Cisza w lesie

93 9 3
                                    

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że jest w miarę okey. Gome ne za brak aktywności.
_________
Tym razem granatowookiego nie obudziły promienie słoneczne, a pukanie w okno. Zdziwiło go to gdyż mieszkał na piętrze, a przy jego oknie nie znajdowała się żadna gałąź.

Wstał i zapalił świecę i wraz z nią podszedł do okna. Otworzył je i wychylił lekko głowę. Rozejrzał się i nie spostrzegł żywej duszy. W ten usłyszał jakby skrzypnięcie desek.

Zamknął okno i otworzył drzwiczki w suficie prowadzące na dach. Wszedł po schodkach i rozejrzał się. Nadal nic, jednak płomień na świeczce zgasł, przez powiew wiatru.

Tobio westchnął krótko i zamknął drzwiczki. Udał się soowrotem do łóżka, lecz w tedy na jego twarz zaczęły padać promienie wschodzącego słońca.

Mruknął pod nosem przekleństwo i zaczął się ubierać.

Ziewnął przeciągle i skierował się do drewnianej szafy. Wyjął średniej wielkości torbę i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nadal rozmyślał o dziwnym zdarzeniu rano.

Porzucił jednak rozmyślanie i zszedł na dół do swojej staruszki. Razem z nią sprawdził czy wszystko jest spakowane. Gdy był już pewny uśmiechnął się delikatnie do babci.

Ta odwzajemniła uśmiech i dała mu bochenek chleba i inne rzeczy do jedzenia. Pokarmu starczyło mi na dwa dni, więc będzie musiał dokupić żywność podczas wyprawy, albo upolować.

- Do zobaczenia.- ucałował staruszkę i gdy miał już zamiar wychodzić ta złapała go za rękę.

- Tobio, kazano mi ci to przekazać. - podała mu białą kopertę. - Trzymaj się, dobrze. - powiedziała z zmartwieniem e oczach.

Uśmiechnął się do niej i zabrał list. Posłał jej ostatnie spojrzenie i pokiwał głową na tak.

Wyruszył do stadniny i zabrał swojego rumaka. Wsiadł na niego i wyruszył w stronę lasu. Gdy był przy granicy, która dzieliła polanę od drzew poczuł zmianę powietrza. Było ono bardzo rześkie i zimne.

Przejechał przez wysokie drzewa i zaczął jechać na wschód. Cały czas był czujny, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy coś mogło na niego wyskoczyć.

▫️

Słońce już dawno zaszło, a on wraz z swoim rumakiem siedzieli przy ognisku. Dopiero teraz przypomniało mu się o liście, który dostał od babci.

Poszperał w torbie i znalazł to czego szukał. Wyjął kopertę i za pomocą noża otworzył ją. W środku znalazł list. Wyjął go ostrożnie i zaczął go czytać.

Drogi Kageyamo Tobio!

Wczoraj zostałeś wybrany na bohatera,
który zgładzi wampira.
Jako burmistrz i jako człowiek bardzo
Ci dziękuję.
Aby jednak udowodnić nam to, że bestia
została pokonana musisz nam przynieść jego pióro.
Nagrodą za twój czyn będzie poślubienie
mojej córki.
Życzę ci powodzenia.


Burmistrz miasteczka, Ukai.

Chłopak zdziwiony wpatrywał się w kartkę. Nie mógł uwierzyć, że gdy zabije potwora ożeni się z przepiękną córką burmistrza.

Wahał się co do tego małżeństwa, nie potrafił sobie wyobrazić siebie z Shimizu. Jako jedyny z chłopaków w swoim wieku nie był zaręczony. Gdy innych pociągały piękne mieszczanki, on chodził na samotne spacery.

Zastanawiał się nawet nad tym swoją przyszłością. Obawiał się, że zostanie samotnym staruszkiem. Z jego przemyśleń wyrwał go szelest krzaków.

Wstał i wyciągnął swój miecz z skórzanej pochwy. W pozycji do ataku, nasłuchiwał dźwięków z otoczenia. Szelest ucichł, co tylko bardziej uświadomiło chłopaka, że ktoś tu jest.

Nagle z krzaków wyskoczyło nieznane Kageyamie stworzenie.

- Kim jesteś? - spytał ciemno włosy.

Cisza | KagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz