13

117 14 44
                                    

- Keira -

Następny dzień spędzony w sklepie był taki zawsze, jeżeli nie weźmie się pod uwagę emocji, które się kłębią w mojej głowie i sercu. Bo jeżeli je uwzględnię to będzie to po prostu dzień pełen bólu.

Nie byłam już zdenerwowana, nie czułam wewnętrznego gniewu, jak podczas kłótni z Fre. Ten incydent zostawił po sobie gorzki posmak w postaci smutku i zawiedzenia.

Kłótnie i nawet najmniejsze sprzeczki były czymś, czego najbardziej starałam się unikać i właśnie to mi się udawało. Dlatego tak to przeżywałam. Gardzę tym, więc do kolejki uczuć mogę jeszcze zaliczyć porażkę - bo nie udało mi się od tego uchronić.

Nie chcę być skłócona z Fre. Ale z drugiej strony to nie ja powinnam pierwsza wyciągać dłoń, a on; to, co zrobił było dla mnie nieciekawym ciosem, bowiem chciał przede mną ukryć coś zbyt ważnego dla mnie i dla mojego życia.

Dlaczego akurat w tym ciężkim momencie musiała dojść do tego wszystkiego właśnie ta sprzeczka? Dlaczego do całego zamętu w którym właśnie jestem doczepiają się jeszcze mniejsze detale?

Opamiętałam się, mocno potrząsając głową. Musiałam pozostać silna w duchu i w ciele, choć do tego drugiego jeszcze długa droga, bo w tym momencie nie wygrała bym chyba nawet z muchą. No może bez przesady. Jeżeli nie poprawię swojej sytuacji mentalnej, to nie dożyję do odkrycia prawdy. Za nic na to nie pozwolę i nie mogę zwariować.

Dzisiejsza pogoda była okropna. Początek jesieni już zawitał, choć nie w tak piękny sposób jak każdy by chciał. To pora roku, która ma dwa oblicza - raz jest paskudna, a raz zapiera dech w piersiach. Ale właśnie dlatego ją lubiłam.

Tak czy owak, właśnie z tego względu nie zbierało się na żadną klientelę, na ulicy nie można było wypatrzeć nawet żywej duszy. Lało jak z cebra, a wiatr rwał gałęzie drzew jakby chciał je zabrać z tego miasta aby nigdy więcej nie musiały tu cierpieć. Ale nie daje rady, bo drzewa zasadziły tu swoje korzenie już zbyt głęboko, aby mogły zostać tak po prostu wyrwane.

Tak szybko, tak nagle wzięło mnie natchnienie poetyckie, ale dlaczego tak gwałtownie musiało je przerwać irytujące brzęczenie telefonu z kieszeni moich spodni? Podrażniając mój mózg, pospiesznie wyjęłam urządzenie.

Na widok podpisu kontaktu skręciło mnie w brzuchu uczucie stresu a zarazem dziwnej ekscytacji. Chciało mi się śmiać, a w tym samym czasie gościło u mnie zdenerwowanie. Zmarszczyłam swoje brwi i przez chwilę wpatrywałam się w wyświetlacz zastanawiając się nad swoją decyzją. Po mojej ręce rozlegało się wibrowanie, a ja czułam się rozdarta wewnętrznie.

Jednak zanim nadszedł ostatni sygnał, po którym połączenie by się skończyło i być może nie zaczęło by się już drugi raz, nacisnęłam zieloną słuchawkę.

Przyłożyłam telefon do ucha, nie wydobywając z siebie żadnego słowa, czekając na odzew drugiej strony.

- Keira..? - na dźwięk tego rozżalonego głosu moje serce zabiło mocniej. Wiedziałam, że tak będzie.

- Czego chcesz? - po krótkiej chwili odezwałam się dość szorstko, przynajmniej się starałam. Choć było to zbyt ciężkie, bo tak naprawdę chciałam już tego zaprzestać.

- Uh... Możemy się spotkać? - na tą propozycję spojrzałam w okno. Jak wspominałam wcześniej o pogodzie, to ta nie zmieniła się aż do tego momentu i prawdopodobnie nie zamierzała. A okrutna prawda jest taka, że chciałam tego użyć jako zwykłej wymówki.

- Nie widzisz co się dzieje za oknem? - zapytałam retorycznie, dając mu znać, że to nie wypali. Chciałam się z nim spotkać ale wiedziałam, jak to się skończy - rozkleję się.

"Czerwony Smutek" // Hoodie // Sequel "Znaleziona Maska"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz