LAYLATERAZ
Tamtego dnia, gdy szłam z psem przez miasto, zapamiętałam, aby przed wyjściem z nim ubierać się w mniej lubiane ciuchy. Kiedy kilka tygodni temu, gdy widziałam go za tymi dużymi kratami, wydawał się jakiś mniejszy.
Pies przyspieszył kroku, powodując, że prawie potknęłam się o krawężnik i czułam na sobie kilka par oczu oraz docierały do mnie ciche szepty, jakbym była idealnym tamtem do rozmów.
– Jeśli nudzi wam się w życiu, to załatwię wam pracę prostytutek! – krzyknęłam oburzona, patrząc na dwie blondynki, które siedziały przy stoliku po drugiej stronie ulicy i sączyły kawę, lustrując mnie od góry do dołu.
Wzrok każdego powędrował na moją osobę, bo zapewne usłyszeli nieładne słowa, które wydobyły się z moich ust. Uśmiechnęłam się triumfalnie, jakbym wygrała jakąś bitwę i ruszyłam dalej chodnikiem, doganiając psa, który cały czas mnie ciągnął.
Minęło parę minut i wreszcie dotarłam pod swoją klatkę. Wpisałam kod, odpięłam Mariposę, gdy niepodziewanie usłyszałam buczenie, które wydawał mój telefon.
– Layla? Musisz szybko wrócić do pracy. – Usłyszałam po drugiej stronie zadyszany głos Sydney.
– Przecież wróciłam z niej dwie godziny temu, co się stało?
Przewróciłam oczami, bo nocna zmiana była bardzo wyczerpująca i nie uśmiechało mi się, aby wracać tam ponownie.
– Sybil złamała kostkę i ktoś musi ją zastąpić. Layla, błagam, nie zostawiaj mnie z tym samą. – Wzięłam głęboki wdech, gdy w tym samym czasie niemal po całym osiedlu rozniosły się odgłosy szczekania psów.
Rozejrzałam się nerwowo wokół swojego ciała i spanikowałam, kiedy nie ujrzałam obok siebie Mariposy, którą jeszcze chwilę temu odpięłam ze smyczy. Poczułam, jak pociły mi się ręce i puls przyspieszył z niewyobrażalną prędkością.
– Za chwilę oddzwonię, Sydney. – Rozłączyłam się w ciągu sekundy, chowając telefon do kieszeni i wstając na równe nogi.
Przekręcałam głowę na każdą możliwą stronę, aż w końcu zaczęłam biec w kierunku dochodzących odgłosów, gdzie było słychać szczekanie, za którym pobiegł mój pies.
Dotarłam parę bloków za kamienicą, w której mieszkałam, ale Mariposy nigdzie nie było. Zanurzyłam palce we włosach, odchylając głowę do tyłu, bo czułam się okropnie i na dodatek nie byłam w ogóle odpowiedzialna, skoro odpięłam jej smycz i zupełnie o niej zapomniałam. Gdy byłam już na totalnym załamaniu, nagle moim oczom ukazał się czarny pies, który swobodnie biegał po ulicy.
– Mariposa!
Niemal natychmiast zaczęłam biec w jej stronę. Ulica była pusta, ale gdy dotarłam na środek asfaltowej drogi, nieoczekiwanie zza rogu wyjechało białe auto, które jechało z zawrotną prędkością.
Odruchowo złapałam się psa i nim zdążyłam wybiec na krawężnik, samochód gwałtownie zahamował, pozostawiając za sobą wir kurzu. Spowodowało to, że zaczęłam łzawić i upadłam na tyłek, a z mojego gardła wydobywało się kasłanie, lecz Mariposa cały czas była przy mnie.
CZYTASZ
W otchłani kłamstw
Mystery / ThrillerCzasami kłamstwa, którymi codziennie karmimy innych, stają się czymś, czego nie potrafimy odwrócić. To właśnie uświadomiła sobie Layla West. Uciekła przed poprzednim życiem, lecz przeszłość nigdy nie da jej o sobie zapomnieć. Zmiana wyg...