Bokuto nie było w łożu, ale gdy Akaashi przekroczył próg komnaty, Alfa wyłonił się z przylegającej do pokoju łazienki, ziewając szeroko i przeciągając się jak kot. Na widok Omegi jego oczy się rozjaśniły.
- Akaashi! Dzień dobry!
- Dzień dobry, Bokuto-san – odparł cicho, spuszczając wzrok.
Alfa podszedł do niego i objął, wciskając nos w jego szyję i wdychając jego zapach.
- Byłeś na śniadaniu? Mogłeś mnie obudzić, poszedłbym z tobą – powiedział, z ukontentowaniem miziając nosem jego szyję.
- Nic z tych rzeczy, Bokuto-san. Król Iwaizumi poprosił mnie o pomoc z księciem Tooru – przyznał, biernie poddając się pieszczotom.
Czy Bokuto naprawdę oczekiwał, że Akaashi będzie aktywnie uczestniczył w ich zbliżeniach? To kłóciło się ze wszystkim, co mu wpojono przez ostatnie lata. Wszyscy jego nauczyciele powtarzali, że oddanie się swemu Alfie to jego obowiązek, nie przyjemność. Jasno sugerowano, że tylko dziwki czerpią z tego przyjemność. Że to Alfy chciały zaspokoić swoje pragnienie, a omegi były po prostu do tego odpowiednio wyposażone. Akaashiemu nawet nie przyszło do głowy, by z takiej unii wyciągnąć coś dla siebie. By aktywnie w tym uczestniczyć.
Bokuto naparł na niego biodrami, mrucząc mu cicho do ucha. Złapał go pod udami i bez najmniejszego problemu podniósł, oplatając się jego nogami w pasie. Chwilę później jego usta odnalazły wargi Akaashiego, a gorący język wsunął się między nie, szukając kompana do pieszczot. Dwie silne dłonie zacisnęły się na jego jędrnych pośladkach, ściskając je zaborczo, ale z wyczuciem. Akaashi złapał Alfę za ramiona dla utrzymania równowagi. Wzwód Alfy otarł się o jego jądra i coś ścisnęło go dziwnie w żołądku. Pokój zawirował i po chwili już leżał przyciśnięty do łóżka, z ciałem Alfy dociskającym go do materaca. Bokuto przesunął ręką po jego boku, ocierając się o niego biodrami, wyraźnie rozochocony.
Akaashi zawahał się. Czy odwzajemnienie się w jakikolwiek sposób sprawi, że Bokuto przemyśli jeszcze raz oznaczenie innej Omegi? Akaashi był gotowy na wiele poświęceń, byleby uniknąć takiego upokorzenia. Tylko jak miał się za to zabrać?
- Bokuto-san... - Akaashi jakoś zdołał przerwać pocałunek i odwrócił głowę w bok, czując łzy napływające mu do oczu.
Bokuto zamarł i odsunął się, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami.
- 'kaashi? – spytał niepewnie.
- J-ja... Przepraszam, Bokuto-san, nie czuję się dzisiaj najlepiej – skłamał cicho, przełykając łzy.
Alfa uniósł się na przedramionach. Jego oczy patrzyły na Omegę z niepokojem.
- Coś cię boli? Może zjadłeś coś nieświeżego? Możemy iść do medyka.
Akaashi pokręcił głowę, ocierając łzy wierzchem dłoni.
- Nie spałem zbyt dobrze – brnął dalej. Uśmiechnął się słabo. – Interwencja medyka nie będzie potrzebna.
- Jesteś pewny? – Bokuto nadal nie wyglądał na przekonanego. – To żaden problem, żeby tu do nas zajrzał.
- Jestem pewny, Bokuto-san, dziękuję.
Alfa zsunął się z niego. Mało subtelnie poprawił ułożenie swego nabrzmiałego penisa, by materiał za bardzo go nie uciskał. Akaashi trochę niedowierzał, że Alfa tak łatwo odpuścił. Myślał, że Bokuto bez względu na wszystko będzie chciał go posiąść. Widać go nie docenił.
- Jadłeś coś? Może to z głodu – martwił się dalej Alfa. Klęknął na łóżku i podciągnął kołdrę, nakrywając nią Akaashiego po czubek brody. – Mogę ci coś przynieść z kuchni.
![](https://img.wattpad.com/cover/283226217-288-k167035.jpg)
CZYTASZ
When two forces clash
FanfictionPo latach wojny, północne plemiona podbijają królestwo Aoba Johsai. Chcąc uniknąć dalszego rozlewu krwi i zjednoczyć dwie wrogie nacje, lider plemion postanawia sparować swoich najlepszych wojowników ze szlachetnie urodzonymi omegami z królestwa.