mną, a Bella żegna się z Edwardem.
Po pożegnaniu Jasper szybko ruszył i wtedy wiedziałam, że nie było już odwrotu.
Jechaliśmy pare godzin, a ja nadal rozpamiętywałam rozmowę z ojcem, katem oka widziałam jak Jasper się na mnie patrzy, dlatego złapałam go mocno za rękę i spróbowałam się skupić na czymś innym. W tym samym czasie Bella próbowała się połączyć z mamą, a Alice obserwował mnie i Jaspera. Po paru minutach bezczynnego siedzenia poczułam się śpiąca i usnęłam.

GOLDEN EYES - Zmierzch/ Jasper Hale Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz