Wziął tylko szybki prysznic. Potrzebował chwili dla siebie, jednakże niepokoiła go cisza. Szybko ubrał na siebie koszulę i spodnie, zapominając o surducie. Wychodząc z łazienki i kierując się w stronę kuchni, spostrzegł dziewczynę, która leżała na ziemi. Zamarł na moment. Podbiegł szybko i przykucnął przy niej. Widział, że nie dawała sobie razy z tym wszystkim. Z natłokiem informacji. On natomiast, był już tak wyniszczony, że chciało mu się jedynie śmiać z tego w jak chujowej jest... SĄ sytuacji. Ale musiał zachować zimna krew. Chwycił ją za ramiona i lekko potrząsnął.- Spójrz na mnie! - Widział że płakała. Widział cierpienie na jej młodej twarzy. Pomógł jej wstać, lecz ona ledwo co trzymała się na nogach. Chciał żeby odpoczęła, a w tym samym, żeby nie zatruwała mu jak na razie dupy . Wziął ją na ręce i ułożył na kanapie, przykrywając z powrotem kocem. Chciał coś dodać, lecz od razu odsunął się od dziewczyny...W kominku powoli przygasało. Bez słowa związał mokre włosy i wyszedł na zewnątrz rozglądając się dookoła.
---
Znowu leżała w tej samej pozycji, przykryta kocem pod samą szyje. Jednak nie czuła już tego przyjemnego uczucia, poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Jedyne co czuła to strach, nie o siebie, lecz o wszystkich bliskich jej ludzi, jak i również tych których nigdy nie widziała na oczy. Bała się ze cały świat, którego przecież nie zdąrzyła jeszcze dobrze poznać, ulegnie całkowitej zagładzie. Bała się o każdą najmniejszą istotę, a także nawet o ludzi przez nią znienawidzonych, jak np. Malfoya. Bała się również o swojego nietoperzowatego zrzędliwego współlokatora. Właśnie. Od dłuższego czasu panowała dziwna cisza. Żadnego skrzypienia podłogi, kroków czy pobliskiego oddechu. Otworzyła oczy, wstała i rozejrzała się rozcierając przy tym ciągle mokre i zaczerwienione oczy. Snape'a nigdzie nie było. W kominku żarzyły się już tylko pojedyncze iskry, co wprawiło ją w jeszcze większy niepokój. „Gdzie on jest"... Przeszła się po niewielkim domku dwa razy, sprawdzając czy profesor nie leży na jakimś porzuconym w kącie fotelu. Nigdzie go jednak nie było. Postanowiła wyjść na podwórko i sprawdzić czy tam go nie ma. Opatuliła się szczelnie kocem i wyszła z domku czując jak od razu ogarnia ją chłód wieczoru, a może nocy.. nie wiedziała nawet jaki jest dzień, a co dopiero, która jest godzina. Nie musiała długo szukać, by znaleźć zgubę. Mężczyzna siedział na sporym kamieniu i patrzył w ciemne, puste niebo. Ten widok z jakiegoś powodu wprawił dziewczynę w dziwną refleksję i tym samym był niezwykle przyjemny do oglądania.
-----
Wyszedł z domku nie wiedząc tak konkretnie gdzie. Wszystko wydawało się takie dalekie sobie. Chciał wrócić... Lecz do czego? Do kogo... Miał znowu siedzieć w tym wszystkim? I tak nadejdzie chwila, w której będzie musiał wyruszyć z powrotem do Czarnego Pana odebrać jakże należytą K A R Ę... Nie czuł zimna, czuł po prostu pustkę. Podszedł do jednego z wielkich kamieni. Dopiero teraz zauważył, że pod jego stopami jest także wielka przepaść. A co gdyby tak... Nie... Po prostu usiadł spoglądając przed siebie zatracając się w myśli, które były coraz mroczniejsze. Ukazujące same czarne scenariusze.
Martwił się. O kogo...? O nią? Usłyszał trzask gałęzi za sobą i od razu wzdrygnął się stając na proste nogi. Miał dobry wzrok, więc szybko zauważył sylwetkę dziewczyny. Zdenerwowany patrzył na nią wyciągając ku niej dłoń. Pomógł jej wejść na kamień. - Nie mogłaś zostać w domu? - zrobiło mu się jej żal widząc ją całą zziębniętą. Od razu rzucił zaklęcie w jej kierunku, które podtrzymywało prawidłową temperaturę ciała. Usiadł z powrotem, myśląc nad wszystkim, co do tej pory ich spotkało. Spojrzał z powrotem w jej kierunku - Siadaj i mów co Cię trapi.
----
„Głupia" pomyślała, kiedy nadepnęła na gałązkę, która chrupnęła tak głośno, że od razu zdradziła jej obecność. Wyglądał tak...spokojnie, kiedy był pogrążony we własnych myślach. Naprawdę przyjemny widok. Ale jego szybka reakcja postawiła ją do pionu. Uświadomiła sobie, jak ciężkie musi być życie podwójnego szpiega. Ciągła czujność czy ktoś nie zaatakuje cię zza pleców. Ona sama już dawno dostałaby paranoi, a jednak on ciągle zachowywał zimną krew. Choć kto wie, może były to tylko pozory i ukrywanie dzielnie wszystkiego za maską obojętności.. Poczuła coś dziwnego w żołądku, kiedy skierował ku niej rękę. Powiedziała jednak ciche dziękuję, kiedy poczuła fale ciepła ogarniającą jej ciało. Kolejny ścisk w podbrzuszu nastąpił, gdy usłyszała zachętę do zwierzenia się. Czy chciała to zrobić? Nie był on dla niej nikim bliskim.. czy nie byłoby to dziwne? Chociaż.. podobno najłatwiej zwierzać się osobie, z którą mamy mało do czynienia. Zwarła się wiec w sobie, usiadła obok mężczyzny i niewiele myśląc, zaczęła mówić:
- Martwię się... o wszystkich i wszystko. O moich przyjaciół, i nieprzyjaciół, o to co się stanie teraz z całym światem, czarodziejskim jak i niemagicznym. Co się stanie z moimi rodzicami.. czy są bezpieczni czy może już nie żyją! - po ułamku sekundy, dotarły do niej wypowiedziane przed chwilą słowa i o mało co znów się nie rozkleiła. Postanowiła jednak wziąć się w garść. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko - Zadam głupie pytanie, ale w końcu jest pan do nich przyzwyczajony.. Czy pan się czymś martwi?