1. First meeting

64 13 2
                                    

Nowy York rok 1943

Weszłam do kina, żeby choć trochę w tych ciężkich czasach się zrelaksować. Zajęłam miejsce zaraz obok niskiego, bardzo chudego blondyna który był zbyt zajęty rozmyślaniem żeby zauważyć że ktoś się dosiadł. Standardowo seans zaczął się reklamami, które miały wskazać cywilom w jaki sposób mogą pomóc krajowi w czasie wojny. Gdy pojawiła się scena w której ludzie zapisywali się do wojska, blondyn ożywił się lecz nie trwało to długo bo ktoś przed nami zaczął się wydzierać.

- Puśćcie w końcu ten film.- krzyknął mężczyzna.

- Trochę szacunku.- zwrócił mu uwagę blondyn. Nie minęła chwila, a tamten znów się odezwał.

- Będzie tego, dawać film.- znów powiedział.

- Zamknij się.- odpowiedział mu dość odważnie chłopak.

Na te słowa mężczyzna wstał. Ciemno blond włosy, marynarka w ciemną kratę ewidentnie wyglądał na kogoś komu się nie zwraca uwagi, typowy chuligan który chce pokazać swoją wyższość. Oboje razem ze szczupłym chłopakiem wyszli z sali za pewne chcąc dokończyć swoje porachunki poza kinem, między nimi była znaczna różnica nie tylko we wzroście, ale także w budowie ciała przez co zaczynałam się obawiać o mniejszego chłopaka. Wyszłam zaraz po nich żeby zobaczyć jak ten większy okłada go po twarzy, nawet pokrywa od kosza którą próbował się obronić mu nie pomogła.

- Nie wiesz kiedy odpuścić co?- zapytał wyższy. 

- Mogę tak cały dzień.- odpowiedział dziarsko, by chwilę później zamachnąć się z zamiarem zaatakowania przeciwnika ale niestety ten się obronił i zadał kolejny cios mniejszemu. Nie mogłam już na to patrzeć i postanowiłam zareagować.

- Ładnie to tak bić mniejszych?- powiedziałam, na co on się obrócił.

- Spadaj stąd lalka.- odpowiedział z zamiarem uderzenia kolejny raz chłopca.

- Dama zwróciła ci chyba uwagę.- powiedział nie znajomy, który nagle się pojawił. Niestety i to nie zatrzymało agresora, przez co nieznajomy chwycił go za garnitur odsuwając od mniejszego.- Wybierz kogoś w swoim rozmiarze.

Teraz mogłam się mu przyjrzeć. Ciemno zielony strój wojskowy sugerował, że na pewno jest żołnierzem, spod lekko przekrzywionej czapki wystawały przydługie ciemno brązowe włosy schludnie zaczesane do tyłu. Blada choć przystojna twarz oraz niebieskie oczy, z pewnością nie należał do mężczyzn którzy mogą się opędzić od kobiet. W dłoni trzymał złożoną gazetę, ale nie zdążyłam się dokładniej jej przypatrzeć ponieważ wysoki blondyn zamachnął się z zamiarem uderzenia go, ale nie skutecznie. Brunet sprawnie ominął cios i sam uderzył go w twarz, na co chuligan zatoczył się z jękiem bólu, następnie został jeszcze kopnięty. Uciekł bardzo szybko.

Podeszłam do chłopaka który jeszcze przed chwilą został dotkliwie pobity, próbował złapać oddech. Spojrzał na mnie intensywnie niebieskimi tęczówkami, włosy miał zwichrowane a z wargi ciekła krew zdecydowanie nie był typem chłopaka wdającego się w bójki. Podszedł do nas brunet.

- Czasem wydaje mi się, że ty to lubisz.- powiedział prześmiewczym tonem.

- Prawie go miałem.- powiedział z wyrazem bólu i złapał się za głowę.

- Prawie, to cię sprał na kwaśne jabłko.- wtrąciłam się, dalej próbując ocenić jak mocno dostał.

- Kim jesteś?- zapytał.

 - Agentka Lianne Moore, a wy?- zapytałam.

- Steve Rogers.- odpowiedział niski blondyn.

- James Barnes, dla przyjaciół Bucky.- odezwał się z uśmiechem brunet.- agentka?

Is it you? ||J.Barnes||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz