12

121 12 119
                                    


Ilekroć starałam się powstrzymać płacz to nie udawało mi się za każdym razem gdy nachodziła mnie myśl o tym, że Fre chciał ukryć coś tak ważnego dla mnie - sprawiało mi to ból w moim sercu, który mam czelność porównać nawet do tego, który czułam oglądając śmierć mojej matki.

Ta kłótnia odświeżyła mój umysł. Nasza relacja nie zasługiwała na miano przyjaciół. Przyjaciele znają siebie nawzajem jak własną kieszeń, tymczasem i Fre i ja nigdy nie rozmawialiśmy o naszym życiu.

Nie chciałam puścić tej znajomości tak po prostu, z jej wszystkimi dobrymi i złymi skutkami. Chcę to odzyskać, ale nie mogę mu tak łatwo przebaczyć, choć mgliście przypomniałam sobie o jego przeprosinach. Potrzebowałam przerwy.

Zastanowiłam się chwilę i przypomniałam sobie, że koniec końców jestem w pracy. Zmuszona tym faktem wstałam, podciągając co chwilę nosem z zaschniętymi łzami na policzkach. Nie będąc już pogrążona w myślach podeszłam do lustra i ujrzałam swój tragiczny stan. Machnęłam parę razy ręką tu i tam, wyglądając już znośnie.

Wyszłam z pomieszczenia, na moje szczęście nie zastając żadnego czekającego klienta. Na pewno ktoś tu już był - nieobsłużony, oczywiście - jednak nie sprawiało mi to żadnego problemu. Dzisiaj nastała taka sytuacja, że nie obchodziło mnie nic poza nią.

Sprzeczka z chłopakiem nie była jedyną szpilą wbitą w tym dniu. Moja podobno dawna nauczycielka, nieświadomie, właśnie oznajmiła mi, że żaden, nieszczęsny wypadek nie miał miejsca - prawdą było porwanie. I moja głowa nie posiadała o dziwo żadnych wątpliwości co do tego, bo wspomnień żadnych nie doznałam, ale czułam, że to musiało się wydarzyć.

Nie zastanawiałam się ani chwili dłużej - to był kolejny wpis do mojego notatnika wypełnionego po brzegi wspomnieniami i spekulacjami. Nie byłam już zdziwiona bo widziałam, w jakim kierunku to wszystko zmierza, a drogowskazy stawały się coraz bardziej mroczniejsze. Mogłam się już pożegnać z normalnością.

Potraktowałam to jako wstęp do nowego rozdziału w moim życiu.

Tak też nastąpił czas zamknięcia, a noc postanowiłam spędzić tutaj, nie mając siły na powrót do domu. Zresztą wędrówki po nocy stały się teraz bardziej przerażające niż dotychczas, jeżeli posiada się taką świadomość i wiedzę jak ja.

- Masky -

Nadeszła godzina zmiany Freddiego, więc tak też czas na wyprawę do sklepu. Nie, żeby mnie to jakkolwiek cieszyło - po prostu nie mogę przegapić żadnej informacji potencjalnie dającej mi znak, co może być z Brianem. To była rzecz, która zmniejszała mój dystans z chłopakiem, a zarazem trzymała naszą relację w statusie "informator - odbiorca".

Zagościłem w budynku, gdzie przy stoliku czerwonowłosy coś czyścił. Wydawał się być całkowicie pochłonięty w czynności, jakby był w transie. Ciągle tym samym, szarpiącym ruchem szmatką jeździł w jednym miejscu, nie zwracając uwagi na realny świat; znajdowałem się w polu jego widzenia, a ten nawet nie drgnął.

Nie śmiałem powiedzieć nic, bo nawet nie wiedziałem co. Czyżby nie był dzisiaj w humorze? Może to lepiej dla mnie i moich nerwów, pomyślałem.

Momentalnie zaprzestał i gwałtownie się podniósł z krzesła, na którym siedział.

- Tim. - westchnął, nie ubierając na twarz tego samego uśmiechu co zawsze i to sprawiło, jakbym nie rozmawiał z nim. - Zawsze ty masz pytania do mnie. Teraz ja o coś spytam.

Brzmiał poważnie, jakby faktycznie wydarzyło się coś, czym się przejął. Nie była to moja sprawa, więc chciałem to mieć szybko z głowy.

"Czerwony Smutek" // Hoodie // Sequel "Znaleziona Maska"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz