Rozdział 11.

1.1K 65 27
                                    

To był niesamowity ogień, który wybuchł w ich ciałach i duszach, i połączył się w tym samym momencie co ich usta.

To działo się tak szybko, jakby oboje mieli umrzeć, gdyby ich usta się rozdzieliły. Lucyfer objął Norę w talii i przyciągnął ją do siebie, pragnąc przylegać do każdej części jej ciała, a Upadła, nie zostając mu dłużna, wplotła palce w jego włosy. Oboje tonęli w obezwładniającej przyjemności i nagle zaspokojonej tęsknocie.

Lucyfer mimo wszystko trzymał emocje na wodzy. Miał ochotę skakać, biegać, latać i drzeć się w niebogłosy ze szczęścia i radości, które go opanawały, gdy tylko Nora go pocałowała. Miał ochotę położyć ją na łóżku i całować godzinami, do nieprzytomności, ale pamiętał gdzieś tą ostatnią trzeźwą częścią umysłu, że Nora jest w tym nowa. W Niebie nigdy tego nie zaznała.

Nie poznała prawdziwego raju, jakim jest miłość.

Czuł to też. Nora oddawała czule pocałunki, choć lekko niezdarnie, przez co Lucyfer chciał się roześmiać z rozczulenia.

Odzyskał ją. Odzyskał swoją ukochaną, dla której tyle poświęcił, nie patrząc na siebie i innych. Dla niech Upadł. Dla niej cierpiał. Dla niej żył i tworzył swoje Imperium. Budował mur wokół swojego serca, by nigdy nikt nie zajął jej miejsca. Żył ze stulecia na stulecie i karmił się nadzieją, że kiedyś choć przez chwilę będzie mu dane ją zobaczyć, nawet jeśli nie będzie nic pamiętać, a w nim będzie widzieć tylko potwora i buntownika.

A teraz? Stała tu. Wpasowywała się w jego ramiona, jakby to właśnie tu powinna się znaleźć od początku i całowała go z taką miłością i czułością, od której Lucyfer tracił zmysły.

Gdy poczuł, że Nora coraz ciężej oddycha, odsunął się delikatnie i oparł swoje czoło o jej. Zamknął oczy, rozkoszując jej obecnością.

- Jestem tu, Lucyferze - wyszeptała, gdy jej oddech się uspokoił. - Jestem i nigdy więcej nie zniknę. Zawsze stanę po twojej stronie - szepnęła, zsuwając dłonie na jego policzki.

Lucyfer musiał ze sobą walczyć, by nie krzyknąć z radości.

- Jestem tu, Nora - wyszeptał za nią. - Nigdy nie zniknę, nigdy cię nie zostawię. Zawsze stanę po twojej stronie - obiecał, mocniej ją obejmując.

Po tych słowach Upadła wtuliła się w niego, znikając w jego ramionach. Ułożyła policzek na jego obojczykach, a nos wcisnęła w wgłębienie między jego szyją, a ramieniem. Odetchnęła głęboko.

- To takie cudowne... Wszystko nagle się ułożyło. Czuję, jakby jakaś część mnie w końcu wróciła. Jakbym znów była całością - szepnęła, a Lucyfer uśmiechnął się szerzej, niż kiedykolwiek wcześniej.

- To wspomnienia, Gwiazdko - wyszeptał, dociskając usta do jej skroni. - Wspomnienia to nasza największa broń i jednocześnie zguba. Jednak bez nich... Jesteśmy tylko częścią siebie - szepnął.

- Dlaczego nagle to wszystko wróciło? A przez. tyle czasu miałam jedynie czarną plamę? - szepnęła.

Bardzo chciała mu teraz spojrzeć w oczy, by wyczytać wszystko co mogła, ale potrzeba przytulenia się była silniejsza.

- Bo... Tuż przed Upadkiem, gdy ostatni raz na ciebie spojrzałem, razem ze mną zniknęły wspomnienia. To coś w rodzaju zaklęcia, ale bardziej skomplikowane. Gdy przybyłaś, byłem pewny, że wszystko pamiętasz, dlatego, gdy mówiłaś, że nie, byłem wściekły. Bo nie miałem pojęcia, jak mam oddać ci wspomnienia. I czy w ogóle powinienem - wyznał.

Upadła zmarszczyła brwii.

- Dlaczego? Nie chciałeś, bym pamiętała? - szepnęła, a Lucyfer pokręcił głową.

Oddech Lucyfera | BREATHE ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz