Smutna Cisza

50 8 4
                                    

Rozdział liczy 539 słów. Nie wiem czemu ale ostatnie rozdziały wydają mi się porażką, może się mylę przez to, że długo mnie nie było na wattpadzie. Życzę miłego czytanka kochani.

______________                                                                                                                                                                    – Hinata to nie tak jak myślisz. - powiedział ciemnowłosy.

Kageyama wstał i podszedł do czekoladowookiego, chwycił go za ramiona by mu nie uciekł. Nawet nie spostrzegł, gdy przedmiot ich kłótni wypadł mu z dłoni i upadł na ziemię.

Rudowłosy miał spuszczone głowę, przez co Tobio nie mógł zobaczyć oczu opuchniętych od płaczu. Niższy odsunął się na bezpieczną odległość tym samym zrzucając z swoich ramion dłonie granatowookiego.

– Zostaw mnie. - syknął skrzydlaty w stronę człowieka.

Shoyo pociągnął dwa razy nosem i przetarł czerwone od płaczu oczy. Spojrzał na bruneta zimnym wzrokiem. Jego oczy już nie miały w sobie tego blasku, nie było już w nich widać promyków energii i nadziei. Patrzałki Hinaty wyrażały jedynie pustkę.

– Masz dziesięć minut na ubranie się i spakowanie, a potem opuścisz to miejsce. Czas na twoje upragnione morderstwo minął. - powiedział niższy, po czym opuścił pomieszczenie. 

Z ust Kageyamy wypłynęło westchnięcie. Nie chciał zabić przyjaciela, nawet dla pieprzonego majątku. Chwycił swoją torbę i wrzucił do niej wcześniej wypakowane rzeczy.

Wyszedł z pokoju i skierował się w stronę schodów. Zszedł po nich wolnym krokiem, nie chciał się żegnać z tym zamkiem, ani Hinatą. Gdy stał przy dużych, drewnianych drzwiach, odwrócił się ostatni raz, mając nadzieję, że zastanie Shoyo, jednak się pomylił.

Po całkowitym opuszczeniu ziem zamkowych Tobio zaczął zbierać drewno i liście na ognisko.  Po chwili granatowooki usłyszał łamanie gałązek. Upuścił drewno i z wewnętrznej strony kurtki wyciągnął mały nożyk.

– Wow wow spokojnie. - powiedział łysy chłopak, który wyszedł z krzaków.

– Właśnie. Wyluzuj trochę człowiek. - dodał niższy od poprzedniego.

– Kim jesteście? - spytał nie pewnie Tobio.

Po krótkiej rozmowie, która głównie przebiegała między dwoma, znikąd pojawiającymi chłopakami. Ciemnowłosy otrzymał swoją odpowiedź.

– Wilcze bety....- mruknął do siebie Kageyama.

Coś to mu mówiło. Zaczął grzebać w wspomnieniach, gdy znalazł swoją wskazówkę, od razu na jego twarzy znów można było zobaczyć mały uśmiech.

– Czyli pewnie znacie Sugawarę i Daichiego? - bardziej stwierdził niż spytał.

Tak o to Tobio trafił do wilczej wioski, a on jako jedyny był człowiekiem. Początkowo spotkał się z wodzem, którym okazał się nie jaki Ikkei Ukai, dziadek burmistrza miasta w, którym mieszkał. Na początku nie mógł w to uwierzyć w końcu Keishin był człowiekiem, jednak wolął nie wypytywać o szczegóły.

- Kageyama, chcę cię zaprowadzić do twojego chwilowego noclegu. - powiedziała niska blondynka.

Tobio kiwnął w jej kierunku głową na znak, że ją rozumie i pożegnał się z starszym. Gdy dotarł na miejsce rozpakował się i niezbyt wiedząc co zrobić wyszedł z małego domeczku. Jak się okazało było już ciemno. Zaczął wzrokiem szukać jakiejś znajomej twarzy.

- Oi Kageyama, gdzie się tak rozglądasz. - usłyszał za sobą.

Granatowooki odwrócił się do tyłu i ujrzał uśmiechniętą twarz Ryuu. Łysy szybko zarzucił swoją rękę na ramiona ciemnowłosego. Tanaka zaprowadził człowieka do ogniska, gdzie siedział Koshi, Sawamura, Nishinoya, Yachi i Asahi. Chłopak usiadł obok Sugawary, natomiast wilkołak obok Nishinoyi.

- Co tak właściwie robiłeś w lesie Tobio? Myślałem, że już znalazłeś zamek. - powiedział platynowowłosy, wyciągając ręce w stronę ogniska.

Na twarzy granatowookiego pojawił się smutek. Koshi dość szybko zauważył tą nagłą zmianę, po czym chwycił za rękę Kageyame i oznajmił im, że idą do domku człowieka.

Co chce zrobić Sugawara? Jak potoczy się dalszy los Shoyo i Tobio?

Cisza | KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz