Dźwięk zamykanej bramy zoo, obudził wielu, gdyż huk ten był niewyobrażalnie głośny. Zwierzęta, choć była późna godzina, a gwiazdy miarowo porozkładane były na niebie, ruszyły zobaczyć co takiego się stało. Nie jeden zwierz był zdziwiony kiedy, zobaczyli bus, wyjeżdżający z zoo. Jednak tylko nieliczni byli w stanie zauważyć mały karton z jedną dziurą, którą ci zostawili obok. Każdy z nich podejrzewał, że był to zwykły karton, leżący tu już od dawna. Dlatego wrócili z powrotem do swoich domków i do rana zapomnieli, że ta sytuacja miała kiedykolwiek miejsce.
Dopiero z samego rana Alice, która opiekowała się zoo, ze zdziwieniem spojrzała na paczkę i chcąc ją wyrzucić, usłyszała w niej cichy jęk. Z wrażenia upuściła pudełko przez co dźwięk bólu usłyszała jeszcze raz. Zwierzęta, które miały wybiegi w pobliżu, z ciekawością przyglądały się całej sytuacji. Zaś Alice otwarła paczkę i to co zobaczyła w środku przyprawił ją niemal o zawał.
W kartoniku leżał pingwin. Miał lekko ułamany dziób, ciałko pocharatane i patrzył na Alice z nadzieją, że ta nic jej nie zrobi. Opiekunka wzięła karton i pośpiesznie zaniosła zwierza do lekarza, zaś plotka o nowym pingwinie w zoo, rozeszła się nawet pod basen innych biało-czarnych zwierząt, które z zaciekawieniem słuchały wieści o nowym zwierzu ich gatunku.
Zaś ta pingwinica, która trafiła do szpitala, próbowała dojść do siebie. Co chwilę widziała jakiś ludzi, chodzących obok niej, czuła dziwne kremy na swojej skórze i nieprzyjemne pieczenie w miejscu ran. Jednak nie miała siły choćby się ruszyć a co dopiero zaprotestować. Była zbyt wyczerpana paro godzinnym siedzeniem w kartonie, które nie miało dobrego przepływu powietrza, ani nawet jedzenia bądź picia.
Wciąż nie do końca w ogóle rozumiała gdzie się znajduję i co stało się, zanim wylądowała w pudełku. Próbowała sobie przypomnieć, jednak każde większe wspomnienie przyprawiało ją o straszny ból głowy. Ostatnie co pamiętała to moment kiedy była wśród swoich, na Antarktydzie. Później jakby czarna dziura spłowiła jej myśli.
- Kiedy tu przyjechała? - usłyszała głos, jednak nie była w stanie zobaczyć przybysza. Oczy zbyt ją piekły by móc je otworzyć.
- Wczoraj pod wieczór. Pan weterynarz zakładał mi świeże bandaże, a wtedy zbiegła Alice i krzyczała, że ma w pół martwego pingwina. I rzeczywiście tak wyglądała wszyscy weterynarze mówią, że musiała zostać porwana przez ludzi, którzy nielegalnie handlują w kraju. Musieli jej chyba nie sprzedać skoro zostawili ją tu. Biedna, strasznie jej współczuje.
Poczuła ból w czaszce jeszcze większy. Ta myśl była przerażająca, że rzeczywiście jacyś potworni ludzie odebrali jej idealne życie wśród swojej rodziny i przyjaciół. Miała swoje siedzisko, szukała jakiegoś partnera, miała cudowne rodzeństwo, a klimat dla pingwinów był tam idealny. To wszystko zostało przekreślone przez ludzi, którzy chcieli ją skrzywdzić. Każda część jej ciała bolała jeszcze bardziej, dlatego nie odważyła się ruszyć. Jednak miała ochotę skulić się w sobie i wrócić do domu. Tam gdzie było jej miejsce.
Poczuła momentalnie przerażenie na myśl, że może więcej tam nie wrócić. Co jeśli ci ludzie, wrócą po nią? Albo co gorsza jej stan będzie tak tragiczny, że wysłanie jej do domu będzie niemożliwe? Cały ten nadmiar myśli spowodował, że poczuła silniejsze zawroty głowy i osunęła się w ciemność. Usnęła z wynieńczenia, a jej organizm w końcu mógł wypocząć.
*
Ku zdziwieniu nie tylko jej ale i personelu, parę dni później obudziła się bez bólu i zemdlenia. Z zaskoczeniem odkryła, że tutaj ma jak w niebie. Karmiona była co najmniej pięć razy dziennie, nie musiała sama szukać pożywienia. Ludzie jakimś cudem już posiadali wszystko na co ona miała ochotę i co spożywała w swoich naturalnych warunkach. Zresztą codzienne rehabilitację i ćwiczenia wcale nie były tak bolesne jak jej się z początku wydawało.
CZYTASZ
Pingwiny z Madagaskaru || one shot
ComédieOne shoty z postaciami z serialu "Pingwiny z Madagaskaru"