-Oh, Zoey - pani Styles wciąż się uśmiechała - Jak miło że przyjechałaś. Jak wam idzie na studiach?
Spanikowana spojrzałam na Rose, która zaprzestała grzebanie widelcem w sałatce i spojrzała na mnie tym samym wzrokiem. Czy Ona nie wspomniała matce że opuściła studia już 2 miesiące temu? Przełknęłam ślinę i przegryzłam wargę zakłopotana. Rosie kopnęła mnie lekko pod stołem.
-Ałć - jęknęłam cicho.
-Coś się stało kochanie? - spytała z troską pani Renee.
-Wszystko w porządku, ja.. - zabrakło mi słów - Nic mi nie jest.
-Więc? - spytała, a ja przez chwilę siedziałam zdezorientowana. Po chwili zdałam sobie sprawę że pyta o studia.
-Na studiach wszystko ok.. Po staremu... Jak na studiach, nuudy - zaczęłam mieszać.
Rose wstała od stołu szurając krzesłem przy okazji.
-Mamo, właśnie coś sobie przypomniałam.. Czy mogę porwać Zoey na momencik?
-Uhm, oczywiście.
Po chwili byliśmy już na górze w toalecie.
-Rosanne, naprawdę? Nie powiedziałaś własnej mamie że rzuciłaś studia?
-Chciałam jej powiedzieć, ale to strasznie trudne - usiadła na oparciu wanny - Ona była ze mnie tak dumna. Szczyciła się że jej córeczka poszła na studia medyczne, a ja.. wszystko spieprzyłam.
-Nie spieprzyłaś Rose. Po prostu poczułaś że medycyna nie jest dla Ciebie.
Przyglądała mi się chwilę, po czym zaczęła błądzić wzrokiem, szukając jakiegoś punktu zaczepienia.
-Zoey, mam do Ciebie ogromną prośbę – spojrzała na mnie błagalnie.
-Wal.
-Możesz jej tego nie mówić - spytała i wyglądała przy tym na taką bezbronną.
-Mam kłamać?
-Tylko teraz.. Ja.. powiem jej później..
Spojrzałam na nią, czując coraz większe zrozumienie. Kochała swoją matkę i naprawdę nie chciała jej zawieść.
-Ok, chociaż wiesz że jestem w tym marna.
-Dziękuję - rzuciła mi się na szyję - Nawet nie wiesz jak cenie sobie twoją przyjaźń.
-Wiem - powiedziałam szczerze - Ja tak samo cenie sobie twoją.
Wróciliśmy do stołu, a ja czułam że ktoś mi się przygląda. Nie wiem jakim cudem, ale po prostu to czułam. Usiadłam i ukradkiem spojrzałam w lewo. Na samym końcu, po drugiej stronie, siedział Harry i przyglądał mi się z tym nieschodzącym uśmieszkiem. Rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie, a On zaśmiał się cicho. Ugh, jak ten typ mnie wkurza..
-O nie, Zoey, przepraszam Cię bardzo, nie wiem jakim cudem, ale zapomniałam przynieść Ci widelca - przepraszała pani Renee, i gdy już chciała wstać, powstrzymałam ją ruchem ręki.
-Ja pójdę, proszę nie wstawać. - powiedziałam choć byłam pewna, że miałam widelec.. Hmm.
Uśmiechnęła się do mnie matczynym uśmiechem, a mi zrobiło się ciepło na sercu. O takim matczynym uśmiechu zawsze marzyłam. Zawsze chciałam aby to mnie obdarowano takim. Nigdy nie miałam okazji, aby to moja rodzicielka mnie takim obdarowała. Eh, Zoey, ty to zawsze potrafisz popsuć sobie humor. Pokręciłam głową i weszłam do kuchni. Podeszłam do szafki gdzie powinny być sztućce, ale nagle usłyszałam za sobą głośne chrząknięcie. Odwróciłam się przestraszona. Harry uśmiechał się jak to miał w zwyczaju, i nagle uniósł prawą rękę ukazując srebrny przedmiot.
CZYTASZ
It's should be easier..
Fanfiction-A ja.. - 8 letnia, ciemnowłosa dziewczynka doszła do głosu - Zamierzam pójść do dobrego liceum, aby później móc iść na wymarzone studia psychologiczne. -Dobrze.. - zdziwiona wychowawczyni klasy 2 podstawówki zmierzyła wzrokiem małą uczennice - Ale...