Rozdział 40. (Nie)miłe powitanie.

234 7 0
                                    

Wyszli już z miasta i dopiero wtedy dołączył do nich Clark obładowany torbami z jakimś patyczkiem w ustach i wypchaną buzią.

- Emi...

- Tak?

- Jak to się stało że te zlecenia zostały wycofane? Przecież chyba ktoś je zlecił.

- Ty nadal o tym? Daj już spokój.

- Jestem ciekaw!

- Zmienił się zarząd. Teraz kto inny dowodzi i wszystkie zlecenia przeszły rygorystyczną selekcję. Jeśli to możliwe chcą żyć z wampirami w zgodzie, jednak tych agresywnych trzeba się pozbyć.

- W zgodzie? Phi... dobre sobie! - Clark przeżuł zawartość jamu ustnej i mógł się dołączyć do rozmowy. - To się nie wydarzy, nigdy nie uda Ci się sparować z wampirem wewnątrz ciebie. A gdy już będziesz niezdolna do walki przejmie twoje ciało i zapanuje chaos. Ludzie i wampiry nie będą żyć w zgodzie, ludzie są zbyt konfliktowi! - złamał trzymany chwilę temu w ustach patyczek i rzucił gdzieś w bok.

- Jeszcze zobaczymy

Czuł w jej głosie dominację i silną wolę, właśnie to było jej potrzebne by stanąć do ostatecznej walki. Zauważył jak sięga do kabury, spostrzegł że za nadto się do niej zbliżył więc odsunał się metr a jej ręka opadła. Cały czas była czujna, z jednej strony go to intrygowało a z drugiej przerażało. Mógł stracić życie nie wiedząc nawet kiedy. I to właśnie ten dreszczyk denerwował go najbardziej, lecz nie mógł z tym nic zrobić.

Nadszedł moment którego Emilie obawiała się najbardziej. Po dwudziestu latach wróciła tam gdzie się urodziła i tyle, tylko tyle łączyło ją z tym miejscem. Jednak już dawno zdecydowała że zanim umrze chce zobaczyć twarze osób uznawanych za jej rodziców. Rodziców którzy ją sprzedali jak towar na targu.

Mężczyźni widzieli jak się waha, od drzwi dzieliło ją dwadzieścia metrów przez podwórko, a jednak coś ją powstrzymywało że nie mogła zrobić pierwszego kroku. Drgnęła czując dłoń na swoim ramieniu.

- Dasz radę, jesteśmy tu z tobą... - James uśmiechnął się ciepło -... no a przynajmniej ja.

~Nie będzie odwrotu~

- Rany boskie! Rusz że się kobieto! - zirytowany Clark popchnął ją przez furtkę i pchał przez kilka metrów.

Nie wiedząc co zrobić i jak się zachować powoli zmierzała ku drzwiom. Gdy od progu dzieliło ją kilka centymetrów uniósła dłoń i zastygła tak na moment.

"W zasadzie czego się tak boję? Jak zareagują? Niby mnie sprzedali jednak wciąż pozostali moimi rodzicami, z zasady najbliższą mi rodziną. Chrzanić!"

Otrząsnęła się i pewna siebie zapukała mocno w silidne drewniane drzwi. Ze środka dało się słyszeć coraz głośniejsze odgłosy kroków, gdy były wystarczająco bliskie cofnęła się w tył i wpadła na Jamesa który przytrzymał ją przed upadkiem łapiąc za ramiona.

Drzwi się otworzyły a w nich stanął młody chłopak.

"To nie ten dom? Adres się zgadzał." - Emi była całkowicie zdezorientowana widząc tak młodą twarz.

- Frank, kto przyszedł?

Z głębi domu dobiegł oschły głos, po chwili znów były słyszalne kroki a zza sylwetki chłopaka wyłoniła się starsza kobieta wycierająca dłonie w ściereczkę.

- Coście za jedni?

James i Clark spojrzeli na Emi, w końcu to jej sprawy więc niech się tłumaczy, nie mieli zamiaru się wtrącać. Młodą kobietę zamurowało, była całkowicie podobna do niej, nie była w stanie powiedzieć słowa.

Zawładnięta przez wampira Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz