Epilog

50 5 10
                                    

Kageyama wpatrywał się w ciało ukochanego. Odczuwał wielki ból w sercu, jakby ktoś zdesperowany rozdzierał je z prędkością światła na kawałki. Ostatni raz przytulił martwego rudowłosego. Nigdy nie odczuwał tak silnych uczuć względem kogokolwiek. Chwilę później można było usłyszeć kroki. Do zamku weszły wilki, byli to Sugawara i Dachi. Przemienili się w ciągu mrugnięcia oka. Ich ludzkie ślepia powędrowały w głąb zamczyska. Widząc masę piór na ziemi, nieruchome ciało ich przyjaciela i Tobio, mogli stwierdzić co się stało. Do patrzałek Koushiego i Sawamury zaczęły napływać łzy, przez co ich oczy się zaszkliły. Dwójka podeszła do granatowookiego. Platynowowłosy po prawej, a brunet po lewej. W tym samym czasie poklepali go po ramieniu. Chcieli wesprzeć przyjaciela. Pokazać, że są z nim, że razem dadzą radę. Nie byli jednak pewni czy rzekomy gest poprawi cokolwiek. Tobio wydawał się zimny na jakąkolwiek pomoc. Było to spowodowane najwyraźniej szokiem na stratę kogoś bliskiego. Wilkołaki spojrzały po sobie. Wpatrywali się nawzajem w swoje, zaszklone, piękne oczy. Przerwał im to, stety bądź niestety, chłopak. Wstawał właśnie z ziemi. Na rękach trzymał zimne jak śnieg w nocy, ciało. Właściciel granatowych tęczówek skierował się w stronę wrót wyjściowych z budowli. Przekroczywszy próg domu Hinaty, jego włosy zderzyły się z pierwszymi kroplami deszczu. Pogoda była dla niego kolejnym zaskoczeniem tego dnia, chociaż nie wywarła na nim zbyt dużych emocji. Z tego co wyczytywał, dzięki znakom natury, miało być przyjemnie, słonecznie. Kolejne potwierdzenie, że pogoda zmienną jest. Chłopak skierował swój wzrok w górę. Przymknął oczy by drobinki cieczy nie uderzały w jego oczy. Ponura twarz mężczyzny stawała się co raz bardziej mokra jak i włosy. Nie interesowało go czy po tym jak zmoknie będzie chory. Pustka po stracie Hinaty, była zbyt ogromna. Omega i alfa spojrzały w kierunku drzwi. Twarz Shoyo delikatnie przechyliła się przez ruch Kageyamy. Ujrzawszy dawnego przyjaciela, Sugawara przyłożył dłoń do ust, a Sawamura zamarł. Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Gdy usłyszeli kroki, od razu podbiegli do oddalającego się przyjaciela.
 – Kageyama. - powiedział Sawamura, chwytając człowieka za ramię.
Mężczyzna stanął. Twarz miał spuszczoną, by nikt nie widział jego łez. Nie chciał okazywać słabości, ale także chciał krzyczeć i płakać jak dziecko, by każdy to usłyszał. By zwrócono mu rudowłosego chłopaka, jego ukochanego . Przetarł dłonią czerwone oczy i spojrzał na twarz Hinaty. Delikatny uśmiech zdobił bladszą niż księżyc twarz. Chłopak pogłaskał zimny policzek zmarłego feniksa. Tylko na to mógł sobie pozwolić
– Za zamkiem jest krypta. Gdzie chciał być pochowany. - powiedział poważnym tonem Daichi.
Dobrze wspominał tą pamiętną scenę. Było to krótko po zaginięciu Tsukishimy. A dokładnie jego śmierci. Mimo tego, że się nie dogadywali, to mieli silną więź. Po tym jak Tsukishima zaginął w wiosce. Hinata wiedział, że ludzie przyjdą po niego. Dlatego pragnął być pochowany w rodzinnej krypcie.
– Zaprowadzimy cię. - dodał platynowowłosy.
Wilki ruszyły do przodu, a chłopak powędrował za nimi. Deszcz przestał padać, a zamiast niego pojawiło się słońce. Kageyama dokładnie spojrzał przed siebie. Widząc małą budowlę, przycisnął do siebie delikatne zwłoki swojej miłości.
- Proszę obudź się. Jeszcze jest czas. - mruknął cichym, zdesperowanym tonem Tobio.
Jedyne co mu odpowiedziało to nieznośna cisza. Najgorsze co mogło go spotkać w życiu. Cisza. Piekielna, okropna, straszna, mściwa, cisza. Była tak mocna, że czuł ból głowy. Słyszał jak jego serce bije o żebra. Ogarniała go samotność. Czuł, że nikt mu nie pozostał, nawet duchy go opuściły.
Jego pustka w głowie była równie nieznośna co cisza pozostawiona po nim. Granatowowłosy wszedł do środka. Małe, szarawe pomieszczenie, a na jego środku znajdowała się kamienna trumna. Górne wieko trzymał Daichi, stojący po lewej stronie. Sugawara stal po prawej z bukietem kwiatów. Było to dla niebieskookiego dziwne i podejrzane. Skąd znalazł kwiaty? Jeszcze chwilę temu był ogromny deszcz? Nie otrzymawszy odpowiedzi ruszył w stronę kamienia. Chłopak spojrzał do środka z czystej ciekawości. Była wyłożona w środku z pomarańczowych poduszek, gąbek? Nie wiedział jak nazwać przedmiod. Gdzie nie gdzie były czarne pióra, zapewne należące do Hinaty. Człowiek delikatnie ułożył sztywne ciało na materiale w trumnie. Zabrał przy tym po tajemnie dwa pióra. Jedno dla burmistrza drugie natomiast dla siebie. Wszystko było już mu obojętne. Wpatrywszy się w twarz Shoyo schylił się nad ukochanym i go pocałował. Pragnął teraz zaznać tego bajkowego powstania z zmarłych. Patrzał, wyczekując jak jego przyjaciel się rozbudzi, spojrzy znów swoimi ciepłymi oczami na niego. Tobio zapłakany wyszedł z krypty.

…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ

Od przybycia Kageyamy z powrotem do wioski minęły dwa miesiące. Chociaż dla samego wybawcy czas się dłużył i sam myślał, że minęło kilka lat. Ciągle spotkania z burmistrzem, oglądanie planów rozbudowy miasteczka. Spotkanie z Shimizu. To wszystko w 60 dni z hakiem.  Dokładnie jutro miał wziąć ślub z  Kiyoko, czego nie pragnął. Chciał by to wszystko okazało się snem, koszmarem. Chciał się obudzić w starym zamczysku w ogromnej komnacie, tylko po to by znów ujrzeć drugą połowę swojej duszy. Kageyama nie chciał tego ślubu z całego serca. Zrozumiał swój brak pociągi do płci pięknej. Nie mógłby być z kobietą nie tylko ze względu na to, że podobali mu się mężczyźni. Ale też ze względu na to, że pragnął resztę życia spędzić z kimś innym, rudowłosym słońcem. Płomienne języki wydobywające się z ogniska rozświetlały zmarnowaną twarz Tobio. Sony kolor skóry pod oczami, zaniedbane włosy, delikatny zarost, a wszystko nabierało ciepłego koloru od ognia. Wieczór był przepiękny i idealny na ostatni dzień młodego chłopaka jako kawalera. Podczas, gdy wszyscy mężczyźni bawili się, jedli czy pili alkohol, on smutnym wzrokiem wpatrywał się w piórko przywieszone na jego szyi, zdobiące klatkę piersiową.
- Oj no co ty taki przygaszony. - powiedział jeden z upitych mężczyzn, klepiąc Tobio w plecy.
- No, jakbym ja był na twoim miejscu cieszył bym się, z małżeństwa z taką ślicznotką.- dodał drugi, podchodząc chwiejnym krokiem w stronę narzeczonego, jej kuzynki.
Był tak upity, że z każdym kolejnym krokiem z jego kielicha wylewała się dawka wina.
- A kto by nie? Założę się, że na pewno jest niezła w łóżku tak samo jak jest piękna. - i tak za koleją zaczęli się dołączać się pozostali.
Ich zachowanie obrzydzało granatowookiego. Krewni Kiyouko nie przypadli do gustu Tobio. Kolejny argument, który był przeciwko wżenienia się w tą rodzinę. jeden z upitych wujków przez przypadek wylał zawartość kielicha na Kageyame. Zdenerwowany chłopak wstał i już chciał wygarnąć delikwentowi, ale w ostatniej chwili opanował emocję. Nie wymawiając ani słowa odszedł od zgromadzenia. Nie mógł uwierzyć, że ludzie mogą być tak obleśni i myśleć tylko o jednym. Seks i alkohol, bo co innego by mogło ich zadowolić. Wkurzało go, że należy do tej samej grupy ludzkiej. Na samą myśl ciche westchnięcie uciekło z jego brzoskwiniowych ust.Kageyama zmierzał w stronę swojej stajni. Z każdym kolejnym krokiem czuł że jego zmęczenie opada. W pewnym momencie dostrzegł kwiaty, które przypomniały mu o jednym. Śmierci ukochanego. Niebieskie bratki, były rozsypane po ziemi, a z samych kwiatów tworzyła się ścieżka, ku stajni. Zaciekawiony Kageyama, przyspieszył. Będąc przed samym wejściem ujrzał światło. Kolejna zagadka tego dnia. Wszedłszy zaczął szukać swojego ulubionego rumaka. Przemierzał zmęczonym krokiem korytarz, spojrzawszy wprost dostrzegł coś czego nie myślał dostrzec, przy boksie swego konia.
Postać ludzka, niska i szczupła, ale bez przesady. Ubrana w szaty zwykłego wieszcza. Głaszcząca swoją dłonią głowę konia, natomiast w drugiej trzymała bukiet kwiatów, tych samych co trzymał Sugawara w dzień śmierci.
Czekoladowe rozpromienione oczy, pełne życia i radości. I w końcu rude charakterystycznie roztrzepane włosy.
Kageyama stał jak wryty, nie wiedział co miał zrobić ani powiedzieć. Na szokujący obraz odpowiedział ciszą.
Jego myśli jak szalone uderzały o czaszkę, serce waliło nie miłosiernie. Słuch się wyostrzył. Wtedy został ujrzany.
- Yo Kageyama! - krzyknęła z uśmiechem w jego stronę postać. - Przepraszam, że tyle czekałeś na mnie. Też cię kocham. Fajny ten koń. - zaśmiał się Shoyo Hinata.
…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ⁠ᐷ…⁠ᘛ⁠⁐̤⁠ᕐ
To koniec tej opowieści. Wiem minał ponad rok od ostatniego rozdziału. Zdaję sobie z tego sprawę. No ale nom lepiej później niż wcale. Rozdział liczy 1255 słów. Mam nadzieję że się podoba. 
Miłego

✅ Zakończona
Part 2 ❔

adhd_wife

Cisza | KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz