Rozdział 10: ✨Koniec✨

339 19 14
                                    

Pov: Leon

Nastąpił ranek. Ostatni ranek w moim pokoju. Na obiad dostaliśmy płatki z mlekiem. Nie chciało mi się jeść jednak groźny wzrok ojca sprawił, że wsunąłem całą porcję. Ubrałem się i wyszedłem zasmucony na podwórko. Przyglądałem się wszystkiemu wokół mnie ponieważ wiedziałem, że widzę to ostatni raz w życiu. Dołączył do mnie Sandy. Także się smucił.
- Spokojnie Sandy. Będziemy w kontakcie - Uspokoiłem go.
Sandy'emu poleciała łza. Przytuliłem go.
- Ja nie chcę się rozstawać. - Powiedział zapłakany Sandy.
- Nie rozstaniemy się. Na pewno nie raz się odwiedzimy gdy będziesz odwiedzał swą rodzinę.
Sandy się rozpogodził. 
Nagle rodzice zawołali mnie do siebie.
- Zaczekaj Sandy. - Zostawiłem go.
Gdy wszedłem do pokoju zostałem powitany słowami:
- Mamy nadzieję że pożegnałeś się z kolegą ponieważ dopilnujemy, że nigdy się nie zobaczycie.
- CO?! - Krzyknąłem.
- Nie możecie mi tego zrobić! - Rozpłakałem się.
- Sandy ma na ciebie zły wpływ! - Krzyknął ojciec.
- To nie prawda! Zostawcie nas! - Wybiegłem z pokoju. Cały zapłakany wpadłem do piwnicy. Posiedziałem tam trochę i próbowałem się uspokoić. Wszystkie myśli zamieszały mi się w jedno. Nie widziałem co zrobić, z jednej strony Sandy miał rację a z drugiej strony Sandy miał rację! Usłyszałem nagle skrzyp starych, drewnianych drzwi do piwnicy.
- L-leon? Jesteś tu? - Zapytał się Sandy.
- Tak. - Odpowiedziałem.
- Co ty tutaj robisz? - Zapytał się chłopak.
Opowiedziałem mu wszystko, co powiedzieli mi rodzice.
Sandy przytulił mnie bardzo mocno.
- Chodź do mnie. - Sandy posadził mnie na kolanach.
Strasznie się zarumieniłem.
- Lepiej wynośmy się stąd zanim ktoś nas tu zamknie. - Powiedziałem.
Gdy miałem już wchodzić na schody,
Sandy złapał mnie za rękę.
- Leon ja... - Wyjąkał Sandy.
Pocałowałem go w policzek.
- To za mało. - Zaśmiał się Sandy.
Nagle przybliżył swe usta do moich. Nadeszła chwila pocałunku. Nic nie mogło ją zepsuć. Nasze usta lekko musnęły się o siebie, gdy nagle usłyszeliśmy kroki na dół. Ktoś tu szedł.
- Prędko do szafy! - Rzekłem.
Wciągnąłem Sandy'ego do szafy po czym przycisnąłem jego usta moim palcem.
Wsłuchiwaliśmy się w głos zza szafy.
- Nie ma ich tu mamo! - Powiedziała zestresowana Nita.
- O nie, szukają nas - zestresowałem się.
Szybko wbiegliśmy na piętro. Wpadliśmy na Nitę.
- Mam ich! - Krzyknęła.
- Gdzie tym razem byliście? - Zapytała się zestresowana matka.
- Na dworze. - Skłamałem.
- Ta, akurat.
- Zaraz wyjeżdżamy Leon szykuj się. - Powiedziała mama po czym zeszła na dół. Staliśmy wmurowani. Spojrzeliśmy na siebie.
- Obiecaj że będziesz odbierać telefony. - Rzekłem do Sandy'ego.
- Każdy telefon. - Obiecał Sandy ze łzami w oczach.
- Ja nie chcę się rozdzielać. - Sandy się rozkleił.
- Niestety wakacje dobiegają końca Sandy....
Sam miałem łzy w oczach. Wiedziałem jak czuł się Sandy.
- Jeszcze się spotkamy. Obiecuję. - Zwróciłem się do Sandy'ego.
Pogoda zrobiła się deszczowa. Zaczęło grzmieć. Jak zwykle na sam wyjazd. Walizki spakowane leżały w samochodzie. Siedziałem z Sandym na klatce schodowej. Patrzyliśmy na rodziców zza okien. Sandy zaczął grzebać w swoich włosach. Wyciągnął z nich jego spinkę w kształcie gwiazdy. Wręczył mi ją mnie.
- To będzie tobie o mnie przypominać. - Powiedział Sandy. Dla niego także przygotowałem prezent.
- Zaczekaj tutaj. - Powiedziałem do Sandy'ego. Ostatni raz wszedłem do swojego pokoju noclegowego. Wziąłem moją bluzę, która była przygotowana na specjalnym wieszaku. Wróciłem do Sandy'ego. Wręczyłem mu moją bluzę.
- Ta bluza będzie ci przypominać że jestem przy tobie. - Powiedziałem do chłopaka. Bluza była większa o parę rozmiarów. Był zaskoczony i zauroczony.
- Dobra chłopaki jesteśmy gotowi na wyjazd! - Rzekli nasi rodzice. Nastała cisza między nami. Nadszedł czas na ostatnie słowa.
- Pamiętaj Leon, kocham cię. Rzekł fioletowłosy.
Otworzyłem oczy szeroko.
- On mnie kocha! - Pomyślałem.
Sandy'emu poleciały łzy. Rozpadało się jeszcze mocniej, podarowałem mu parasolkę.
- Chodź już Leon! - Krzyknęli rodzice.
- T-to do kiedyś. - Powiedziałem Sandy'emu. Grzmot uderzył. Otarłem mu łzy jeszcze raz po czym się godnie pożegnałem:
- To były najlepsze wakacje w moim życiu. - Powiedziałem ze łzami w oczach.
- Moje też. - Odpowiedział
- Przeczytaj karteczkę w samochodzie. - Przypomniałem Sandy'emu.
Pocałowałem go w czoło, podałem dłoń i odszedłem do samochodu. Wsiadłem do samochodu obserwowałem go przez szybę samochodu. Deszcz uderzał strasznie głośno o samochód. Widziałem, że Sandy próbował utrzymać powagę lecz nie dawał radę. Ułożyłem serce z dłoni zwracając się do Sandy'ego.
- Wszyscy jesteśmy? Super! Wracamy! - Rzekł tata.
Wszyscy byli szczęśliwi. Oprócz mnie. Sylwetka Sandy'ego zniknęła za żywopłotem.
Pov Sandy:

Leon rozstopił me serce. Dlaczego musieliśmy się rozstać?!
Cóż, trzeba o tym zapomnieć i zacząć żyć. Niedługo do szkoły. - Westchnąłem.
Przypomniałem sobie o karteczce którą podarował mi Leon. Otworzyłem ją, przeczytałem, po czym przyłożyłem ją do mojego serca.
    Widniała na niej następująca treść napisana przez Leona:

,,Byłeś dla mnie światłem do odnalezienia mojej prawdy. Chcę tylko powiedzieć, że Ci dzięku".
             
                                                     Leon ❤️

Koniec...

























(Księga 2?) 😏

KSIĘGA 1 Wakacje - Leon x Sandy (fanfiction) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz