Koniec ciszy

61 9 17
                                    

Jak się domyślacie po tytule, kończy się tutaj cała przygoda. Rodział ma 595 słów. Bardzo miło pisało mi się rozdziały do tej książki. Uważam, że to moje ulubione dzieło mimo, że ma mało wyświetleń. Życzę miłego czytania.

________________                                                                                                                                                      Kageyama z samego rana jak się obudził, ubrał się i spakował. Musiał jak najszybciej wrócić do zamku. Nie mógł pozwolić na to, że jakaś głupia dziewczyna nie odwzajemnia jego uczuć.

Wyszedł z domku, uprzednio zostawiając list dla wilków. Było w nim zawarte podziękowania jak i przeprosiny, że zostawia ich bez lepszego pożegnania.

Tobio wchodząc do lasu nie miał pojęcia, którędy do lasu. Myśl, że przynajmniej ma konia, którego niestety zostawił w stajni przy zamczysku tylko bardziej go przybiła.

– Z tego co pamiętam kierowałem się chyba na północny wschód.- mruknął do siebie i wyciągnął z kieszeni torby mały kompas.

Dzięki temu małemu ustrojstwu będzie mógł dotrzeć do upragnionego celu. Nie wahając się ruszył w stronę, która wskazywała północny wchód.

Hinata od wczorajszego dnia nie jadł, a nawet nie pił. Wyglądał jak wrak wcześniejszego siebie. A zbliżająca śmierć dawała się wie znaki. Jego skrzydła też nie były w najlepszej formie.

Shoyo czując, że i tak dalej nie pociągnie, postanowił ostatni raz zobaczyć okolicę. Wyszedł z pokoju przymykając drzwi. Za nim ciągnęła się dróżka z piór.

W korytarzu mógł dostrzec wschód słońca. Był on niezwykle piękny, a poza tym przypominał rudzielcowi o Kageyame. To właśnie przed wschodem słońca poznał swoją bratnią duszę.

Schodząc po schodach, poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Niewyobrażalny ból spowił jego ciało. Czekoladowooki nie wytrzymując już upadał na schodach i sturlał się po nich, aż na sam dół.

Odkaszlnął kilka razy, próbując nabrać powietrza. Ból chodź trochę zmalał, jednak Hinata poczuł jak robi mu się zimno, a jeszcze chwilę temu czuł gorąc.

Powoli zaczął łączyć fakty. Ogromny ból, gorączka. Świadczyło to tylko o jednym. Jego koniec już nadszedł.

Bez jakichkolwiek błysku w oczach patrzył na sufit. W końcu nie wytrzymał i zwinął się w kulkę. Z jego oczu kolejny raz popłynęły łzy. Dlaczego to on musiał się urodzić czarnym feniksem.

W ustach rudzielca zaczęła magazynować się krew. Z tego powodu wykaszlał rubionową substancję.

– Cisza...tylko Ja i Ona, słyszę trzepot skrzydeł moich myśli, biją jak oszalałe o moją czaszkę,
czyżby chciały się wyrwać? Słyszę jak ktoś stuka butami, uderza młotkiem, krzyczy...w mojej głowie. Ogarnia mnie samotność,
nawet duchy mnie opuściły, bliscy przestali mówić, muzyka umilkła. Cisza...została mi tylko ona. - uśmiechnął się do siebie.

Odgłos otwierania drzwi zakłócił spokój. Ciekawy Shoyo skierował swój wzrok w stronę drzwi. Ujrzał w nich wysoką sylwetkę. Od razu wiedział kto to.

– Hinata!- krzyknął spanikowany Tobio.

Podbiegł jak najszybciej do przyjaciela leżącego na ziemi. Ułożył jego głowę na swoich kolanach. Czuł straszny gorąc od niższego. Wyjął z plecaka butelkę wody, którą wcześniej dostał od Sugawary i wyjął pierwszy lepszy materiał.

– Czemu wróciłeś. - powiedział cichym, łamiącym się głosem czekoladowooki.

– Znam prawdę od Sugawary! Musi być sposób by to przerwać!- krzyczał granatowooki.

Shoyo wypluł kolejną porcję krwi. Uśmiechnął się w stronę chłopaka. Już nie ma odwrotu, powie mu co czuje na łożu śmierci. Czy to nie odpowiedni moment, w końcu o tak zginie?

– Nie ma sposobu... - mruknął rudzielec.

–Musi być!- nie mógł uwierzyć granatowooki.

–Kageyama- feniks wyciągnął swą dłoń i ułożył na policzku. - Tak naprawdę spotkałem cię wcześniej. Wiem, że może tego nie odwzajemniasz, ale cię kocham. - to były ostatnie słowa wypowiedziane z malinowych ust.

Ręka, która jeszcze chwilę temu ogrzewała policzek Tobio, upadła na ziemię. Klatka piersiowa przestała się unosić, a oczy zostały zamknięte.

Nastała cisza. Przeklęta cisza, którą kiedyś ciemnowłosy kochał, lecz teraz jej nienawidził. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy, a z gardła wydobył się jęk bólu. Gardził sobą. Czemu akurat w tej chwili poczuł, że to nie była tylko przyjaźń. Czemu musiało się tak to skończyć.

A ty kochasz ciszę?

Cisza | KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz