-I widzisz jak fajnie było? - spytała Zoey patrząc na mnie niemrawo. Mówiłam jej aby położyła się spać w samochodzie, ale ta uparcie wolała siedzieć i gapić się w okno. A teraz siedzi na swoim łóżku, i nawet nie panuję nad opadającymi powiekami.
-Taak, miałaś racje..
Nagle odzyskała pełną świadomość.
-Czy ja na chwilę przysnęłam, czy ty przed chwilą naprawdę przyznałaś mi rację.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Przyznałam, przyznałam... Ciesz się tym póki możesz..
-A żebyś wiedziała że będę - ziewnęła - Rose? Co się dzieje z Kyle'm?
Zmarszczyłam brwi układając włosy w wysokiego koka.
-Kyle? Ehm, my.. tak jakby zerwaliśmy..
-Tak jakby? - spytała, ponieważ już dawno zabroniłam jej mówić "sprecyzuj". Używała tego słowa zbyt często - Zerwaliście? Czy może ty zerwałaś? - Ta dziewczyna jest czasami zbyt domyślna...
-On wciąż nie ma dla mnie czasu, więc skąd ma wiedzieć?
-Rosie! - jęknęła z tym swoim karcącym spojrzeniem - Najpierw nie mówisz swojej mamie że rzuciłaś studia, a teraz nie powiedziałaś nawet Kyle'owi że to koniec...
Ok, to naprawdę brzmiało okropnie.. Ale jak to by było gdybym nie miała wytłumaczenia..?
-Zoey, kiedy ostatni raz widziałaś Kyle?
Zmarszczyła brwi, a pomiędzy brwiami pojawiło się małe "v".. Jak zawsze kiedy się nad czymś zastanawiała.
-Około.. dwa tygodnie temu...
-A więc już wiesz ile czasu ja go nie widziałam..
Otworzyła szeroko oczy, przynajmniej tak szeroko, na ile pozwalało jej zmęczenie.
-Nie widziałaś się z nim od dwóch tygodni? Dlaczego?
-Bo On wciąż "nie ma czasu" - dłońmi zrobiłam cudzysłów w powietrzu -.. A ja nie chcę być suką i zrywać z nim przez telefon.
-A to dupek..
-Coś szybko zmieniasz strony - powiedziałam z krzywym uśmiechem.
-Pod wpływem nowych faktów.. - ziewnęła - Uwierz mi Rosie, wszystko się zmienia..
Oho, zaczyna gadać od rzeczy... Podeszłam do niej i odsunęłam kołdrę z jej z łózka
-Ok, Ze, może idź już spać.. Zaczynasz mamrotać..
-Ale to prawda Rose.. - zaprotestowała, ale potulnie przykryła się nakryciem - Jedno spojrzenie na coś z innej perspektywy, potrafi wszystko zmienić.
Próbowałam doszukać się jakiegokolwiek sensu w jej słowach, ale go nie znalazłam..
Po prostu jest śpiąca.. A może jednak... Patrzyłam jak jej powieki opadają, i widziałam jak niewinnie wygląda.. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Wciąż nie mogę uwierzyć że ta filigranowa dziewczyna położyła Hazziego na łopatki.. A jednak!
-Dobranoc Zoey..
I wtedy się zaczęło.. Zacisnęłam usta i spojrzałam gniewnie na sufit. Jeżeli pan Harris znowu urządził sobie jakąś imprezkę dla emerytów, to ja już nie wytrzymam. Z mieszkania wyżej dochodziły dźwięki głośnego tupania, skakania, i śmiania się..Zaprosił młodszych..? Eh, nieważne.. Nagle sufit prawie zatrząsł się od głośnego uderzenia, i Zoey zaspana przewróciła się na drugą stronę. Sapnęłam wściekle i ubrałam swoje niebieskie, cieplutkie kapcie i wciąż z tej samej, białej, luźnej sukience do połowy ud, udałam się do sąsiada.. Pukając myślałam jak dziwnie muszę wyglądać.. Sukienka bez ramiączek, do tego słodkie papucie.. Ale w ogóle się tym nie przejmowałam, skoro za chwilę znowu mam się pokłócić z tym staru... Przerwałam swoją myśl w połowie, aby zająć myśli czymś innym. A konkretnie - kimś innym. Zamiast śmierdzącego typową starością, zrzędliwego starca w drzwiach ujrzałam kogoś o wiele młodszego.. I powiedzmy szczerze - o wiele ładniej pachnącego.

CZYTASZ
It's should be easier..
Fanfiction-A ja.. - 8 letnia, ciemnowłosa dziewczynka doszła do głosu - Zamierzam pójść do dobrego liceum, aby później móc iść na wymarzone studia psychologiczne. -Dobrze.. - zdziwiona wychowawczyni klasy 2 podstawówki zmierzyła wzrokiem małą uczennice - Ale...