Rozdział 3 :)

2.8K 231 49
                                    

-Kamil! - Remek krzyknął do mnie na ostatniej przerwie. - Idziemy dzisiaj gdzieś? W końcu jest piątek. Przydałoby się gdzieś iść.

-Nie chce mi się.

-Nie to nie. Sam pójdę. Dzięki KUMPLU - zaakcentował z sarkazmem.

-No sorry noo.. - zacząłem.

-Dobra. Nie ma sprawy.

-Widzimy się jutro? - zapytałem Remka. Mieliśmy tradycję że każdej soboty przychodził do mnie i oglądaliśmy jakiś film

-Jasne. 15 00? 

-Dobra. Cześć.

-Cześć.

Poszedłem pieszo do domu. Rzuciłem plecak w kąt i poszedłem do swojego pokoju. Byłem z domu sam.  Mamy praiwe nie widziałem. Pracowała bardzo dużo. Wychodziła wcześnie rano a wracała bardzo późno. Nawet w niedzielę.  Poszedłem spać. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Była 18 00. Czyżby Remek zapomniał że nie chcę z nim nigdzie iść? Otworzyłem drzwi i preżyłem szok. Przed moimi drzwiami stał Dylan. Głowę miał opuszczoną.

-Hey - powiedziałem niepewnie. - Co ty tu robisz? Skąd znasz mój adres?

-Cześć. Adres podała mi wychowawczyni bo ją o to poprosiłem. 

-Co ty tu robisz? - pytam.

-Em. Mogę wejść? Wyjaśnię ci.

-Dobra wchodź. - zrobiłem mu przejście w drzwiach. - Chcesz coś do jedzenia lub do picia?

-Do picia. - uśmiechnął się do mnie niepewnie Dylan. 

-Okay. To wejdź na górę. Pierwsze drzwi po lewej. Zaraz przyjdę.

Gdy szykowałem picie zastanawiałem się co nowy tutaj robi. Czym prędzej wszystko uszykowałem i wszedłem do pokoju. Dylan siedział spięty na moim łóżku. Usiadłem koło niego i przyjrzałem mu się. Chłopak spojrzał na mnie i po policzku popłynęła mu pojedyncza łza.

-Co jest? - zapytałem.

-Nic.

-Nie udawaj chłopie. Mów.

-Nie ufam ci. - Dylan prawie krzyknął.

-To po cholerę tu przyszedłeś?! - byłem zły.

-Nie wiem. Chyba sobie pójdę. - chłopak wstał i chciał już wychodzić. Lecz podszedłem do niego i mocno chwyciłem go za ramię.

-Nigdzie nie idziesz! Siadaj.

-Puść mnie. - kolejna łza spłynęła chłopakowi po policzku. 

-NIE! - krzyknąłem na Dylana i mocno go do siebie przyciągnąłem. Ten zaczął okładać mnie pięściami we wszystkie możliwe miejsca, lecz ja tylko wzmocniłem uścisk. Uspokoił się po kilku minutach a ja delikatnie podszedłem z nim do łóżka i pomogłem mu usiąść. Chłopak położył się na moje łóżko i zaczął płakać. Postanowiłem dać mu chwilę czasu i wyszedłem z pokoju.

*DYLAN*

I po co kurwa on mnie zatrzymał? Po co ja tu w ogóle przyszedłem? Przecież dobrze wiem że Kamil nie jest gejem jak ja. Po za tym rozmawiał dziś w szkole z Julią. To chyba jego dziewczyna. Dobrze się dogadywali. Ładna z nich para. Szkoda tylko kurwa że po kilku godzinach spędzonych razem z Kamilem na lekcjach, moje serce na jego widok bije szybciej. Co ja do cholery sobie wyobrażam? 

W tym momencie do pokoju wrócił Kamil. Co on tu kurwa chce? Cholera. Przecież to jego dom. Leżałem w jego pokoju a łzy spływały mi po policzkach i brodzie. On usiadł na brzegu swojego łóżka lecz nic nie mówił. Zamknąłem oczy. Poczułem ruch na łóżku, a gdy otworzyłem oczy zobaczyłem że chłopak położył się koło mnie i patrzył na mnie ze smutkiem.

-Co jest? - powiedział cicho 

-Kurwa. Nie mogę. Nie chcę tego znowu. Nie. - Byłem wściekły na samego siebie że w ogóle tu przyszedłem. Czego ja się spodziewałem? Że powiem Kamilowi że jestem gejem a on uśmiechnie się i powie "ja też"? Przecież życie to nie bajka. Muszę stąd wyjść. 

Bez słowa wstałem i wyszedłem z jego domu. Tym razem Kamil mnie nie zatrzymał. Poszedłem w moje ulubione miejsce. Do skweru w parku osłoniętego ze wszystkich stron drzewami. Prawie nikt nie wiedział o tym miejscu. Gdy tam dotarłem położyłem się na trawie i wyciągnąłem z mojej torby żyletkę. To zawsze działało.

****

No to jest rozdział 3. :D

Zaufanie to podstawa - PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz