Trzy dni później wszystko ucichło.
Demony powoli wychylały głowy ze swoich domów, niektórzy czekali na powrót żołnierzy do domu. Czasem gdzieś niosło się echo lamentu demonów, wtedy było wiadomo, że Astarte przekazała wiadomość o śmierci poszczególnych wojowników.
Listy poległych były wywieszone na drzwiach pałacu. Ciągnęły się aż do ziemi, mimo że imiona były zapisane naprawdę drobnym druczkiem.
Do tej pory nikt tam nie podszedł. Mieszkańcy za bardzo się bali.
Nora nie spała od tych trzech dni. Nie zmrużyła oka odkąd żołnierze przynieśli nieprzytomnego Lucyfera i Samaela do części chorych. Cały czas krążyła między salą, a innymi pałacami, by doglądać reszty. Musiała przyznać, że Astarte była dla niej ogromnym oparciem.
Lucyfer zostawał nieprzytomny. Mimo że rana zaczęła się goić, a jego życie było bezpieczne, nie było z nim żadnego kontaktu. Medyk jednak zapewniał, że gdy się zregeneruje, sam się obudzi.
Gorzej było z Samaelem. Połamane żebra naruszyły jego narządy, więc walka o niego trwała dużo dłużej. Wciąż nie było wiadome, czy się obudzi, a każdy dzień zwłoki był niebezpieczny.
Lewiatan był tam tylko raz. Od razu po wojnie. Upewnił się, że jego brat ma zapewnioną opiekę i bez słowa zniknął, zamykając się w swoim pałacu. Nikt tam nie miał wstępu, nawet Astarte. Nora czasem w nocy słyszała jego wrzaski i rzucane w Niebo przekleństwa.
Nieraz próbowała się do niego dostać, ale bezskutecznie.
Upadła teraz siedziała pomiędzy łóżkami Samaela i Lucyfera, pomagając medykowi w zmianie opatrunków.
Nora nie potrafiła określić skąd i jak, ale... Ale czuła, że będzie dobrze. Nie spała, mało co jadła, ale nie denerwowała się. Nie panikowała. Ze spokojem zmieniała bandaż na boku Lucyfera.
Obudzi się. Oboje się obudzą. Czuła to.***
Astarte ani trochę tego nie czuła. Podążała na Kaliovie od domu do domu, przekazując kolejne informację. Jedyna formułka, za każdym razem z innym imieniem.
"Z przykrością informuję o..."
"Był dobrym żołnierzem..."
"Oddał życie za słuszną sprawę..."Pieprzenie. Nawet nie znała tych żołnierzy, ledwo widziała ich na treningach. A ten ból, ta rozpacz na ich twarzach...
Ani trochę jej nie ruszyła.
Jedynie w pewnych momentach, jej serce niepokojąco mocno się ściskało. Jak ona będzie wyglądać, jeśli Samael nie przeżyje? Jak będzie się czuć? Czy będzie mogła...?
Nie chciała się do tego przyznać, ale cholernie się martwiła. Zaczęła drżeć, gdy tylko wchodziła do sali, że leżał Samael. Jej serce biło nienaturalnie szybko jak na demona, gdy patrzyła na jego pocharataną twarz.
Bała się. W końcu poznała, co to znaczy.
I bardzo się jej to nie podobało.***
Asmodeus mknął jak wiatr wśród cieni w stronę pałacu Lucyfera. Szukał trzy dni. Bez skutku.
Wściekłość zaczęła się z niego sączyć, przez co wokół niego zawsze był dym.Wychodził właśnie z kolejnej komnaty, gdy zamarł, słysząc głos.
- Wybacz, że Lilith tak to utrudnia. Musiałam z nią dosyć dosadnie porozmawiać - wyjaśniła Nora i podeszła do niego.
CZYTASZ
Oddech Lucyfera | BREATHE ✅
Roman d'amour"Dla niej wywołam wojnę, choćbym miał Upaść jeszcze raz." "Dla niego poruszę Niebo, Piekło i Ziemię, choćbym miała oddać życie." Nawet największy, Najniebezpieczniejszy płomień Prosto z serca i duszy stworzony Zdziała ledwie połowę, Jedną, niewielką...