~5

78 10 1
                                    

Minęło trochę czasu od kiedy szatynka udała się na górę. Snape w tym czasie bił się z własnymi myślami słysząc w oddali własnego umysłu szept Czarnego Pana. W kominku dawno już wygasło. Chodził po ciemnym salonie, w którym roznosiło się małe echo skrzypiącego co jakiś czas parkietu. Czuł, że byli obserwowani. Ale czy można było to nazwać przeczuciem czy obsesyjnym strachem?... Godziny mijały, a za oknem zaczynało robić się widno. Oczy samoistnie mu się zamykały. Gdyby miał tylko dostęp do swojego składziku. Pomyślał, przecierając powieki palcami. Kierował się w stronę lodówki. Myśl jaka przeszła przez ułamek sekundy przed jego oczyma była Wielka Sala i wszystkie potrawy jakiekolwiek zwykły człowiek i czarodziej mogli sobie tylko wyobrazić...

- Tak... Doskonale - spojrzał na pustki w lodówce... Mógł wyczarować jakieś jedzenie, oczywiście, ale smakiem na pewno nie przypominałoby jedzenia.... Otworzył szafkę i zdziwił się jak zauważył mnóstwo puszek z jakimś jedzeniem. Połowa z nich była z kocim żarciem, co obrzydzilo go na samą myśl. Natomiast druga połowa składała się jedynie z samych warzyw typu groszek czy marchewka. - Merlinie kto je takie świństwo... jego marudzenie przerwały ciche kroki, schodzące po skrzypiących schodach.

-----

Hermionę obudziło nagłe krzątanie się po domu. Zawsze miała dość lekki sen, który jeszcze bardziej się wyczulił ostatnimi czasy. Chciała przypomnieć sobie o czym przed chwilą śniła, ale zdążyła już kompletnie o tym zapomnieć. Pamiętała jedynie, że nie należał do tych najprzyjemniejszych. Nie miała pojęcia, która jest godzina. Stwierdziła jednak, że przez czas snu zdążyło zaschnąć jej w ustach, tak więc wstała z łóżka, kierując się ku schodom prowadzącym do kuchni. Przecierając zaspane oczy, schodziła powoli po dość stromych stopniach, skrzypiących co i rusz pod jej stopami, w tym samym czasie nasłuchując jakichś dziwnych pomruków. Kiedy tylko przekroczyła próg kuchni, zobaczyła profesora stojącego przy niedomkniętej do końca lodówce, wpatrującego się w nią i wyglądającego na równie zmęczonego.

- Eee.. Dzień dobry? - powiedziała, kiedy mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku. Ten jednak nie odpowiedział. Wyminęła go więc, podeszła do szafki, wyjęła z niej zakurzoną przez wieki nie używaną szklankę i kolejno wypowiedziała zaklęcia: Chłoszczyć i Aquamenti. Opróżniła całą szklankę, po czym znów ją napełniła, dopiero odwracając się do Snape'a. Stał w tym samym miejscu przyglądając się smętnie puszce z nieokreśloną zawartością. - Może czas pójść na jakiejś zakupy? Zakładając, że wiemy gdzie jest jakikolwiek sklep - zagadnęła, patrząc z lekkim rozbawieniem na profesora czytającego właśnie skład substancji, którą trzymał w ręce. Jego mina z każdą sekundą wyrażała coraz większe obrzydzenie.

-----

Odłożył puszkę na bok i oparł się o blat patrząc przed siebie. Sam fakt, że jego ciśnienie podskoczyło do granic możliwości to i tak nie dał nic po sobie poznać. Zacisnął swoje żylaste dłonie o blat stołu i wziął głęboki wdech. - Skoro taka mądra to proszę bardzo pójdziesz do sklepu - Spojrzał na nią i wiedział przecież, że na obecny moment nie może jej przecież nigdzie samej wysyłać . Co gdyby nie daj Boże jakaś banda dementorów zaatakowała tą kudłatą dziewuchę... -Tak. Po prostu pójdziemy...Tylko na twojej głowie będzie załatwienie Mugolskiej waluty czy jak to oni tam mówią...- Szczerze? Nie chciał się już odzywać. Nie wiedział nic na temat Mugoli. Nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Nie warto było zaprzątać sobie nimi głowę. A myśląc o nich miał po prostu na myśli kogoś kto w jego życiu powinien pełnić ważną rolę... Nie myśląc więcej przeczesał włosy do tyłu i usiadł na krześle w kuchni. Tak... Musieli.. Musiał rozpoznać się w terenie i przede wszystkim zmienić te ciuchy. Nie będzie paradował przecież po Mugolskich ulicach w pelerynie czy nie daj Boże zakrwawionej koszuli. Spojrzał w stronę Hermiony. Miał przed sobą dosyć śmieszny widok którego przedtem nie dostrzegł tego tak dokładnie. Dziewczynę z burzą włosów na głowie, porozciąganymi ciuchami i lekko zaspaną. Uśmiechnął się i wziął łyk jeszcze tej herbaty, którą dziewczyna zrobiła mu poprzedniego dnia.

- Gdy byłaś na górze... Była tam jakaś szafa z ciuchami?

----


Hermione zbiło z tropu to nagle pytanie. - Nie zajmowałam się strojeniem. Chciałam tylko się wyspać. - Zaczęło burczeć jej w brzuchu. No właśnie. Mugolskie pieniądze. Zaczęła przeszukiwać kieszenie spodni. Najpierw przednie. Później tylne. Nic. Ani grosza. Nie mogli przecież iść do Gringotta. Voldemort napewno ma tam już swoich ludzi. „Swoich ludzi" zauważyła z ubolewaniem. Z pewnością cały świat czarodziejski jest już pod jego rozkazami. Jak zatem mieli cokolwiek kupić? - Profesorze... problem w tym, że nie widzę wielkich szans na zdobycie pieniędzy... I w tym momencie ją olśniło.

- Zaraz... przecież jesteśmy w samym środku lasu! Możemy coś upolować! - I w mgnieniu oka, łapiąc różdżkę w rękę, wybiegła z chatki, zanosząc się niekontrolowanym śmiechem. Od dłuższego czasu po raz pierwszy poczuła się wolna, kiedy wybiegając poczuła chłodny powiew wiatru na twarzy. Wypowiedziała pospieszne Lumos i nie wiele myśląc wbiegła w zarośla.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 22, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ku SobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz