2/7

455 34 3
                                    

- Akaashi! Akaashi! – Ktoś krzyczał szeptem, potrząsając go lekko za ramię.

- Mhm?

- Akaashi, pora wstawać. Prześpisz cały dzień.

- Mhm...

Bokuto zaśmiał się.

- Powiedziałem rano królowi, że jeszcze śpisz. Jak nie pójdziemy się z nim zaraz spotkać, pomyśli, że cię zabiłem. No dalej.

Akaashi ziewnął szeroko i otworzył lekko oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Przez chwilę nie był pewien, gdzie jest ani co się stało. Potem przypomniał sobie, że został zabrany do pałacu, gdzie Bokuto wybrał go na swojego partnera, a potem... Jego policzki poczerwieniały lekko, gdy przypomniał sobie, co robili w nocy.

- Powiedziałeś królowi, że jeszcze śpię zamiast mnie obudzić? – spytał, przekonany, że mu się to przyśniło.

Bokuto skinął z uśmiechem.

- Ta, żaden problem. Iwaizumi jest w porządku. My wszyscy wiedzieliśmy od dawna, że będziemy wybierać partnerów spośród waszej szlachty. – Wzruszył ramionami. – To jedyny sposób, żeby skutecznie połączyć nasze narody i umocnić pozycję ludzi, którym Iwaizumi ufa. Wy dowiedzieliście się na ostatnią chwilę. Należy wam się chwila relaksu.

- Jak miło z jego strony – skomentował Akaashi sucho.

Bokuto uśmiechnął się szeroko, nie rozumiejąc sarkazmu.

Akaashi rozejrzał się za swoimi ciuchami.

- Mógłbyś się odwrócić? – spytał, kiedy zlokalizował swoje spodnie na podłodze obok łoża.

- Wszystko już widziałem – odparł Alfa, siadając na łóżku i z ekscytacją czekając, aż Akaashi wstanie.

- Jak się zaraz nie obrócisz, to więcej nie zobaczysz – zagroził.

Akaashi Keiji nie był rannym ptaszkiem, okej? Nienawidził wcześnie wstawać. Ostatnie, czego potrzebował z rana, to nadpobudliwy Alfa z większym libido niż prawo przewidywało. Akaashi mógł spokojnie podejść do bycia oddanym jakiemuś barbarzyńcy, który siłą zdobył jego królestwo, ale budzenia go rano z jakiegokolwiek powodu nie zamierzał puścić płazem.

Bokuto zrobił wielkie oczy.

- Aghaashiiii!!! – jęknął cierpiętniczo, wydymając usta. – Nie zrobiłbyś mi tego!

- A chcesz się przekonać? – brnął dalej, choć wiedział, że nie ma w tej kwestii nic do gadania. Znak na jego szyi mówił jasno, że od teraz należał do Bokuto. Nawet w jego bardziej cywilizowanej kulturze tak było. Akaashi był własnością Bokuto, czy mu się to podobało, czy nie. I to ten Alfa decydował od tej pory o jego losie.

Bokuto jednak zdawał się tego nie wiedzieć, bo widząc poważną minę Omegi, wciągnął dramatycznie powietrze i zeskoczył z łóżka, obracając się do niego plecami. Potem jeszcze zasłonił twarz dłońmi.

- Nie podglądam! – obiecał.

Akaashi zamrugał, czując nagły przypływ rozbawienia.

- Widzę – odparł. Schylił się po swoje spodnie i założył je na siedząco. Gdy się wyprostował, ugięły się pod nim kolana i przytrzymał się łóżka, żeby się nie przewrócić. Jego obolałe mięśnie nie zamierzały dać mu zapomnieć o tym, co miało miejsce w nocy.

- Już mogę? – spytał Bokuto, zerkając na niego między palcami.

Akaashi wywrócił oczami.

When two forces clashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz