Pięć przypatrywał się dwóm mężczyznom na zdjęciu z zaciekawieniem. W końcu powtórzył pytanie:
-Powiesz nam kim oni są?- był trochę zdezorientowany. Gdy skończyłam jeść, wstałam i dopijając sok zaczęłam opowiadać:
-No już dobrze, nie denerwuj się stary...temu niższemu, siwemu uratowałam kiedyś tyłek, a temu w loczkach i długim płaszczu dostarczyłam trochę morfiny i zaimponowałam swoimi zdolnościami. Byłam raz na miesięcznej misji w Londynie, gdy jeszcze pracowałam dla ElHerbo. Ten wysoki z posępną miną to Sherlock Holmes, wielkiej sławy detektyw i mistrz dedukcji, ten niższy powiedzmy, że bardziej wesoły to John Watson, prawa ręka Holmesa, lekarz wojskowy i żołnierz po służbie w Afganistanie. Przez ten miesiąc mojego pobytu w Londynie trochę się do siebie zbliżyliśmy, teraz można powiedzieć, że jesteśmy dobrymi kumplami.- gdy skończyłam do kuchni wszedł Diego i spojrzawszy na zdjęcie, zapytał:
-I co, że niby ci dwaj mają pomóc w rozbiciu globalnej szajki na czele z twoim byłym. Przecież wystarczy zabić tego Romka i po sprawie.
-Po pierwsze to nie Romka, tylko Tomka, a po drugie to nie. Nie wystarczy zabić tylko jego. On jest tylko jednym z szefów, jest głową szajki na Europe i Azję. Prawdziwym bossem jest Esperanzo, skrywa się pod tym pseudonimem i chowa dupsko gdzieś w Ameryce Południowej gdzie jest główna filia ElHerbo. Dlatego potrzebni są nam oni, Holmes na sto procent go znajdzie, wystarczy, że wykombinuje parę zdjęć Tomka, a Watson nadal ma kontakty w wojsku. To też może pomóc.- zadowolona z siebie skrzyżowałam ręce na piersiach i szeroko się uśmiechnęłam.
-Dobra jesteś Wers! Nie podejrzewałbym, że masz takie kontakty- powiedziała uradowana Vanya. Ja tylko się zaśmiałam i poszłam zadzwonić do Sherlocka.
-Hej Sheri, mam sprawę.
-Witaj Wers, co jest?- powiedział John
- Gdzie jest Holmes? Mam bardzo ważną sprawę, nie czerpiącą zwłoki.
-Kłóci z Mycroftem, ale już daje mu słuchawkę...Sherlock, Wers Hargreeves do ciebie- John przekazał słuchawkę przyjacielowi, gdy usłyszałam niski, znajomy głos od razu zaczęłam opowiadać o co chodzi. Po całej historii Sherlock powiedział najpierw do Johna- Sprawdź najbliższe loty do Nowego Jorku, już!- a potem do swojego brata.- Mycroft, potrzebuje akt ze sprawy o Esperanzie, numer 7856!- W tle było słychać Johna, który podawał datę i godzine lotu, oraz panią Hudson, która podawała popołudniową herbatę.
-To znaczy, że mi pomożesz Holmes? - spytałam z drżącym głosem- Moja rodzina i ja możemy umrzeć przez ElHerbo...
-Nie dopuścimy do tego, darling. Jutro popołudniu będziemy w Umbrella Academy.- oznajmił Sherlock. W jego głosie było słychać nieznaną mi dotąd troskę i lekkie zmartwienie.
-Dziękuje Sheri, przekaż gorące pozdrowienia dla Pani Hudson. Do zobaczenia. Papa- powiedziałam i gdy usłyszałam pożegnanie Holmesa rozłączyłam się.
Zeszłam do rodzeństwa i oznajmiłam dobre wieści. Potem razem z siostrami przygotowaliśmy pokoje dla jutrzejszych gości i wybrałyśmy się na małe zakupy. Wracając, zaczęłyśmy rozmawiać:
Wers, dlaczego kupiłaś te sukienki? - spytała z zaciekawieniem Allison- Bo ten Sherlock przyjeżdża? Czy wy przypadkiem nie kręciliście jak byłaś w Londynie?- Vanya zaśmiała się po nosem, ja walnęłam ją lekko w ramie, żeby się nie śmiała.
Nieee, no co ty? Ja, pozytywna z takim ponurakiem. Wprawdzie jest pociągający, ale nie... nic nie kręciliśmy.- na moje słowa obie dziewczyny wybuchnęły śmiechem. - Nie wierzycie mi? To spytacie jutro Watsona...- po tych słowach nic już nie mówiłam, podświadomie wiedząc, że przez te parę tygodni coś nas połączyło.
CZYTASZ
MIX THESE UNIVERSES
FanfictionCo by się stało, jakby w jednej rzeczywistości żyły ze sobą aż trzy uniwersa? Na to pytanie w skromny i ciekawy sposób chcę odpowiedzieć w tej historii. Łącze ze sobą to co kocham najbardziej. Mam nadzieję, że spodoba wam się ta mieszanka wybuchowa...