Rozdział 15. Ukryty cel.

431 13 0
                                    

Poł godziny przed szóstą zebrali się wszyscy z oddziału. Kilka minut przed wyznaczoną godziną do miejsca zbiórki leniwym i wolnym krokiem podążali żołnierze z przydziału łowców.

- No serio!? Teraz mamy na każdego tak czekać!? - zirytowany Swift przykucnął na trawie obracając w zębach zapałkę.

Mijały kolejne minuty i nic się nie działo. Dowodzący postanowił rozpocząć misję w okrojonym składzie nie czekając na nieprzybyłych członków.
Podeszli pod skraj lasu i rozłożyli mapę wskazując kierunek i omawiając ostateczne szczegóły.
W trakcie usłyszeli niepokojący odgłos, wszyscy spojrzeli w głąb lasu wypatrując niebezpieczeństwa. Żadne z nich nie było w stanie nic dostrzec.
Wpatrywali się w ciemną przestrzeń z obawą że ktoś może ich podsłuchiwać.

- To pewnie zwierzę. Wracając... - ponownie wszyscy skupili się na planie.

Z jednego z drzew spadła skórka.

- Banan? - zdziwił się jeden z kandydatów.

Wszyscy spojrzeli na drzewo, na żadnej gałęzi nie było nikogo. Na pobliskich drzewach też nikt się nie chował.
Zajęci rozgladaniem się po terenie nie spostrzegli od razu że obok nich pojawiła się kolejna osoba.

- Serio banan? - porucznik odwrócił twarz w prawo spoglądając wymownie.

- No co? Mają dużo witamin i potasu.

- Czemu nie uczestniczyłaś w układaniu planu? Miałaś przyjść wieczorem!

- Chyba żaden z łowców się nie pojawił. - spojrzała na braci którzy stali oparci o drzewo i uśmiechnęli się delikatnie w jej stronę.

- Odpowiedz na pytanie!

- Może to dlatego że wiemy że to bez sensu i jak zazwyczaj się kończy.

- Co masz na myśli?

- Mam na myśli że bez sensu jest planować skoro nie mamy na to wpływu i nie potrafimy przewidzieć co się wydarzy.

- Ale mogłaś się zjawić! - głos zabrała kandydatka która wczoraj została uderzona.

Emi obróciła powoli głowę kierując na nią wrogie spojrzenie.

- Jesteś pretendentką więc się nie odzywaj!

- Tak jest pani podporucznik. - opuściła zawstydzona głowę.

- A czemu nie przyszłaś o wyznaczonej godzinie na zbiórkę?

- Pan porucznik wybaczy ale pozwoliłam sobie zrobić misję rozpoznawczą.

- Kto wyraził na to zgodę!? - wstał nagle zdenerwowany.

- Sama sobie pozwoliłam. Przypominając, to nie muszę wykonywać twoich rozkazów i podejmuje decyzje które uważam za słuszne. Muszę tylko pilnować żebyście nie zginęli, a przynajmniej nie wszyscy. - spojrzała dyskretnie na denerwującą ją nastolatkę.

- Dobra, zatem ruszajmy już.

Kandydaci wstali i schowali mapę. Grupa ruszyła w głąb lasu. Na przemian biegli i maszerowali, musieli przebyć długą drogę a zaplanowali możliwie jak najmniej przystanków.

Po przebyciu większości drogi tylko maszerowali. Kandydaci rozmawiali o swoich sprawach, porucznik szedł na czele prowadząc grupę, a bracia szli w ciszy co jakiś czas zerkając na Emi. Kobieta widząc ich spojrzenia skinęła im lekko i niedługo po tym sięgnęła po łuk. Zwróciło to uwagę przywódcy który spojrzał tylko jak napina łuk i celuje we wszystkie kierunki.

- Możesz odłożyć te zabawy na później? Masz pistolet a strzelasz z łuku, jeszcze chyba nigdy z niej nie strzelałaś a broń służy po to by jej używać.

- Masz pistolet a z niego nie strzelałaś? - zainteresował się młody chłopak.

- Jeszcze nigdy go nie użyłam... broń palna jest dla idących na łatwiznę.

Napieła cięciwę i wystrzeliła strzałę w głąb lasu, coś trafiła bo było słychać upadek.

- I umie strzelać gdy się przemieszcza! Super! - odezwał się inny kandydat.

Porucznik spojrzał w tamtą stronę.

- Twoje treningi zaowocowały.

- W końcu przez pół godziny nie byliście w stanie mnie wykryć.

Strzeliła w inną stronę a wszyscy nagle się zatrzymali, porucznik podszedł do niej zaskoczony jej słowami.

- O czym ty bredzisz?

- Myślisz że się spóźniłam? To jesteś w błędzie, obserwowałam was i testowałam jednocześnie. Nikt z was nie nadaje się na tą misję skoro nie jesteście w stanie wykryć czyjejś obecności z kilku metrów!

- Z całą pewnością jesteś niebezpieczna. - porucznik wrócił przed szereg kontynując marsz. -... po co marnujesz te strzały zachowaj je na lepszą okazję.

Kolejna przecięła powietrze i znikła pośród drzew.

- Nie marnuje... wypełniam swoje zadanie... od samego początku robię co do mnie należy.

Pułkownik Swift zatrzymał się nagle a kandydaci powpadali sobie na plecy. Do mężczyzny dotarły te słowa wraz z przecięciem powietrza przez kolejną strzałę. Sięgnął do kabury wiciagając  pistolet i maczetę.

- Serio maczeta? A podpułkownik ma miecz! - zachwycił się jeden dzieciak.

- Każdy w wojsku przechodzi podstawowe  szkolenie a następnie uczy się korzystania z broni z ostrzem. Sam dobiera sobie typ i rodzaj, a my właśnie idziemy odbić tego który potrafi w tej dziedzinie doradzić najlepiej. - Emi popchnęła mężczyznę gotowego do walki. - Idź dalej, nic wam nie grozi.

Bracia przyglądali się z uśmieszkami, każdy z łowców marzy żeby zobaczyć innego w akcji i to do tego takiego z wyższych szczebli. Ta sytuacja była dla nich tak wyjątkowa że postanowli w końcu się odezwać.

- W końcu jej umiejętności są niesamowite a kwalifikacje na najwyższym poziomie.

Emi z uśmiechem na nich spojrzała. Jej uwagę zwrócił drobny szczegół za ich plecami. Pluła sobie w twarz że była na tak wysokim stanowisku a nie zauważyła tego wcześniej. To co zwróciło jej uwagę kompletnie zmieniło powagę misji, teraz wiedziała że musi być ostrożniejsza żeby nie dać po sobie poznać że już wie.

Zawładnięta przez wampira Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz