Rozdział 50

12 0 0
                                    

Vanessa

Udało mi się wyciągnąć Fabiana i Erica do clubu. Naprawdę dobrze się bawiliśmy, jak za starych dobrych czasów. Myślałam, że Fabian nie wróci już do dawnej formy, ale nie zauważyłam, by czymkolwiek się martwił. Wszystko było na dobrej drodze do tego, byśmy do siebie wrócili.

Następnego dnia, postanowiłam spotkać się z Leo. Gdy zobaczyłam go, jak czeka na mnie, bardzo się wzruszyłam:

- Jak się masz? - spytałam. Leo nie czekał ani minuty, tylko podbiegł do mnie I zaczął mnie namiętnie całować.

- Dobrze, szukam pracy choć nie jest łatwo. - odpowiedział.

- Zastanawiałam się czy przyjść.

- Nie mów tak... jestem tu dla Ciebie. Gdybyś nie przyszła, złamałabyś mi serce.

- Pewnie ci ciężko.

- Znalazłem sobie mały pokoik, mam gdzie mieszkać.

- Było by łatwiej gdybyś został na ranczu. Zapomnielibyśmy o sobie i... - odsunęłam się od niego. - Zakochalibyśmy się w kimś innym.

- Chcesz tego?

- Rozumiesz, że nic z tego nie będzie?

- Nie! Będzie tak jak zechcemy! Jesteś moim życiem, Vanesso!

- Przeze mnie porzuciłeś rodzinę...

- Nie szkodzi... pragnę cię jedynie obejmować, całować... to mi wystarczy. - znów mnie pocałował.

- Muszę już iść. - odsunęłam się. - Powiedziałam mamie, że idę do koleżanki. Na pewno do niej zadzwoni.

- Odchodzisz? - krzyknął za mną. - Tak po prostu? - nie mogłam się powstrzymać I podbiegłam do niego, by jeszcze chwilkę się nim nacieszyć.

Fabian

Po wczorajszej imprezie, miałem ogromnego kaca. Przypomniałem sobie, jak Vanessa mnie kiedyś uszczęśliwiała. Przy niej zawsze nie myślałem o problemach.. bardzo ją kochałem, choć nie tak bardzo jak Clarę. Zacząłem zastanawiać się, czy dobrze zrobiłem odrzucając Vanessę, która mimo przeciwności losu, zdrady i opuszczenia, ze mną została.

Clara

Mama Alicia poprosiła o spotkanie. Zgodziłam się, ale zabrałam mamę Barbarę, bym nie musiała sama odpowiadać na większość pytań. Miałyśmy mało czasu, ale mama Alicia chciała kupić mi wyprawkę dla dziecka. Nie chciałam odmawiać mamie, by nie robić jej przykrości, więc się zgodziłam.

Leo

Umówiłem się z Vanessą na kolejne spotkanie:

- Przyszłaś.... - chciałem ją przytulić, ale odsunęła się.

- Tylko na chwilę. - odpowiedziała, oschle.

- Nie szkodzi. Mógłbym tu czekać wieczność, byle byś przyszła.

- Nie przesadzaj. - zaśmiała się. - Znalazłeś pracę?

- Tak. - uśmiechnąłem się.

- Gdzie?

- W magazynie. - skłamałem.

- Jak to?

- To fabryka, mówię ludziom gdzie mają kłaść pudła.

- Czyli jesteś szefem... dobrze ci płacą?

- Dopiero dostanę pierwszą wypłatę.

- Gdzie to? Mogłabym cię odwiedzić. - zaproponowała.

- Daleko... ciężko tam dojechać.

- Więc nie będziemy się widywać? - zmartwiła się.

- Będziemy. Wystarczy, że się umówimy.

- Zapisz tu.

- Nie zawsze będę mogła odebrać... znasz moją matkę.

- Aż za dobrze.

- Pewnie musisz iść do pracy?

- Tak... już lecę. Vanesso.... Ciągle o tobie myślę... kocham Cię... - pocałowałem ją. Rzeczywiście tak było, nie było chwili, bym o niej nie myślał.

Wróciłem do domu i postanowiłem trochę pograć na gitarze:

- Pięknie śpiewasz.. - podeszła do mnie, Ana. - Ludzie chętnie by za to płacili.

- Śpiewam po to by zapomnieć o smutku.

- Mógłbyś zarabiać tak na życie, wystarczy, że się zdecydujesz.

- To znaczy? - zdziwiłem się.

- Wyjdź z gitarą na ulicę, stań na placu, lub w parku.... Zacznij śpiewać, a pieniądze spadną ci z nieba. - uśmiechnęła się, Ana.

- Myślisz, że mógłbym tak zarabiać? - roześmiałem się.

- Dopóki nie zostaniesz sławny. - uśmiechnąłem się do niej. Pognałem na duży plac w mieście, by posłuchać porady Anabell i zacząłem grać. Nagle mnóstwo ludzi zbiegło się, by mnie posłuchać. Czułem się, jakbym wygrał życie i nadzieje... na lepsze jutro z Vanessą.

Zobaczyłem znajomą twarz i nie mogłem uwierzyć, że to moja ukochana Clara. Zostawiłem gitarę i podbiegłem do niej by ją przytulić. Tak bardzo się za nią stęskniłem i nie sądziłem, że będzie tak pięknie wyglądać z brzuszkiem:

- Clara! - krzyczałem ze szczęścia. - Pięknie wyglądasz! Ciociu Barbaro! - przytuliłem ją. - Miło was widzieć! Cieszę się... bardzo.

- Dlaczego śpiewasz na ulicy? - spytała, Clara.

- W miasteczku czekam na mój projekt I owoce... postanowiłem poszukać szczęścia w stolicy. - odpowiedziałem.

- Tata ci pozwolił? - spytał, Harry.

- Nie miał wyjścia. - odpowiedziałem ze śmiechem. - Chcę skończyć studia... może zostanę piosenkarzem. Miło was widzieć... Claro wyglądasz promiennie.

- To dzięki mojemu aniołkowi. Chodź, dotknij. - poprosiła mnie Clara, kładąc ręce na swoim brzuchu.

Za wasze grzechy (część 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz