Cisza przed wyborem

141 12 2
                                    

Słońce wschodziło, dając przy tym nowe źródło światła. Promienie ogromnej gwiazdy przedzierały się przez czerwone zasłonki w malutkim pokoiku. Złota poświata padała na spokojną twarz chłopaka, ukazując przy tym jego nadzwyczajną urodę.

Granatowo włosy z grymasem na twarzy otworzył powoli swoje oczy, co było błędem, gdyż został porażony przez słońce. Przetrł wielką dłonią swoje patrzałki i zmienił pozycję z leżącej na siedzącą.

Uchylił delikatnie swoje brzoskwiniowe usta, by po chwili wydać z siebie przeciągły jęk, zwany ziewnięciem. Mlasknął językiem tym samym wpatrując się w kołdrę.

Przeniósł swój wzrok na stolik, gdzie leżały jego codzienne ubrania. Uniósł na chwilę swój lewy kącik ust, by znów zostawić na twarzy prostą linię.

Od dziecka mieszka z babcią. Jego rodzice zmarli, gdy wyjechali do innego miasta, by wyleczyć tamtejszych chorych. Niestety w taki sposób zarazili się panującym tam wirusem i umarli.

Wstał z łóżka, które ładnie pościelił. Podszedł do mebla i wziął ubrania. Schował się z zasłonką w jego pokoju i przebrał się w czystą bieliznę i ubiór.

Ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i czarną kamizelkę podszedł do okna. Spojrzał na krajobraz za szybą. Piękny las rozciągał się na wschód od wioski.

-Tobio, jak chcesz zdążyć na zebranie to szybko wstawaj. - usłyszał zachrypnięty głos staruszki.

Jak oparzony zerwał się i szybko zbiegł na dół po drewnianych schodach. W ułamku sekundy wszedł do kuchni, gdzie przywitał swoją babcię i wybiegł na dwór. Gnał ile sił w nogach by nie spóźnić się na to niezwykłe wydarzenie.

Dzisiaj było ogłoszenie burmistrza wioski o tym, kto wyrószy na arcyciężką podróż.
Do której oczywiście zgłosił się ciemnooki młodzian.

Głównym zadaniem było znalezienie pewnego potwora, który krąży po świecie od dwustu lat i go zabić. Oczywiście wiadomym było, że trzeba przynieść dowód wykonego zadania, a było nim pióro z skrzydła demona.

Maszkara była nazywana przez ludzi wampirem. Miała ona kły i skrzydła. Do tego atakowała ludzi i zostawiała ich martwych.

Zdyszany ciemnooki stanął pomiędzy innymi ludźmi, wyróżniaj się jedynie swoim wzrostem. Jako jeden z nielicznych był wysoki. Co w połączeniu z urodą sprawiało, że miał wiele wielbicielek.

Po centrum wioski rozniósł się głos melodia granej na trąbce.
Wszyscy się uciszyli i skierowali przepełniony strachem, niepewnością i niecierpliwością wzrok w ten sam punkt.

Blond włosy mężczyzna ubrany w szlachecki strój z cygarem w ręku, wszedł na podwyższenie i westchnął cicho. Zaraz obok niego znalazła się piękna szlachcianka, która była jego córką. Dla wielu chłopaków była ona bowiem Afrodytą.

-Witam wszystkich tutaj zebranych. Pewnie wszyscy wiecie z jakiej okazji się spotykamy. Nie będę już was napełniać niecierpliwością, dlatego przejdę do rzeczy. - powiedział mężczyzna, po czym wziął na ręce koszyczek wypełniony po brzegi karteczkami.

-Przez dwa tygodnie analizowaliśmy zgłoszenia, z których wybraliśmy sto dwadzieścia trzy. - znów mruknął blondyn.

Po placu rozeszły się szepty, na temat kim będzie bohater, który zabiję maszkare. Ludzie uciszył ponowny odgłos trąbki.

-Moja najdroższa córka Shimizu wylosuje jedną karteczkę. Ten los zadecyduje kto zabiję wampira. Nie przedłużając.- dokończył burmistrz i wręczył przedmiot granatowo włosej.

Dziewczyna wzięła do rąk koszyk i włożyła do niego swoją rękę o bladej skórze. Pomieszała dłonią i wyjęła białą karteczkę. Otworzyła ją i przeczytała w głowie, po czym pokazała ojcu.
___________
Witam w pierwszym rozdziale, liczy on 516 słów. Odrazu mówię, że rozdziały będą miały po 500 słów, czasami o parę słów więcej.

Rozdziały będą się pojawiać raz na miesiąc.
Pa Różyczki
(◍•ᴗ•◍)❤

Cisza | KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz