Minęło kilka dni. Wszyscy byliśmy wykończeni, a do tego Monokuma zmuszał nas do ćwiczeń. Były one tak przytłaczające, że żadne z nas nie miało sił nawet na chodzenie. Czułem, że może i ja nie wytrzymam.
Pomału czułem, że chyba wariuję. Wciąż myślałem tylko o beztalenciu Hajime. Czy on wciąż może być stopniem prowadzącym to nadziei?
Z innej strony cieszyłem się, bo w głębi duszy tak bardzo nienawidzę talentów. Gdyby ich nie było, wszystko byłoby lepsze. Postanowiłem się z tym pogodzić.
Spotkałem się z Hajime. Byliśmy w wielkiej sali, tuż przed porannymi ćwiczeniami.
-Wiesz, nie wiem czy dam radę. -zaczął mówić, ale ja postanowiłem, że ta rozmowa powinna być szybka.
-Hajime, jaki jest twój talent?
Tego jakby zamurowało.
-Przecież mówiłem ci już, że nie pamiętam...
-Ale ja już wiem. -zaskoczyło go to. Wydawał się szczęśliwy. Czy to była jego gierka? -Hajime, ty nie masz talentu.
-C-Co ty wygadujesz? Skąd to niby wiesz?
-Przeszedłem ruletkę. Nagrodą były twoje akta. Jesteś beztalenciem, Hinata-kun.
Ten osunął się lekko na ziemię i schował twarz w dłoniach. Czy jego reakcja była prawdziwa?
-Nagito, ja nic nie pamiętam. Jak to możliwe? Przecież dostałem sie do Hope's Peak tak jak wy.
-Naprawdę nic nie wiesz...
On wstał i złapał mnie za ramiona:
-To nic nie zmienia, prawda? To nic nie zmienia, w końcu ja wciąż jestem sobą... Wciąż znasz mnie takiego jaki jestem! Wciąż jestem użyteczny, prawda? Możesz na mnie polegać... -Hajime był naprawdę smutny -Ja chcę tylko ocalić wszystkich... Nie chcę, żeby byli tu uwięzieni.
To podsunęło mi pomysł, jednak nie mogłem powiedzieć o nim Hajime, bo wszystko by zepsuł.
Po kolejnych ćwiczeniach, wszyscy wyglądali okropnie. Szczególną uwagę przykułem do Gundham'a, który rozglądał sie dookoła i wszystkich obserwował. W tym momencie widziałem, że muszę się spieszyć.
Wróciłem do ostatniego pokoju, w którym odbywała się mini zabójcza gra. Postanowiłem wziąć buteleczkę z kwasem oraz mały, ale ostry nożyk. Potem udałem się do pokoju i zacząłem pisać małą notatkę.
Spotkajmy się przed salą gimnastyczną o 6:30.
Zwinąłem kawałek kartki i postanowiłem wrzucić ją pod jego drzwi. Kiedy już tam byłem, popatrzałem, czy nikogo tam nie było, chociaż nie bałem się. Robiłem to dla nas wszystkich. Wsunąłem karteczkę i udałem się do mojego pokoju.
Byłem tak wykończony, że zasnąłem praktycznie od razu po położeniu się do łóżka.
Obudziłem się w środku nocy. Byłem taki głodny, jednak wiedziałem, że niedługo to wszystko się skończy. Obiecałem Hajime, że nic przed nim nie zataję, ale inaczej nie przyszedłby na miejsce spotkania. Być może już coś podejrzewał. Tłumaczyłem sobie, że Hajime sam tego chciał i praktycznie zgłosił się na ochotnika.
Umrzemy razem, Hinata-kun. Uratujemy ich wszystkich i będziemy szczęśliwi. Może w innym życiu nam się uda.
Kiedy byłem na miejscu, Hajime już na mnie czekał. Stał obok wejścia i chodził powoli w kółko. W końcu zauważył mnie.
-Nagito? To ty dałeś mi ten liścik?
-Tak. Chciałem się z tobą spotkać, ponieważ razem uratujemy wszystkich. Chciałeś ich uratować prawda? Mogę na tobie polegać, Hajime?
-No, tak. Ale o co chodzi? Trochę mnie straszysz...
Wyciągnąłem z kieszeni zawiniątko. Trzęsły mi się ręce.
-H-Hajime. Czas, który spędziliśmy razem był bardzo dla mnie ważny. -powoli odwinąłem papier, nie pokazując mu co w nim jest.
-Nagito... O co chodzi?
-Chciałem tylko powiedzieć ci, że naprawdę cię doceniam. -odkręciłem butelkę, którą trzymałem -Jesteś moją ostatnią...
-Nagito co to jest? Hej! -rzucił się na mnie. Szarpaliśmy się i nagle zawartość odkręconej butelki wylała się na moją rękę. Jęknąłem z bólu. Kwas zaczął wypalać mi skórę -C-Co to?! Nagito!
Nie mogłem się już wycofać, musiałem to zrobić. Sięgnąłem po nóż. Hajime już wiedział, co chcę zrobić.
-Nie możesz! -zamachnąłem się, ale on zablokował mój atak. Praktycznie siłował się ze mną. -Znowu chcesz mnie zabić?! Mogłem wiedzieć, że jesteś jakiś chory!
Łzy napłynęły mi do oczu. On przez ten cały czas wciąż uważał mnie za jakiegoś psychola. Zaczynało brakować mi sił w ręce, więc zrobiłem krok do tyłu i zrobiłem kolejny zamach.
Nóż w końcu wbił się w brzuch. Hajime spojrzał na mnie przestraszony. Ja odsunąłem się lekko i złapałem za nóż. Wykrwawiałem się. Jak on to...
Uśmiechnąłem się do niego lekko.
-Hajime... Teraz wszyscy dostaniecie jeść...
Ten przerażony zakrył usta rękami.
-Nie bój się. Wszystko będzie w porządku...
-Nagito! Przepraszam! Naprawdę przepraszam...
Upadłem na kolana. Wciąż leciała mi krew, a ja czułem jak robię się coraz bardziej słaby.
-Trochę poplątałeś mi plan, Hinata-kun... -nie mogłem powstrzymać się od śmiechu -Ale i tak, dziękuję. Przeżyj, dobrze?
Mój obraz zamazał się. Przez chwilę tylko słyszałem, jak Hajime mnie woła, jednak po chwili nastała cisza. Było tak spokojnie, jak nigdy dotąd. Czułem się bezpiecznie. Czy to był już koniec? Zamknąłem oczy. Otaczała mnie ciemność, jednak nie była niepokojąca. Było dobrze. Wierzyłem w Hajime do końca. Zawsze będę w niego wierzył.
-Byłeś moją ostatnią nadzieją na coś lepszego. Dziękuję, że zakończyłeś ten mój okropny los. Dziękuję, że mogłem cię pokochać.
Obudziłem się czując jakieś dziwne kable, które były przyczepione do mojej głowy. Rozejrzałem się wokół, a nade mną stanął jakiś chłopak. Miał jasnobrązowe włosy.
-Obudziłeś się! Jak dobrze... Już wszystko będzie dobrze. -posłał w moją stronę ciepły uśmiech -Jestem Makoto Naegi, członek Fundacji Przyszłości.
Makoto pomógł mi wstać. Trochę bolała mnie głowa. Rozejrzałem się i zobaczyłem jeszcze jedną osobę, która siedziała w rogu pokoju.
Miał długie, czarne włosy. Jego oczy przepełniała czerwień. Coś mnie do niego ciągnęło. Kim on był? Wstałem i podszedłem do niego.
-Jestem Nagito Komaeda, a ty?
No tak... To już koniec moi drodzy. Dziękuję za 300+ przeczytań, naprawdę to doceniam! Planuję kolejną książkę, więc nie martwcie się :) dziękuję za was support, i do następnej? ^^
CZYTASZ
Ostatnia Nadzieja //KOMAHINA//Zakończona
RomansaNagito i Hajime zbliżają się do siebie podczas gdy mordercza gra wciąż trwa. 26.08.2021 #3 w Danganronpa