Minęło parę dobrych dni od tego wyjętego z książki wydarzenia. Nie wiedziałam jeszcze, czy mogę do końca ufać Bennettowi, ale czuję, że to co się dzieje jest zbyt ważne, aby to pominąć tylko ze względu na brak zaufania.Nie zaprzeczam, że to straumatyzowało mnie jeszcze bardziej niż cokolwiek innego. To całe zamieszanie brzmi jak jeden wielki absurd. I nie wiem, co musi czuć Bennett wiążąc swojego własnego przyjaciela w swoim własnym domu. Przyjaciela, który chciał go zabić i już najwyraźniej nie jest sobą. Czy to jest w jakikolwiek sposób w ogóle możliwe, aby człowiek stał się czymś takim?
Zgaduję, że gdyby nie to, że Bennyemu udało się przeżyć, to w wiadomościach już by huczało o kolejnym morderstwie i psycholu z tego słynnego, pechowego miasta Cursewood. Nie wiem, dlaczego ktokolwiek jeszcze tu mieszka. Gdyby nie moja tajemnica przeszłości, to dawno bym stąd zwiała.
Ale zastanawia mnie to, dlaczego moja rodzina od tak dawna osiedla się w tym mieście mimo jego nietypowego fenomenu. O ile dobrze wiem, to nikt z mojego rodu nigdy nie skończył jako kolejny morderca, ale nigdy się też tym nie interesowałam. Może przyszedł na to czas, ze względu na to, jaki związek może to mieć ze mną. A na pewno ma duży - to w końcu rodzina.
Wystarczy, że mam swoją zagadkę do rozwiązania. No i Bennetta. Potem już nigdy więcej nie chcę się mieszać w to bagno tej przeklętej miejscowości.
W ciągu tych dni spotkałam się jeszcze pary razy z Freddiem. Zgodnie z moją obietnicą przez telefon, ze szczegółami opowiedziałam mu o tym nietypowym śnie, a może koszmarze?
Ten natomiast uznał, że to może być moja zwykła, bujna wyobraźnia. Problem w tym, że moja wyobraźnia nigdy nie była bujna jeżeli chodziło o sny. To sprawiło, że miałam wrażenie iż ten nie chce abym ingerowała w dalsze rozpatrywanie całej tej sytuacji. Ale dlaczego?
Przykro mi Fre - ale przez to trafiłeś do mojego notatnika, jako kolejna wskazówka. Mam nadzieję, że spodoba mu się podpis "Fre podejrzanie się zachowuje - chce mnie odciągnąć od prawdy?". Może i jest moim przyjacielem, ale co to za przyjaciel z wielką, nieotwartą skrzynią sekretów? Lubię go, pomógł mi ale... Nie mogę pozwolić na takie coś dłużej. Może i wydaje się, jakbym miała jakąś paranoję, ale zważywszy na to wszystko, co się ostatnio dzieje to nie obchodzi mnie już nic. I tak nie mam innego celu w życiu.
Dalej nie byłam pewna co do Bennetta. Myślałam, że gdy dowiem się rzekomej "prawdy" to oszczędzę sobie dodatkowego myślenia. A wyszło całkowicie na odwrót. A co jeżeli to samo napotka mnie, gdy dowiem się o mojej przeszłości? To nie zawsze musi się kończyć zgaszeniem ognia, a zwiększeniem go.
Jak zawsze, stałam oparta za ladą, obserwując notorycznie to samo miejsce - ulicę pełną ludzi. Jednakże dzisiaj tych ludzi za wiele nie było, bowiem dzień był deszczowy i wilgotny. Oglądając spadające krople, słuchałam ich melodii spowodowanej uderzaniem ich o szyby sklepu.
Dzisiejsza ilość klientów nie pobijała rekordów. Zjawiły się może dwie znajome twarze, które były tu stałymi bywalcami, parę osób które coś faktycznie kupiły i zwykli przechodnie, którzy wpadli tu z ciekawości i wyszli z niczym.
Jakież monotonne.
Lecz w pewnej chwili zdałam sobie z czegoś sprawę.
Nie tkwi już we mnie to uczucie mówiące mi, że nie jestem na właściwej ścieżce życia. Czuję, że właśnie o to chodziło temu uczuciu, aby w końcu zrobić coś ze swoim przeszłym życiem.
A myślałam, że nie chcę żadnych atrakcji...
Gdy już myślałam, że właśnie tak przebiegnie reszta tego dnia - pozbawiony urozmaiceń - mój telefon po drugiej stronie lady zabrzęczał. Nawet nie patrząc na kontakt, odebrałam.
CZYTASZ
"Czerwony Smutek" // Hoodie // Sequel "Znaleziona Maska"
FanfictionTajemnice chodzą za Keirą niczym brzemię. Odkrycie prawdy to jej jedyny priorytet, w którym pomagają jej przyjaciele. Jedyne co pamięta, to czerwony smutek wymalowany na twarzy oprawcy w jej koszmarze. Z czym to ma związek? Okaże się, że nie musi od...