LAYLA
TERAZ
Poszłam do pracy tylko i wyłącznie ze względu na Sydney. Naprawdę powinna mnie bardziej doceniać, skoro szef nie zapłacił mi za te dodatkowe godziny, a mimo to postanowiłam jej pomóc.
Zadyszana po krótkim biegu, ponieważ ledwo zdążyłam na autobus, pchnęłam drzwi, a do moich nozdrzy od razu wdarł się zapach alkoholu. Rozejrzałam się po całym klubie i już po kilku sekundach zrozumiałam, dlaczego przyjaciółka tak bardzo prosiła, abym przyszła.
– Wreszcie jesteś. – Usłyszałam za swoimi plecami zmęczony głos i zauważyłam Sydney, która niosła w ręku pustą tackę. – Idź do szatni i się przebierz, bo czeka nas długa i wyczerpująca noc. – Poklepała mnie po ramieniu, idąc w kierunku baru.
Uśmiechnęłam się krzywo i już wiedziałam, że będę zmuszona wziąć jakieś leki, które pomogą mi przetrwać te kilka godzin.
***
– Naprawdę musi być tu codziennie tylu ludzi? – zapytałam zrezygnowana, odwracając głowę w kierunku przyjaciółki.
Brunetka westchnęła głęboko, wkładając papierosa do ust i odpalając zapaliczkę. Spojrzała do góry, w gwiazdy, jakby szukała tam odpowiedzi. Sydney od zawsze twierdziła, że w nich jest zapisana nasza przyszłość.
Bzdura.
– Jesteśmy w Kentucky, Layla. Tu zawsze jest pełno ludzi, którzy przychodzą do klubów dla zabawy lub z nudów.
Zaciągnęła się, zakładając nogę na nogę. Opatuliłam się rękoma, bo dzisiejsza październikowa noc nie należała do najcieplejszych. Oparłam głowę o murek, gdy nagle poczułam, że dziewczyna uważnie przyglądała się mojej ręce.
Zmarszczyłam brwi, a mój wzrok powędrował w stronę numeru, który został zapisany przez tajemniczego chłopaka.
– Czyj to numer? – Wstała z ławki, rzucając niedopałek papierosa i go depcząc. – Znalazłaś sobie jakiegoś kawalera, który spędzi z tobą noc i był tak zdesperowany, że napisał ci go na ręce? – Usłyszałam w jej głosie nutkę rozbawienia, co lekko mnie wkurzyło.
Przewróciłam oczami, bo Sydney nieustannie próbowała poszukać mi chłopaka. Sądziła, że w towarzystwie jej i Luki czuję się, jak piąte kołu u wozu, co oczywiście nie było prawdą.
Nie miałam czasu na związki.
– To numer weterynarza. Podała mi go dzisiaj kobieta zza lady, bo usłyszałam, jak rozmawiała z klientką, że jest najlepszy w mieście, więc poprosiłam ją o namiary – skłamałam, siląc się na naturalny ton.
Dziewczyna wpatrywała się we mnie dokładnie tak samo jak w gwiazdy. Doszukiwała się we mnie czegoś, czego nie byłam w stanie zrozumieć. Przełknęłam głośno ślinę, a po chwili na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który był tak samo sztuczny, jak moje dotychczasowe życie.
– Widzę, że nie przyjechałaś swoim autem, więc Luka cię odwiezie – odparła niewzruszona, przechodząc na zupełnie inny temat.
Po części byłam z tego zadowolona, bo nie miałam ochoty jej więcej okłamywać. Choć tak naprawdę cały czas to robiłam.
CZYTASZ
W otchłani kłamstw
Mystery / ThrillerCzasami kłamstwa, którymi codziennie karmimy innych, stają się czymś, czego nie potrafimy odwrócić. To właśnie uświadomiła sobie Layla West. Uciekła przed poprzednim życiem, lecz przeszłość nigdy nie da jej o sobie zapomnieć. Zmiana wyg...