Powrót do domu

149 15 3
                                    

Następnego dnia ojciec Kate rozmawiał z lekarzami. Na korytarzu, przed salą gdzie znajdowały się dzieci po wypadkach lub innych ciężkich przeżyciach, rozmawiał z jednym z nich. Doktor Smith stwierdził, że dziewczyna nie ma żadnych urazów, ani nic nie zagraża jej życiu.

- Natomiast uważam, że powinien pan zapisać Kate do psychologa. Po tak ciężkim przeżyciu, może to odbić się na jej psychice. Śmierć jednego z rodziców, dla nastolatków, jest najgorszym wydarzeniem jakie mogło je spotkać. Niech pan spojrzy na Carlosa.

Wzrok obydwu mężczyzn zapadł na 15-letnim chłopcu siedzącym ze skulonymi nogami w kącie sali, w której się znajdował. Trzymał w rękach spaloną kartkę, na której widniał napis "W lodówce masz naleśniki. Smacznego :) ~ mama". Chłopiec kołysał się jakby chciał wypędzić z siebie złe myśli.

- Carlos wracając do domu ujrzał narastający dym. Podchodząc bliżej dotarło do niego, że to ich dom się pali. W pośpiechu wbiegł do niego próbując uratować cokolwiek, co miało dla niego znaczenie. Jedyne co wziął ze sobą to właśnie ta kartka. Nie wiadomo dlaczego wziął tylko to. Nie chce rozmawiać. Jego rodzice żyją i mieszkają narazie u babci Carlosa, ale chłopak musi zostać na obserwacji kilka dni. Poparzenie pierwszego stopnia. Wyjdzie z tego, ale psycholog jest tu nie unikniony.

- To naprawde przykra sytuacja. Współczuję temu chlopakowi, naprawdę, ale doktorze... co z Kate? Mogę ją zabrać, tak?

- Oczywiście, nie widzę przeszkód, ale niech pan pamięta o wizycie psychologa. - Doktor Smith położył rękę na jego ramieniu skinął głową i zaprowadził go do sali Kate.

- Kate. Pan doktor powiedział, że możesz już wyjść ze szpitala.

Kate, siedząc na łóżku wpatrzona w biały sufit, próbując zrozumieć co się stało wcześniejszego dnia, szybkim ruchem odwróciła głowę w stronę jej ojca i lekarza. George wyglądał na zmęczonego po ciężkim dniu pracy.

W sumie nic nowego. Zawsze tak wygląda. Pracując dziesięć godzin przy papierach, sama byłabym zmęczona.

- Nareszcie! Już tu nie wytrzymam. Nie lubię szpitali. Chcę do domu! - Kate z wyraźnym zadowoleniem na twarzy wstała z łóżka, zabrała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła za ojcem.

Przed szpitalem stał czarny samochód, wyglądający na dopiero kupiony, prosto z salonu. BMW , Kate marzyła o tym samochodzie, gdy już zda na prawo jazdy. Z auta wyszedł dość wysoki chłopak. Miał krótkie brązowe włosy z wygolonym prawym bokiem. Ciemne oczy i bardzo ładny uśmiech. Przynajmniej Kate tak sądziła.

Co za przystojniak!
Kate! Ogarnij się! Masz chłopaka!

Kate nawet nie zauważyła kiedy chłopak pojawił się przed nią.

- Cześć. Jestem Mike, a ty... ?

- Ja... jestem Kate. Miło mi cię poznać. - Kate czuła jak na jej policzkach zaczynają pojawiać się rumieńce.

- Mnie również. - Chłopak podał jej rękę i wsunął swój numer telefonu. Uśmiechnął sie i gestem ręki pokazał coś w stylu:  zadzwoń!
- Hmm.. - Kate wzięła oddech, aby coś powiedzieć, ale Mike był szybszy.

- Nie, nie daje swojemu numeru każdej lasce jaką spotkam. - Uśmiech. Tego brakowało Kate od kilku dni. Pięknego uśmiechu od przystojnego faceta.

Kate odwzajemniła go, odwróciła i pobiegła do samochodu ojca, czując narastające ciepło swojego ciała.

- Jedziemy do mnie. Potem zastanowimy się co zrobimy z drugim domem. - George włączył silnik i ruszyli w kierunku mieszkania jej ojca. Dziewczyna trzymała w ręku kartkę z numerem telefonu. Dziewięć cyfr. 703... Kate czytała każda cyferkę po kolei, rozmyślając jak bardzo ten chłopak się jej spodobał. Po chwili zgniotła papier i wyrzuciła przez okno.

Pamiętaj, masz cudownego chłopaka! Nie zakochaj się w nikim innym!

- Tato. O czym rozmawiałeś z doktorem Smithem?

- Chciałem się upewnić czy można cię zabrać do domu skarbie. - George pochylił się nad córką i pocałował ją w czoło. - Nie przejmuj się niczym, musisz teraz odpoczywać. Kate zamknęła oczy i starała się zasnąć.

Coś czuję, że zobaczę tego chłopaka jeszcze nie jeden raz...

Przyjaciel śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz