5. Do samego końca.

467 41 42
                                    

LAYLA

TERAZ

– Asher, kochanie?

Usłyszałam za sobą piskliwy głos, a chłopak wpatrywał się beznamiętnym wyrazem w moją twarz, która wyrażała czyste zdezorientowanie.

Złapał za moje ramiona i odsunął mnie lekko w bok, posyłając mi dziwne spojrzenie, które miało w sobie odrobinę strachu.

Zapewne bał się, że jego dziewczyna, narzeczona bądź żona odkryje, że flirtuje ze swoją pracownicą.

Nim zdążyłam się odwrócić, szczupła blondynka wręcz się na niego rzuciła, zarzucając na jego szyję swoje ręce.

– Miałeś zadzwonić, gdy dojedziesz do pracy. Martwiłam się o ciebie, kotku.

Nagle parsknęłam śmiechem, bo te czułe słówka, które używały pary, po prostu mnie śmieszyły. Asher spojrzał na mnie sponad ramienia dziewczyny, a jego wzrok sugerował, abym w to nie brnęła.

Niestety, ja zawsze brnę. Do samego końca.

Blondynka dopiero po chwili zorientowała się, że to z mojego gardła wydobyło się parsknięcie, bo niespodziewanie oderwała się od chłopaka, patrząc na mnie z góry. Miała na sobie czarną sukienkę, która nie wyglądała na tanią, a jej buty były zrobione ze skóry.

– A ty kim jesteś? – Podeszła bliżej, a do moich nozdrzy od razu dotarły drogie perfumy. Odwróciłam wzrok w kierunku Ashera, który wypuścił głęboko powietrze, chowając dłonie w kieszeniach od spodni. – Nie powinnaś teraz pracować, kelnereczko? – Ostatnie słowo wypowiedziała z taką pogardą, jakby sugerowała, że powinnam się wstydzić tego, gdzie pracuję.

Suka.

Nienawidziłam tego typu lasek. Żonki szefunia, które paradowały w drogich ciuchach i uważały się za najlepsze. Nie widziałam na jego ani jej palcu obrączki, więc zapewne to była tylko nic niewarta dziewczyna.

Jak mógł mnie całować, mając na boku inną?

Tego typu facetów też nienawidziłam!

– Myślę, że nie jesteś od tego, aby mówić mi co powinnam robić, a co nie. No, chyba że... – Tym razem to ja podeszłam bliżej, powodując, że stykałyśmy się niemal nosami. Nachyliłam się, szeptając jej do ucha: – No, chyba że powiesz mi, abym nie zbliżała się do twojego faceta, to raczej cię posłucham, bo nie lubię cudzych własności.

W tamtym momencie dziewczynę opanowała furia. Po części ją rozumiałam, ale od razu było można stwierdzić, że jest niestabilnie emocjonalnie. W ciągu sekundy złapała garść moich włosów i zaczęła za nie ciągnąć, co spowodowało lekki ból, bo blondynka nie miała zbyt mocnej siły w łapie.

Musiałam odpłacić się tym samym i zrobiłam dokładnie ten sam ruch co ona. Lecz moje pociągnięcie sprawiło, że dziewczyna zawyła z bólu. Poczułam falę triumfu.

– Melody!

Po usłyszeniu tego jakże pięknego imienia, które wypowiedział Asher, zmrużyłam oczy i puściłam blondynkę, odsuwając się lekko do tyłu. Chłopak zmierzył mnie krytycznym wzrokiem, obejmując Melody.

W otchłani kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz